Grzegorz Cydejko Grzegorz Cydejko
55
BLOG

Wystarczy Skrzypek?

Grzegorz Cydejko Grzegorz Cydejko Polityka Obserwuj notkę 6
Sławomir Skrzypek, p.o. prezesa PKO BP SA, ma zostać prezesem Narodowego Banku Polskiego. Pogratulować... Staje w szeregu z takimi, jak Ben Bernanke, Jean-Claude Trichet, Wim Duisenberg, Mervyn King, Alan Greenspan, Leszek Balcerowicz i wielu innych sławnych gubernatorów banków centralnych. Można przyjąć, że sławę ma już jak w banku. Centralnym.

Znany z prac nad Mostem Północnym i innymi nieznanymi inwestycjami były zastępca byłego prezydenta Warszawy, Lecha Kaczyńskiego, chyba nienajlepiej się czuł jako nominowany, choć nie zatwierdzony członek zarządu PKO BP. Od dłuższego czasu z kręgów zbliżonych do p.o. prezesa dochodziły sygnały, że Skrzypek oczekuje od dawców stabilniejszej posady.

Idzie więc na posadę, gdzie żadna tam jakaś Komisja Nadzoru Bankowego nie będzie opiniować jego przygotowania do kierowania bankiem. Przygotowanie do kierowania bankiem centralnym badają bowiem o wiele bardziej kompetentne czynniki: prezydent, szefowie partii koalicyjnych, posłowie koalicji.

Na dodatek, posada prezesa NBP jest praktycznie pewna na 6 lat. Niewiele jest stabilniejszych posad od kadencyjnej pozycji prezesa banku centralnego. Nawet zmiana układu sił w parlamencie nie musi oznaczać skutecznego odrzucenia sprawozdania z polityki pienięznej i usunięcia prezesa NBP. Skrzypek będzie szefował polskim finansom co najmniej kadencję.

Nie ma większego sensu, w dzisiejszych czasach, rozwodzić się nad przygotowaniem merytorycznym kandydata do zawiadywania polityką pieniężną, polityką rezerw, wyrafinowaną sztuką godzenia interesów waluty ze zwalczaniem inflacji. Nic tu się nie da o Skrzypku powiedzieć. Nie znam żadnej jego pracy czy wypowiedzi, z której wnioskować można o sile złotego, przyszłych przebiegach inflacyjnych czy zarządzaniu rezerwami walutowymi. Może ktoś jego poglądy na ten temat zna, ale to nie ja.

Znam za to poglądy co najmniej kilku tuzinów znakomitych ekonomistów i innych wykształciuchów, z których można by stworzyć niezłą, choć, jak to w Polsce - bardzo niejednorodną i zdrowo skłóconą elitę polskich finansów. Żadna z tych zacnych osób kandydatem do rządzenia złotym nie została. Czy dlatego, że nie przyjęła propozycji? Tego się prędzej czy później dowiemy. Czy dlatego, że nie wśród tuzów finansów, ekonomii i prawa szukano kandydata? Też się dowiemy. Teraz jednak trzeba stwierdzić, że Skrzypek należy do grupy co najmniej kilku tysięcy urzędników i działaczy gospodarczych z bogatym życiorysem w administracji i radach nadzorczych.

Do najważniejszej funkcji w karierze Skrzypek startuje raczej ze średniej półki. Kiedy pamięta się wypowiedzi braci Kaczyńskich, wiadomo: nie święci garnki lepią, a Balcerowiczów polskiej polityki pieniężnej to jak tego kwiatu, co go pół światu... Sławny profesor otrzymał wyraźny kontekst w postaci następcy, o którym jeszcze rok temu nikt nie pomyślałby w kategoriach samodzielnego prezesa banku komercyjnego, a co dopiero sternika waluty narodowej. Twórca reformy strukturalnej, współtwórca reformy ustrojowej jest zastępowany przez jednego z tysięcy. Intencja dopieczenia Balcerowiczowi i jemu podobnym wymiarem i dorobkiem jego następcy jest tyleż małostkowa co oczywista.

Waga wyboru kandydata na prezesa NBP wydaje się z tego powodu znacząca. Tym bardziej to widać, skoro nie zdecydowano się na nikogo spoza grona najbliższych współpracowników braci Kaczyńskich. Wraz z prezesurą Skrzypka odzyskują oni NBP, jak wcześniej MSZ, nadzór finansowy, media itp.

Tylko malkontent dostrzegłby także obawę przed kompromitacją podobną do tej, której świadkami byliśmy przed kilku tygodniami, kiedy to poprzedni kandydat, Jan Sulmicki, po dwóch dniach kandydowania dał drapaka sprzed ołtarza „wielkiej zmiany" w polityce monetarnej. Niby też z drugiego szeregu człowiek, też mógłby docenić splendor i sławę, jaką mu prezydent ofiarował desygnowaniem na jedno z najważniejszych stanowisk w państwie, niby to nie pierwszoliniowy eksponent "szarej sieci", a jednak uciekł od funkcji, nie bacząc na uszczerbek w reputacji tego, co go naznaczył.

Skrzypek należy do ścisłej gwardii Lecha Kaczyńskiego. Pracował pod nim w NIK-u, w warszawskim Ratuszu, więc można liczyć na to, że w kandydowaniu wytrwa do końca. To ważna zaleta kandydata. 

Już choćby dlatego ewentualne zawirowania na rynkach finansowych spowodowane niepewnością co do ruchów nowego prezesa NBP będą zapewne trwały krótko. Jeśli wystąpi osłabienie złotego, wzrosną rentowności polskiego długu, to raczej po to, by na spekulacji i rozchwianiu mniej nerwowi inwestorzy mogli zarobić dodatkowe pieniądze. Fundamenty gospodarki są teraz na tyle dobre, że rynkami nie da się chwiać długo.

To prawda, że Skrzypek nie dał się dotąd poznać od strony poglądów na politykę pieniężną czy rezerw, tak ważnych dla specyfiki jego nowej posady. Nie można jednak wykluczyć, że będzie przewodził Radzie Polityki Pieniężnej i kierował NBP w sposób zgodny z regułami sztuki. Wystarczy, że dobrze dobierze współpracowników. Wzorem choćby Hanny Gronkiewicz-Waltz również startującej przed laty do kierowania NBP z pozycji outsidera. Jej wiceprezesi i doradcy cieszyli się zaufaniem rynków, więc katastrofy nie było.

Skrzypek dysponuje wykształceniem zdobytym w dobrych polskich i nieco mniej sławnych amerykańskich szkołach, z niejednego urzędu i banku już jadł chleb i zna język angielski (pod tym względem spełnia ważny warunek reprezentacji polskiej polityki monetarnej na światowych salonach). Walory intelektualne do prowadzenia NBP może mieć. W każdym razie, biorąc tylko pod uwagę ubóstwo życiorysu, trudno twierdzić, że ich nie ma.

A od strony menedżerskiej? Znowu - malkontenci powiedzą, że Sławomir Skrzypek może angielski zna i doświadczenie w administracji ma, ale referencje wystawiane mu przez współpracowników nie zawsze bywają dla niego pochlebne. W zasadzie, w wielu kręgach uchodzi wręcz za człowieka trudnego we współpracy.

To jednak argument nie podkopujący kwalifikacji prezesa dużej organizacji. Taki zarządca, jeśli chce być skuteczny, musi nabawić się i przeciwników. Zresztą, o obecnym prezesie NBP też nie opowiada się samych peanów. Potrafi dla współpracowników i podwładnych być co najmniej nieprzyjemny.

Pojawienie się w NBP Sławomira Skrzypka oznacza jednak gruntowną lustrację tej instytucji. Organizacyjną i polityczną. Wymiana kadr jest nieunikniona. Tak było w PKO BP, a wcześniej w stołecznym Ratuszu. Odejdą nie swoi, usuną się faktyczni, posunięci zostaną domniemani agenci służb różnych.

Nie pierwszy zapłaczę nad losem wielu spośród NBP-owskich urzędników. Z drugiej strony firma ta działała z dużą intelektualną i organizacyjną sprawnością. Obawiam się, że dla efektu może tam polecieć nadto wiórów. W każdym razie, znakomitych, światowej klasy urzędników od zarządu, poprzez korpusy doradców, analityków, urzędników jest w NBP mnóstwo. Jeśli Skrzypek ich nie wykorzysta, będzie źle z polskimi finansami, a on do dobrej historii Polski nie przejdzie. Zresztą, dystyngowani koledzy z zarządu pozwalniają się z godnością sami. A mianowanych na lata członków Rady Polityki Pieniężnej można po prostu zwoływać tylko wtedy, kiedy prezydent każe. I już. Też nie podskoczą.

Pierwsze oświadczenia przyszłego prezesa (piszę o tym przed północą w środę) świadczą, że opanował on dobrze arkana politycznego i bankowego piaru. Skoro przyszły prezes zapowiedział w oświadczeniu, że polityka banku centralnego będzie transparentna, stabilna i wiarygodna, a "jeżeli nie będzie to pociągało za sobą ryzyka wzrostu inflacji", będzie "także brał pod uwagę wzrost gospodarczy", to wypowiedział się językiem miłym uszom ekonomistów i dealerów rynków finansowych jak babcina kołysanka.

W sprawie zmiany złotego w euro Skrzypek się nie wypowiedział. Znamy poglądy obowiązujące w koalicji i te braci Kaczyńskich: ma być euro, skoro musi, ale ma być w pod żadnym pozorem nieprecyzowanej przyszłości. I ma być referendum. Pod koniec kadencji prezydenckiej, czyli wtedy, kiedy będzie potrzebne w kampanii wyborczej. Wygląda więc na to, że Sławomir Skrzypek wie, że wystarczy, że mówić nie będzie, a źle mu nie będzie. Wystarczy być?

Ciekawski, poznawalski, dociekliwy, duży facet ze stażem. Lubię robić gazety, projektować audycje, kojarzyć fakty i mieć opinię, działać dla idei.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka