bartek123 bartek123
81
BLOG

Logika wiary - Cz.II - Specyfika źródeł

bartek123 bartek123 Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Marek Morawski (Marcin Idziński)

Logika wiary (Cz. II) – Specyfika źródeł.

Ponieważ poszukujemy w tym cyklu logiki wiary, która opiera się na Objawieniu boskim, głównym źródłem musi więc pozostać dla nas samo Pismo Święte. Konieczne jest więc określenie podstawowych cech Pisma, by jego lektura była dla nas w ogóle zrozumiała i w ramach przyjętej przez nas metody skuteczna. Te podstawowe cechy Pisma, to:

1. Sposób przekazu treści w Starym Testamencie,

2. Historyczność informacji zawartych w Nowym Testamencie,

3. Rodzaj koherencji całości Objawienia.

  1. Stary Testament.

Egzegeza (czyli analiza tekstu Pisma Świętego) zarówno pojęta historycznie (od Ojców Kościoła poczynając), jak i współczesna (na Benedykcie XVI kończąc), z również popularną dziś metodą „historyczno-krytyczną”, a także świeckie badania nad Tekstem, są zgodne w stwierdzeniu, że Pismo było pisane etapami, w różnych epokach, a co jeszcze ważniejsze - w różnych, konkretnych  sytuacjach historycznych, oczywiście przez różnych autorów.

Wynika z tego, że poszczególne jego fragmenty różnią się od siebie nie tylko językiem, ale przede wszystkim – jak byśmy to dziś nazwali - metodami komunikacji, czyli gatunkami literackimi, figurami stylistycznymi, ale też elementami wynikającymi z konkretnych bardzo potrzeb bardzo konkretnego otoczenia autorów, a więc - treściami religijnymi w nich zawartymi. Nie dziwi nas już dziś, że co innego ustami i czynami autorów Bóg objawiał Izraelowi w drodze z Egiptu do Ziemi Obiecanej, co innego Ludowi Wybranemu, żyjącemu w spokojnych czasach Salomona, co innego w czasie niewoli babilońskiej, a jeszcze co innego po powrocie z niej. Całość tekstu Objawienia jest więc przekazem bardzo związanym z konkretną rzeczywistością ludzką.

 

Stary Testament, powstający w czasie i w ramach istniejącej w Izraelu kultury, jednocześnie tę kulturę tworzy, wprowadzając do niej pojęcia, słowa, obrazy, metafory itd., bez których treść Objawienia chrystusowego, czyli Nowego Testamentu, byłaby zupełnie niezrozumiała.

 

Ważna uwaga!

Badacze Biblii, bez wzglądu na ich konotację wyznaniową czy bezwyznaniową wskazują, że absolutna większość posiadanego przez nas Tekstu (pierwotnie był on przekazem ustnym) nie była spisywana zaraz po wygłoszeniu go przez rzeczywistego lub domniemanego autora (!), a zazwyczaj nawet nie przez niego samego. Pismo jest więc wynikiem wielostronnej współpracy! Jakie to ma znaczenie wskażemy nieco dalej, opisując koherencję treściową Pisma.

Teraz przypomnijmy tylko, że np. św. Jan zwraca uwagę, że Ewangelie były pisane z pamięci, na podstawie tego, co świadkowie zdarzeń sobie „przypomnieli”. Dokładniej zajmiemy się tym, gdy przyjrzymy się historycznemu przekazowi zawartemu w Ewangeliach, ale tutaj zwracamy uwagę, że taki właśnie „pamięciowy” rodowód jest specyfiką również i tekstów starotestamentalnych! Ma to zasadnicze znaczenie, które teraz musimy wyjaśnić.

Chodzi o ich najważniejszą cechę, którą określamy jako „rodowód natchniony”!

Zarówno same teksty, jak i zawarte w nich przesłanie, ulegały swoistej obróbce, nim trafiły na dobre do zbioru Świętych Pism Izraela, a potem do Kanonu Chrześcijańskiego. Implikuje to dokonywanie ich utreściowiania w trakcie kolejnej lub też ostatecznej redakcji! Dla redaktorów było więc w wielu przypadkach nie tyle ważne przekazanie rzeczywistego tekstu, wygłoszonego przez pierwotnego autora (lub autorów, w przypadku kompilacji z wielu tekstów), nie ważna była też rzeczywistość historyczna opisywanego zdarzenia – ale treść „przesłania” w tekście lub w opisywanym zdarzeniu zawarta!

To „dochodzenie” tekstu do postaci, następnie przez wieki znanej i wpływającej na cały właściwie rozwój kultury, w teologii nazywamy asystencją Ducha Świętego, czyli rzeczywistym Objawieniem Boga dla człowieka.

Mamy więc w Piśmie do czynienia z historią nie tyle materialną, co z historią duchową, tak Izraela jak i ludzkości –  i jako taka musi być ona bezwarunkowo uznana przez nas jako fakt historyczny.

Czyż historia „ducha ludzkiego” nie jest najistotniejszą historią człowieka?

Wiemy przecież, że źródłem wszelkiej „materialnej” działalności człowieka jest jego kultura, czyli zespół motywacyjny wynikający z jego przekonań, wierzeń, pragnień, obyczaju itp. czyli elementów jego duchowości. To one właśnie tworzą historię, a zdarzenia realne są jedynie ich wynikiem.

Czy więc – uporczywe oddzielanie ludzkiej historii materialnej, od duchowej – nie jest czasami zabiegiem ewidentnie sztucznym i dokonywanym przez naukę nowożytną tylko w imię łatwiejszego określania koherentnego pola badawczego?

Czy w przypadku człowieka taki podział w ogóle jest możliwy?

Czy ceną, za ukonkretnianie przedmiotu badań, nie jest niedopuszczalne rozdzielanie go, na elementy, które oddzielone od siebie nic już właściwie nie znaczą, i przestają być w ogóle jakimkolwiek przedmiotem dającym się badać jako koherentna całość?

To przecież tak samo, jakby oddzielić obraz jako przedmiot, od treści którą zawiera, czy książkę od jej treści. Podzielilibyśmy wówczas dzieło artystyczne na twór w najlepszym razie rzemieślniczy (bez czasu i intencji jego wykonania, jego oddziaływania kulturowego itd. a więc w pełni oderwany od swej zasadniczej rzeczywistości) - na właściwie kupkę drewna, płótna, farb i papieru, na… -  zupełnie wyabstrahowany zeń sens.

Przy takich zabiegach ujawnia się bezsens sensu niektórych metod badawczych.

Dzięki poważnym refleksjom na ten temat, wyżej postawione pytania posiadają dziś zazwyczaj odpowiedź twierdzącą. Jednak w dziedzinie badań nad Objawieniem nadal mamy do czynienia ze swoistą dwoistością podejścia naukowego, czym zajmiemy się dalej.

  1. Nowy Testament

Na temat „historyczności” danych zawartych w Nowym Testamencie wylano już litry atramentu. Głównie zajmowano się tym tematem w ramach metody „historyczno-krytycznej”. Metoda ta nie jest czymś sprzecznym z naszymi przemyśleniami! Wręcz odwrotnie! Zainicjowały ją ustalenia Soboru Watykańskiego II, nobilitował ją jako właściwą Jan Paweł II, jej znaczenie dla chrześcijańskiej egzegezy mocno wyakcentował wielokrotnie (ostatnio we wspaniałej swej książce „Jezus z Nazaretu”) Benedykt XVI (prof. Joseph Ratzinger).

Ta metoda badania zawartości informacji historycznych w tekście Nowego Testamentu  spełnia wysoce ważną rolę, gdyż jak to określa Benedykt XIV (z resztą nie po raz pierwszy we współczesnej teologii), „..bez historyczności Jezusa z Nazaretu religia nasza wisi w powietrzu”. Z tego samego powodu już św. Paweł stwierdza, że „.. jeśli Jezus nie zmartwychwstał, próżna jest nasza wiara.”

Nie sposób jednak pominąć pewnych metodologicznych błędów zawartych w stosowaniu tej metody w odniesieniu do, bądź co bądź, bardzo wyjątkowego w historii tekstu. W poprzednim akapicie zwróciliśmy uwagę na to, że nauka zwana historią, która dotyczy wyłącznie materialnego kształtu, czy materialnej zawartości dziejów człowieka (ludzkości), odcina (a przynajmniej przesuwa w inny obszar badań) pewną zasadniczą część tych dziejów! Ma to szczególnie miejsce właśnie w badaniach nad historycznością tekstu wszystkich czerech Ewangelii.

By skorygować ten błąd, a przynajmniej na niego wskazać, przypomnieliśmy wyżej słowa św.

Jana, dotyczące charakteru świadectw - również Apostołów „..przypomnieli sobie..”.

Gdy zdamy sobie sprawę z tego, że janowa Ewangelia powstała najpóźniej (a jaj autor znał zapewne wszystkie zredagowane wcześniej, co jest już raczej bezsporne), zwrot ten informuje nas o bardzo ważnym sposobie powstawania Ewangelii synoptycznych (Marka, Mateusza, Łukasza) – na podstawie tego, co świadkowie wydarzeń sobie przypominali – i to – co najważniejsze - przypominali sobie po przeżyciu Paschy Jezusa (Ukrzyżowaniu i  Zmartwychwstaniu), czyli po wydarzeniach dla nich zupełnie wyjątkowych, definitywnie zmieniających i dla nich istotę i sens wszystkich zdarzeń poprzednich, a przecież nie mniej rzeczywistych!!

A więc po pierwsze możemy zasadnie stwierdzić, że wszystkie cztery Ewangelie (jak i Dzieje Apostolskie) są notacją zdarzeń:

1. niedawnych,

2. dobrze pamiętanych przez świadków naocznych.

Tak więc szereg rozbieżności, fakto.., czy topo…graficznych w tych relacjach, nie odbiega zbytnio od standardów i dziś akceptowalnych.

Oczywiście świadkowie ci, nie byli wolni od interpretowania relacjonowanych wydarzeń! Nikt, nawet zawodowy historyk, nie jest wolny od tej naturalnej cechy ludzkiego umysłu. Przekazali je więc autorom synoptycznych Ewangelii tak, jak byłe wydarzenia jest w stanie przekazać człowiek-świadek!

Dodatkową perspektywą kształtującą tę pamięć jest oczywiście fakt (historyczny, bo równie prawomocnie przekazany) Zmartwychwstania ich Mistrza. Trudno zrozumieć, że tak zwana „ścisła wiedza historyczna” nie przyjmuje do wiadomości, że relacje te dotyczą wydarzenia wyjątkowego w historii, a więc i te relacje są stosunkowo wyjątkowe zarówno pod względem treści jak i formy!

Wydaje się, że ich wyjątkowość jest jednak adekwatna do wyjątkowości samych wydarzeń, co raczej zwiększa ich wartość informacyjną!

Nieco inaczej wygląda Ewangelia św. Jana.

Jeżeli jest swoistą reasumpcją poprzednio napisanych relacji, to jej zawartość można traktować jako swoistego rodzaju dopełnienie treści poprzednich relacji. Odmienności o charakterze swoistego pogłębienia interpretacji zdarzeń i słów Jezusa, są w pełni zgodne z metodologią przekazu, zastosowaną we wszystkich czterech Tekstach i oczywiście z ówczesnym sposobem przekazu historycznego na terenie kultury ówczesnego Izraela!

Pozostawałoby nam jeszcze usadowić w naszej logice janową Apokalipsę, choć w tym cyklu nie będziemy się na ten Tekst powoływać, gdyż nieco innej metody wymagałoby włączenie w nasze analizy tak odmiennego gatunku literackiego. Apokaliptyka, tak Starego jak i Nowego Testamentu, wymagałaby wyjaśnienia dodatkowych koordynatów estetycznych, kulturoznawczych, kulturohsitorycznych itd. Jest bowiem szczególną formą przekazu treści i choć można i w niej również wskazać czysto logiczne odniesienia do „wydarzenia Chrystus” i istoty wiary chrześcijańskiej, należałoby ją rozpatrywać w ramach logiki mistyki chrześcijańskiej, tej mało jeszcze zapoznanej formy bycia człowiekiem.

  1. Koherencja źródeł.

Wskazywaliśmy już wcześniej na znaczenie dla naszej logiki, koherencji w przekazach (Tekstach), na których będziemy się opierać.

Odnalezienie tej koherencji, czyli pełnej spójności myślowej w całości Objawienia nie jest zadaniem łatwym, a ściślej mówiąc – jest rzeczą niemożliwą!

Jest rzeczą niemożliwą, gdyż wierzymy, że mamy do czynienia właśnie z Objawieniem boskim, o którym wiemy (również z tego Objawienia), że nie informuje nas o wszystkim, co dotyczy całości istnienia, Boga, człowieka, natury.

Skąd więc ta próba?

Wynika z założenia, że Bóg wymaga od nas wiary! Atoli nie bezrozumnej!!

 

Bóg Objawia się nam KOHERENTNIE! Bóg chce wiary w KOHERENCJE MIŁOSCI!

Czy wiemy co to oznacza? Co znaczy koherencja miłości, a więc zawarta w niej logika?

 

Spróbujemy to odkrywać dalej w tym cyklu refleksji.

Chodzi bowiem o koherencję i logikę wynikającą z… określonego stosunku do całej rzeczywistości dostępnej naszym zmysłom. Ma to wręcz podstawowe znaczenie, bowiem „obszarem” na którym sadowi się sens realizowania się całości istnienia jest właśnie ten stosunek i jego cecha, nazywana przez nas w kulturze – miłością. I to miłością stwórczą, czyli nie miłością a posteriori, a właśnie a priori.

bartek123
O mnie bartek123

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo