bartek123 bartek123
104
BLOG

Logika wiary - Cz.V - Spór o miłość Boga

bartek123 bartek123 Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Marek Morawski (Marcin Idziński)

Logika wiary (Cz. V)Spór o miłość Boga.

Wracamy do zasygnalizowanego w poprzedniej części spojrzenia Pelagiusza i walki z nim.

Wszystkie inne herezje wczesnego chrześcijaństwa zostały na terenie Kościoła stosunkowo szybko przewalczone i albo zanikły, albo znalazły się na jego obrzeżach, lub też stanowią mniej znaczące elementy w nielicznych Kościołach regionalnych. Natomiast pelagianizm stanowił istotną kwestię co najmniej do połowy wieku XIII, gdy pewnej syntezy z nimi dokonał św. Tomasz z Akwinu, a to, czego nie zdołał przyswoić Kościołowi, odrzucone zostało ostatecznie przez Sobór Trydencki.

Sam Pelagiusz był brytyjskim mnichem, który prawdopodobnie po sporach rodzinnych wywędrował na kontynent, znalazł się w Rzymie, Egipcie, Jerozolimie… Ze sformułowaną ostatecznie przez św. Augustyna teorią podwójnej predestynacji zetknął się prawdopodobnie już w Rzymie i gwałtownie się jej przeciwstawił. Dlaczego?

Formacja religijna, jak dziś byśmy to nazwali, na terenie rzymskiej Brytanii w IV wieku wynikała z odmiennych doświadczeń tamtejszego chrześcijaństwa. Antychrześcijańskie zarządzenia kolejnych cesarzy były wprowadzane w życie w formach mniej drastycznych, chrześcijaństwo było mniej gorliwie prześladowane niż na kontynencie, refleksja w ramach wiary spokojniejsza, bo bez śródziemnomorskiego natężenia religijnych sporów. To, w czym kształtowała się formacja chrześcijańska Pelagiusza, było więc wynikiem swoiście radośniejszego przyjęcia Dobrej Nowiny i wyakcentowaniu w niej jakby „radosnych” elementów Ewangelii. Musiała więc go uderzyć augustiańska koncepcja. Co w niej najbardziej? Otóż to, że św. Augustyn uważał, że nie wszyscy ludzie są przeznaczeni do zbawienia!

W trakcie niebywale głębokiego analizowania różnych herezji, z którymi biskup z Hippony całe życie walczył, kwestia - „Za kogo umarł Jezus, kto może być zbawiony?” – jawiła się o tyle istotna, że stosunek do niej musiał mieć także duże znaczenie dla kształtowania się całej sfery etycznej życia chrześcijańskiego, a także koncepcji dobra i zła w świecie.

No bo jeśli do zbawienia przeznaczeni są wszyscy, to co ma tu do powiedzenia „sprawiedliwość boża” (tak, jak ją wówczas rozumiano)…. i tu otwiera się wręcz nieogarnione pole do przemyśleń św. Augustyna, którego szczegółowo rozpatrywać nie będziemy, sygnalizując tylko kilka pytań się pojawiających; - Gdy Bóg wieczny, a więc będący zawsze przedtem i zawsze potem, zna nasze czyny jeszcze nim się narodzimy, to czy nie wynika z tego, że nie mogą one z naszej woli podlegać zmianom? Czy na odwieczne decyzje Boga, który stworzył wszystko od początku i wszystko co jeszcze będzie, może mieć wpływ nasze działanie? Jak więc rozumieć wolną wolę człowieka?  Itd.

Podobny tok myślenia odnalazł Augustyn w spuściźnie Ojców Kościoła (Ireneusza, Atanazego, Cyryla Aleksandryjskiego), jednak nigdy nie był on tak jasno skodyfikowany, jak właśnie w dziele biskupa Hippony.

Te przemyślenia doprowadziły Augustyna do konkluzji, przyznać trzeba dość ponurych, że ludzkość dzieli się na osoby od początku przez Boga predestynowane (jakby przeznaczone) do zbawienia i na osoby predestynowane do potępienia, a nasze działanie – dobre lub złe – nie może mieć wpływu na odwieczne wyroki Boskie. Zdaniem Augustyna, decyzje te są słuszne, jako decyzje Boga, natomiast potępienie potępionych jest słuszne dlatego, że wszyscy z natury powinniśmy być potępieni, a zbawienie jest szczególną łaską, wynikającą z suwerennej decyzji Boga. Tę teorię nazywamy teorią „podwójnej predestynacji”.

Przy przyjętych przez św. Augustyna założeniach, trudno temu myśleniu odmówić logiki. Jednak Pelagiusz odrzucił właśnie te założenia, wskazując na to, że one właśnie odrzucają rzeczywistą suwerenność działania Boga, ograniczając ją do założeń Augustyna! Zdaniem Pelagiusza, Bóg może zmieniać swe decyzje wobec całego stworzenia ile razy chce i kiedy chce, bo jako Bóg z definicji  nie może być zależny – nawet od własnych uprzednich decyzji.

I temu myśleniu nie można odmówić logiki. Nawet wtedy, gdy zauważymy, że nie tyle udziela ona jakiejkolwiek odpowiedzi, co na powrót otwiera wszystkie augustynowe pytania, bo stwierdza po prostu, że tak naprawdę o wyrokach Boga nic wiedzieć, a tym bardziej orzec nie możemy.

Dziś wiemy, że przynajmniej w tej kwestii myślenie Pelagiusza jest ściśle logiczne, atoli wówczas, ze względów konieczności jakiejś w miarę jasnej kodyfikacji wiary Kościoła, rozstrzygnięcia paść musiały. I padły! Poglądy Pelagiusza potępiono na kilku synodach, a ostatecznie odrzucił je Sobór Trydencki.

To odrzucenie było jednak dość paradoksalne, gdyż potępiono również augustyńską koncepcję podwójnej predestynacji, atoli nie wspominając o jej twórcy, jednocześnie potwierdzono funkcję wolnej woli człowieka, zdolnej samodzielnie wybierać między dobrem a złem, o co walczył Pelagiusz. Czy wybór dobra wystarczy do osiągnięcia zbawienia? – to pytanie ten Sobór pozostawił jednak bez odpowiedzi.

Poparto także działalność Jezuitów, opartą na tezach propagowanych przez Luisa de Molinę, które w zasadniczych sprawach były niemal tożsame z pelagianizmem, a potępiono reformację, silnie związaną z poglądami św. Augustyna.

Dla ścisłości dodajmy, że spór soborowy między molinistami a „augustianami” koncentrował się na pojęciu Łaski boskiej, co jednak było pochodną  podstaw sporu wywołanego niegdyś przez Pelagiusza.

Mimo tych decyzji Soboru problem jednak pozostał!

W myśleniu chrześcijańskim, a głównie Kościoła rzymskiego, przeniósł się tylko do nieco innej, choć wynikającej zeń problematyki, a mianowicie do postrzegania (odczuwania) Boga bardziej jako sprawiedliwego sędziego człowieka, czy bardziej kochającego Ojca, pełnego miłosierdzia.

Ponieważ jednak wiemy, że Bóg, który jest wszystkim, jest z definicji i jednym i drugim, więc spór uległ swoistemu wyciszeniu i pozostał w takiej postaci jakoby już tylko dylematem osobistej wiary człowieka, którego predyspozycje psychiczne albo pozwalają mu bardziej postrzegać Go jako Sędziego lub jako Ojca. Zazwyczaj jednak - jako i Ojca i Sędziego - co wydaje się i najbardziej logiczne i w praktyce życia ludzkiego owocne. Każe bowiem tak samo obawiać się kary za wyrządzone zło, jak i liczyć na miłosierdzie w jego ocenie, powodowane także dobrem przez człowieka uczynionym!

Ta pozytywna cecha „popieliska po zażartym sporze” doprowadziła do swoistego wyciszenia tego tematu w Kościele. Zrozumiano bowiem także, że to „prawo” uchylenia się od niepotrzebnie jednoznacznej w tej kwestii odpowiedzi, otwiera chyba najważniejsze pole dla prawdziwej wiary poszczególnego człowieka.

Ten „boski dylemat” czyni bowiem wiarę żywą! Powoduje możliwość (choć pewnie niewielu z niej korzysta) stałego, aktywnego konfrontowania swego życia z Bogiem!Taki stosunek jest po prostu stosunkiem osobistym Bóg-człowiek-Bóg. Wynika z tego oczywiście niemal wszystko, co w ramach religii może być najważniejsze, najwartościowsze i najpiękniejsze. Bo zawsze wspólnota stałej„rozmowy o wszystkim co robię i co się ze mną dzieje” jest miejscem, w którym rodzi się i bliskość i miłość.

Ostatecznie więc spór Augustyna z Pelagiuszem przyniósł oba, potrzebne chrześcijaństwu elementy; augustiański lęk przed bożą wszechmocą i pelagiańskie poczucie bezwzględnego prawa człowieka do zbawienia.

Kościół, a ściślej Kościoły chrześcijańskie, korzystają z treści tego sporu o miłość Boga w różny sposób. Kościoły wschodnie zdają się być bliższe nauce Augustyna, jako zasadniczą uznała ją Reformacja, niekiedy, jak w postaci zaproponowanej przez Kalwina, w stopniu ekstremalnym.

Tu kolejny margines.

O ile przyjmujemy, że Akt Stwórczy Boga rozumiemy w sensie kosmicznym, czyli jako Akt wszechogarniający, jeśli za tak samo boski, czyli Akt wszechogarniający, uważamy Odkupienie dokonane przez Chrystusa, to nie bardzo jest miejsce na poszukiwanie augustiańskich podziałów! Wydają się one sztucznym poszukiwaniem odpowiedzi na kwestie powstające w szczegółowej analizie obserwowanej praktyki w ramach systemu „Bóg-człowiek-świat”. Jednak… czy takie analizowanie jest w pełni uprawnione, skoro nie daje się pogodzić z powszechnością Aktów Boskich? Czy nie należałoby jednak kwestionować tych ustaleń szczegółowych, które ze zwierzchnią zasadą właśnie powszechności nie do końca się zgadzają? Jeżeli Akt chrystusowy jest rzeczywiście Dobrą Nowiną, czyli Aktem Najwyższej Miłości Boga do człowieka – czemu przeczyć nie podobna – to w jaki sposób może on (czyli a posteriori chrześcijaństwo), dzielić ludzi na z góry potępionych i z góry zbawionych?  Czy raczej nie należy uznać, że to człowiek swym postępowaniem może tak hojny Dar Boski odrzucić, co może stanowić powód jego potępienia (tylko może, bo jaka jest w tej sprawie ostateczna decyzja Miłosierdzia boskiego nie możemy wiedzieć)? Z jakiego więc powodu czynienie dobra ma być aktem ludzkim absolutnie dla Boga obojętnym?

Wydaje się, że ów dylemat znajduje najprecyzyjniejsze rozwiązanie w stanowisku papieża Benedykta XVI (Josepha Ratzingera), który zwraca uwagę na „wiecznie dynamiczny charakter wiary chrześcijańskiej” – jest ona w wiecznej drodze do poznania Boga, a niemal wszystkie herezje wnoszą do tego procesu ziarno dobra, choć jako całość muszą być przez Kościół odrzucane, bo niemal wszystkie rodziły się i rodzą z uczciwej woli poszukiwania prawdy.

Jako pierwszy na postawione wyżej pytania całościową próbę odpowiedzi podjął jeden z najważniejszych teologów i filozofów w historii kultury i religii, św. Tomasz z Akwinu.

Autorytet św. Augustyna nie pozwolił Akwinacie na odrzucenie nauki poprzednika w całości. Nie było poza tym takiej potrzeby, gdyż Augustyn nie ograniczył się do teorii podwójnej predestynacji, a duża część jego wniosków wytrzymuje z powodzeniem i dzisiejszą krytykę.

W kwestii Miłości Boga do swego Stworzenia Tomasz jasno stanął po stronie jej powszechności. Dziś możemy z pewnym dystansem odnosić się do jego analiz na temat konditio tego Stworzenia, w tym do tomaszowej antropologii. Niektóre jej tezy uległy też korektom wynikającym z nowszych refleksji. Jednak wydaje się, że na terenie przynajmniej Kościoła Rzymskiego (Katolickiego) problem podwójnej predestynacji ludzi do zbawienia został rozstrzygnięty na korzyść intuicji Pelagiusza, choć i jego nie wszystkie przemyślenia szczegółowe na ten temat oparły się krytyce głębszej analizy w łonie Kościoła.

W kolejnej części zajmiemy się logiką Credo ustalonego na Soborze Nicejskim i potwierdzonego na Soborze Konstantynopolitańskim, a obowiązującego do dziś w większości Kościołów chrześcijańskich.

bartek123
O mnie bartek123

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo