Zasadniczo gdy ktoś ma całkiem przeciwne poglądy polityczne do naszych, to mamy dwa wyjścia. Jedno jest wyjściem pochodzącym z Anglii, z systemu kupieckiego i polega na bojkocie tego człowieka i jego poglądów. Anglosasi to praktyczni ludzie, i dla nich jeżeli ktoś miał odmienne poglądy, to co im do tego, widocznie tak musi być. Niech sobie ma, najwyżej nie będzie się z nim wchodzić w żadne reakcje kupieckie czy towarzyskie. To tak samo dobre dla niego. I zobaczymy czyje poglądy są silniejsze i u kogo przywiązanie do poglądów jest silniejsze: u niego czy u nas.
Druga metoda jest bardziej zakorzeniona w naszej kulturze politycznej. To jest metoda misyjna i polega na nawracaniu drugiej osoby na nasze słuszne (w naszym rzecz jasna przekonaniu) poglądy. Skoro przecież my mamy rację, to nie możemy pozwolić, żeby ta druga osoba trwała przy swoich błędnych poglądach. Taką osobę można rzecz jasna nawracać grzecznie, codziennie prosząc go o zmianę poglądów, informując go o podjęciu modlitw za zmianę jego poglądów. Można też nawracać w sposób bardziej brutalny, wyśmiewając jego poglądy i pokazując ich błędność (rzecz jasna przy przyjęciu naszych założeń, a nie strony przeciwnej), nakazując mu, że jeżeli nie zmieni poglądów to zostanie wyklęty i potępiony.
Oczywiście bojkot też występuje w dwóch postaciach: łagodnej, która polega tylko na nie kupowaniu i nie utrzymywaniu kontaktów towarzyskich, oraz ostrzejszej, która polega na demolowaniu sklepów bojkotowanego człowieka albo, jak w przypadku Indian w anglosaskiej części ameryki, na tworzeniu dla nich rezerwatów. Tylko ma metoda bojkotu jeden plus. Otóż jest ona gwarantem wolności słowa. W systemie bojkotu, każdy może sobie mówić i głosić co chce. Chce sobie głosić teorię maskirówki – proszę bardzo. Chce sobie głosić teorię płaskości ziemi – proszę bardzo, to przecież on się ośmiesza, nie my. Granicą tego jest po prostu głos większości, który gdy ktoś będzie za bardzo już bredził, to zupełnie się go zignoruje. Więc każdy musi głosić takie teorie, które przystają do świadomości ogółu. Na pewno zaś nikt nie będzie nikomu zabraniał głosić swoich tez.
System misyjny raczej zdecydowanie sprzeciwia się wolności słowa. Nie każdy może bowiem mówić to co chce, ponieważ jest jedna tylko prawda, jedna tylko teoria i każda prawda i teoria niezgodna z nimi nie ma prawa istnieć w rzeczywistości politycznej, a ludzi takie prawdy i teorie głoszące należy jak najszybciej nawrócić na właściwe.
W systemie misyjnym nie ma czasu na dyskusje o teoriach czy prawdach. Dyskutuje się o skuteczności metody nawracania, czy trzeba nawracać dobrym czy ostrym słowem, czy z otwartą przyłbicą czy może podstępem w okrążeniu. Proszę popatrzeć na naszą prawicę. Czy u nas dyskutuje się (pomiędzy PISem, PJNem, SP im. Zbigniewa Ziobro) o tym, jak udoskonalać projekt IV Rzeczypospolitej, co i jak zmieniać w urządzeniu Polski. Nie. Pewnikiem jest, że ten projekt jest najlepszy – a już w szczególności ten prezentowany przez daną partię prawicową – natomiast całe clou dyskusji idzie o to jak przekonywać do niego nieprzekonanych, czy poprzez zdobycie mediów, czy z wykorzystaniem mediów sprzyjających, czy może poprzez większe otwarcie medialne, czy może poprzez jeszcze większe odżegnanie się od błędów skrajnego kaczyzmu. To jest przyczyna dla której nie wierzę w żadne drugie płuco dla PIS i uzyskania tak pięknie brzmiącej synergii, ponieważ spór miedzy PIS a SP jest sporem tylko o taktykę, a nie o strategię, sporem tylko co do metody a nie o cele. A spierać się o taktykę to można tylko w sztabie głównym, a nie na zasadzie: to ja sobie tutaj wezmę oddzialik i pójdę tym laskiem, wzdłuż trzech buczków, a wy tam ze swoją armią idźcie sobie tam…
Może też zamiast pisać listy do przyjaciół z PJN, SP zacznijmy ich konsekwentnie bojkotować? W końcu póki co to oni są pod kreską, a nie my, i im bliżej wyborów to oni będą mieć większy problem, a nie my? Zobaczymy, u kogo jest silniejsze przywiązanie do poglądów.
Inne tematy w dziale Polityka