Oprócz mojej głównej Idei Fix, to znaczy powrotu Premiera Kaczyńskiego do władzy, jak i ogólnie restauracji rządów Prawa i Sprawiedliwości w Rzeczypospolitej posiadam także nie mniej „szkodliwe” pomniejsze Idee Fix. Jedna z nich to sprawa zbudowania w Polsce klasy średniej, przeciwstawiana obecnym obywatelskim zakusom zbudowania dychotomicznego podziału na „chłopstwo pańszczyźniane” i oświeconą, obywatelską „szlachtę”. I w tym marzeniu o klasie średniej ciągle mi się przypomina opowieść generała Sosabowskiego o zarobkach w naszej Dywizji Spadochronowej formowanej w czasie II WŚ w Wielkiej Brytanii -
http://grudqowy.salon24.pl/320135,1-szyling-dla-zolnierzy-2-dla-oficerow Chodziło o to, że ponieważ dywizja była opłacana przez Brytyjczyków to obowiązywały w niej pensje brytyjskie, wynoszące – 1 szyling dla żołnierzy, 2 szylingi dla oficerów.
Najzwyklejsza dwukrotność. I w tym chyba tkwi rozwiązanie zagadki powstania klasy średniej na wyspach. Różnice pomiędzy oficerami i żołnierzami – owszem inne jest kasyno dla oficerów, inne dla żołnierzy, inne przywileje oficerów – inne żołnierzy. Ale na płaszczyźnie finansowo – własnościowej, jednakże nie doprowadzano do zbyt dużej przepaści. Owszem mógł sobie wybudować oficer jakiś domek na prowincji, podczas gdy żołnierz mieszkał w szeregowcu, ale jednak to był tylko jeden, zadbany domek na prowincji, a i mieszkanie w szeregowcu, to nie były jakieś nasze czworaki, czy suteryny, bo przecież chłopstwo/chamstwo musi się dorabiać całe życie.
Poza tym jeszcze jedna rzecz. Żołnierz skoro za 1 szyling stać go na spokojne utrzymanie, a kwestia awansu to tylko polepszenie swojej sytuacji, ale związane jest z powzięciem zdecydowanie większej odpowiedzialności, nie będzie tak ślepo pędził ku awansowi. Owszem jeżeli się sprawdzi, to po kilkunastu latach służby, zostanie oficerem, ale jeśli nie, to z tej pensji żołnierskiej, też idzie godnie żyć. U nas w Polsce, nie ma się dziwić czasem pędowi do awansu, gdyż jeżeli człowiek na starcie chociażby pracy administracyjnej zarabia śmieszne pieniądze, to on chce zostać tym kierownikiem przede wszystkim dlatego, że to są lepsze dla niego pieniądze i zdecydowana poprawa warunków życia, niż ta zwykła pensja podstawowego urzędnika. Jakieś kwalifikacje potrzebne do objęcia stanowiska kierowniczego schodzą na plan drugi. Oprócz obniżenia kwalifikacji kadry kierowniczej ma to jeszcze ten skutek, że tworzy się u nas większą liczbę stanowisk kierowniczych, aby zaspokoić tych pragnących awansu i potem mamy proporcje 5 pracowników merytorycznych – 5 kierowników.
Ale tytuł mówił o pracy minimalnej. Otóż, ktoś powie, że to dobry wynalazek. Bo Państwo, a więc de facto najbogatsi, bo to oni naszym państwem rządzą, ustala tą minimalną płacę i dba o to, aby odpowiadała ona standardom zwykłej egzystencji. Poza tym zwyczaj jest taki, że co roku płacę minimalną się podwyższa, więc tej instytucji trzeba bronić. Oczywiście znajdą się też tacy co powiedzą, że to zupełny bezsens, bo i tak każdy to obchodzi, chociażby umowami śmieciowymi – no, ale to jakby powiedzieć zupełnie inna historia.
Osobiście byłbym za zniesieniem płacy minimalnej i wprowadzeniu w jej miejsce płacy kominowej (komina płacowego – nazwa nie gra roli), polegającego na tym, że pensja minimalna jest związana z pensją maksymalną i rozpiętość między nimi może wynosić góra trzykrotność pensji minimalnej. Takie kominy można by rzecz jasna porozbijać na poszczególne grupy zawodowe – kolejarze, urzędnicy, wojskowi, hutnicy. Ale skoro Prezes Kolei zarabia 12.000 zł, to np. zaczynający maszynista zarabia 4.000. Skoro Wójt Gminy zarabia 9.000 zł, to początkujący pisarz gminny 3.000 zł. Chciałby sobie Prezes Kolei czy Wójt zwiększyć swoje pobory – droga wolna, nie ma potrzeby jakiś negocjacji z Radą, czy pozwolenia ze strony związków, komisji trójstronnych etc, tylko po prostu musi pamiętać, że sobie powiększy pensje o 300 zł, to innym pracownikom o 100 zł.
Oczywiście już zdaję sobie sprawę z bajkowości, tudzież sprowadzenia przykładu do typu akademickiego, bo przecież takie Kominy już istniały w naszym prawie i na nic się nie zdały. Tak, tylko rzecz nie jest w kominie, ale w jego rozpiętości. Komin 20 krotny, jest po prostu przesłodzeniem herbaty, no ale czy przesłodzenie herbaty jest argumentem przeciwko słodzeniu? Druga kwestia, to sprawa połączenia zarobków i premii. Cóż nam z komina, kiedy Prezes czy Wójt będzie miał możliwość uznaniowego przyznawania premii, i tak będzie wypadało, że te premie są ciągle dla niego i zaufanych ludzi. Wtedy nawet komin 2 – krotny nie zabezpieczy nas przed tym, że wójt/prezes będzie zarabiał neto z pensją i premiami 50.000 zł, a pisarz tylko 2.000 zł.
Ale może warto byłoby jednak spróbować. Pamiętając o jednym, że jeżeli kopiujemy przykłady brytyjskie urządzenia społeczeństwa i państwa, to musimy oprócz samej instytucji skopiować także brytyjskie poszanowanie dla prawa i racjonalności, bo bez tego, nawet najlepsza instytucja brytyjskiej demokracji doprowadzi nas to naszej „złotej demokracji”.
Inne tematy w dziale Polityka