bartek123 bartek123
190
BLOG

Logika wiary - Cz.I - Intencja, metoda

bartek123 bartek123 Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Marek Morawski (Marcin Idziński)

Logika wiary (Cz. I) – Intencja, metoda.

Cykl zawiera:

Cz. I – Intencja i metoda

Cz. II – Specyfika źródeł.

Cz. III – Bóg jako pytanie, Bóg wiedzy.

Cz. IV – Spór o treść.

Cz. V – Spór o miłość Boga.

Cz. VI – Logika Credo.

Cz. VII – Kościół.

1. Intencja.

Wśród wielu moich współwyznawców, chrześcijan, głównie w Europie, obserwuję ostatnio coraz częściej spór z przeżywaną rzeczywistością, w których to zmaganiach wiara i praktyka religijna nie stanowią oczywistego - wydawałoby się - wsparcia, a pozostają jednym z głębokich problemów egzystencjalnych. Dobra Nowina bywa więc paradoksalnie jednym z ciężarów dla wrażliwych sumień.

Rozumiem to! - bo przecież jest i moim udziałem podobna życiowa i duchowa droga, gdzie podstawowymi pytaniami były (i przecież nadal są); – dlaczego? - dlaczego tak?... Czy to możliwe?... - a więc pytania domagające się odpowiedzi jakoś tam racjonalnej, logicznej, związanej z rzeczywistością aktualnie przeżywaną.

Myślenie o wierze, w tym również swojej, jest czymś w rodzaju przybliżania się do wyspy pełnej obiecujących tajemnic, a apetyt na ich poznanie rośnie w miarę zbliżania się. Rośnie bowiem świat pytań i odpowiedzi, świat radości i powątpiewania, który im bardziej jest intensywny, tym bardziej oddala nas od problemów mniej fascynujących, mniej ważnych, a więc poszerza naszą osobistą sferę wolności, bo pozwala coraz bardziej żyć tym właśnie, co jedynie z naszej pasji (wiary) wynika.

Nie znaczy to bynajmniej, że zaczynamy w ten sposób jakoś alienować się z otaczającego nas świata! Wręcz przeciwnie! Zaczynamy coraz bardziej rozumieć to co nas otacza, co istnieje w ramach świata przez nas właśnie odkrywanego, co zaczyna być dla nas swoistą harmonią i sferą właśnie wolności od wielu rzeczy pozornych, czy pytań źle postawionych.

Ludzie poszukują odpowiedzi wszędzie, a więc często i tam, gdzie jej być nie może. Uważam jednak, że poszukują jej uczciwie!

Są głodni odpowiedzi, jako pokolenie ludzi wolnych! - nic więc dziwnego, że chcących z tej wspaniałej wolności ludzkiej korzystać!

Jednak wiemy - korzystanie z wolności, jeśli nie ma to być wolność tylko behawiorystycznie rozumiana, to najpierw chęć rozumienia!!

Rozumienia wszystkiego, co mamy uznać za swoje.

Przyszedł kolejny czas racjonalizacji, a często nawet weryfikacji własnych postaw i przekonań. Czas szczególny i wymagający ważnych inspiracji.

Wiem, że nie wszystkich te potrzeby dotyczą!

Wiem też, że są i tacy szczęśliwcy, którzy śmieją się z tych problemów i sami czują się w jakimś tam stopniu (może lekkomyślnie?) predestynowani, czyli czerpiący wiarę – Daj Boże!!! - z osobistego jej poczucia. Jeszcze raz powtarzam – daj im Boże – bo wiara jest wszak łaską!

Jednak wierzę też, za Janem Pawłem II, że jej poszukiwanie jest także łaską!

Artykuły, zawarte w tym cyklu, nie są ani metodycznym wykładem teologicznym, ani zbiorem pouczeń, czy tym bardziej zbiorem definitywnych „odpowiedzi” na pytania, towarzyszące wierze! Są jedynie przykładem pewnego procesu w ramach wiary chrześcijańskiej, podporządkowanego tak nauce i wierze Kościoła katolickiego jak i kryteriom wynikającym z współczesnego sposobu zadawania pytań, czyli między innymi w naukach przyrodniczych.

Chciałbym, by przemyślenia te spełniły wymogi swoistego (mojego osobistego) wyznania; - jak można sensownie myśleć o swojej wierze chrześcijańskiej! By stanowiły alternatywę dla wątpliwości, które wobec tej wiary niesie dzisiejszy świat – świat racjonalizacji istnienia.

Uważam bowiem, że Dobra Nowina (w tym Stary Testament, który jest przecież Objawieniem tego samego Boga), w niczym nie kłuci się z myśleniem (przecież darem tegoż Boga), potrzebującym racjonalnych odpowiedzi człowieka. Więcej! - zgodnie z nauczaniem Jana Pawła II (także  Benedykta XVI i Vaticanum Secundum) myślenie to jest uczestnictwem w darze Objawienia dopóty, dopóki korzysta z daru umysłu, a nie ślepawego zazwyczaj odruchu emocji czy uczuć.

Chcę więc właściwie umocnić mych czytelników w ich pytaniach! Chcę też, by wiedzieli, że istnieją „specyficznie logiczne” drogi myślenia o Bogu i z Bogiem!

Człowiek pytający, może być bliżej Boga, gdy tylko stara się myśleć z Nim, a nie “rewidując” Jego DAR, gdy nie poszukuje (nieudolnie z wielu powodów) argumentów przeciw Niemu w sferze ludzkiego dorobku (?) - czyli między innymi w „kulturze sprzeciwu i buntu”.

2. Metoda.

Te „specyficznie logiczne” drogi, a może lepiej tylko – sposoby myślenia ludzkiego o Bogu, obdarzyłem przymiotnikiem „specyficzne”, gdyż chodzi mi o to, by wyakcentować fakt, że mogą przecież istnieć i inne od stosowanych przez nas, ludzi przeciętnych, logik! Wiemy przecież, że zupełnie inna jest logika przeżyć mistycznych i rządzi się nieco przynajmniej innymi prawami, podobnie jest z logiką osób obarczonych (a może i obdarzonych?) cechami umysłu, uważanymi przez nas, czasem zbyt łatwo, jako chorobliwe. Jeszcze innymi prawami rządzi się np. logika twórczości, kreacji artystycznej itd.

Skoro więc uznałem, że poszukuję logicznego związku pomiędzy tym co Bóg nam o sobie powiedział (Objawił), a tym co w ramach dostępnych nam narzędzi pojęciowych i spekulatywnych jesteśmy w stanie uznać za zrozumiałe dla współczesnej osobowości, musiałem zdecydować się na jakiś sensowny sposób wykonania takiego zadania.

Oczywiście możliwych sposobów jest wiele; - ale wybrałem tu dwie formy refleksji; – uważne czytanie Pisma Świętego i odniesienie tej lektury do współczesnych koncepcji filozoficznych, żywych w kulturze większości pytających osób.

Najwięcej trudności nastręcza lektura Biblii.

Jest to materiał nieogarnialny przez jakiegokolwiek samodzielnego badacza (egzegetę). Wiedząc to z historii egzegezy, musiałem przyjąć jakąś zasadę odniesienia się do dobrze znanego tekstu, czyli przyjęcie jakiegoś wyboru. W końcu uznałem, że najlepszym rozwiązaniem jest posłużenie się wypracowanym przez wieki zbiorem tekstów zawartych w Kalendarzu Liturgicznym Kościoła Katolickiego.

Uznałem go za najwłaściwszy, bo jako taki, stanowi on sam w sobie głęboko przemyślany zestaw odpowiedzi na najważniejsze pytania współczesnego człowieka, choć nie zawsze wystarczająco jasny w przekazie, gdyż z różnych, raczej niezbyt skoordynowanych pozycji intelektualnych, jest głównie z ambon wyjaśniany.

I jeszcze jedna, ważna uwaga; - Sobór Watykański II z naciskiem poucza, że Pismo Święte, wszystkie jego części razem, stanowi integralną całość! Znaczy to tyle, że można, a nawet trzeba, traktować je jako jedno, przekazane nam Objawienie, bez względu na to, kiedy i który autor natchniony tekst napisał! W konsekwencji trzeba przyjąć, że:

Treść (myśl, przesłanie) każdego tekstu zawartego w całość Objawienia, jest dziś (bo zawsze) skierowana bezpośrednio do każdego z nas! - choć wyrażana była za pomocą pojęć, języka i na podstawie sytuacji realnych, właściwych dla czasu powstawania tekstu. Jest Objawieniem danym wszystkim i każdemu z osobna na wszystkie czasy i systemy pojęciowe.

Oczywiście powiedzenie, że całość Objawienia dana jest „każdemu z nas z osobna” należy opatrzyć istotną uwagą. Bowiem korzystanie z tej „całości” przez „każdego z osobna” jest raczej niemożliwe z wielu względów. Przede wszystkim z racji ogromu materiału i z powodu jego nadzwyczajnej wielości znaczeń, wynikającej z różnorodności  - jakbyśmy to dziś powiedzieli – „metod komunikacji z odbiorcą komunikatu”, przyjętymi przez poszczególnych autorów Biblii. By odebrać ten „komunikat” prawidłowo, trzeba znać dobrze jego charakter, co jest właściwie możliwe tylko przy pomocy specjalistycznej wiedzy.

Z powyższych powodów w pełni uprawnionym jest, by dla potrzeb komunikacji (czyli wybranej metody przekazu myśli) dokonywać nie tylko wyborów, ale i właściwego (dla tej metody) zestawiania tekstów!

Nie jest to bynajmniej „wyrywaniem ich z kontekstu”, dla posługiwania się nimi w celu łatwiejszego przeprowadzenia zamierzonego rozumowania – jest samym rozumowaniem! – a jednocześnie odebranym w kontakcie z Objawieniem – komunikatem!

Tym właśnie różni się to od „wypisów”, albo arbitralnych wyborów z Pisma, w celu konstruowania systemów sprzecznych z treścią całości Objawienia, co czynią sekty, czy quasi „kościoły”, jak chociażby „Świadkowie Jehowy”. Bo nie „wybór z..” w celu dokonania przemyśleń, a odrzucenie jakiejś części Objawienia, jest nieuprawnionym nadużyciem intelektualnym, w tym również teologicznym.

Przyglądanie się wybranym częściom Tekstu, w celu odkrycia (lub wręcz wskazania) ich zasadniczego wobec danej sytuacji ludzkiej znaczenia, jest uprawnioną intelektualnie próbą ogarnięcia całości Przesłania w dostępny człowiekowi sposób, gdy zawsze odbywa się w kontekście treści całości i na nią wskazuje. To podstawowa zasada naukowej egzegezy!

Pomaga nam w tym św. Paweł, pisząc do Rzymian:

“To, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję.” (Rz 15,4–9 )

3. Wiara, a wiedza

Współczesne rozumienie pojęcia „wiara” nie jest jednoznaczne, toteż używane bywa w języku (nie tylko potocznym niestety) do różnych celów. Nadzwyczaj często w znaczeniu pejoratywnym, jako przeciwstawienie jej „wiedzy”! Tymczasem w filozofii (a nawet w metodologii nauk) rozumiane jest również jako jedna z metod pozyskiwania wiedzy o niektórych przedmiotach badań – i to wcale nie tylko w odniesieniu do absolutów, w tym Boga.

W teologii, pojęcie to występuje z dwojaką konotacją: - (1) jako podstawa wszelkich naukowych metod dochodzenia do prawdy teologicznej – (2) jako podstawowa kategoria istnienia religii.

Wielorakie rozumienie pojęcia, wynika dziś przede wszystkim z historii jego stosowania w języku i w badaniach naukowych. A historia ta jest szczególna i warto ją tu pokrótce przypomnieć, by jasnym było o jak rozumianej logice wiary jest w tym cyklu mowa.

W czasach, gdy powstawał tekst Biblii (od pierwszych tekstów Starego Testamentu do Apokalipsy św. Jana) rozumiano wiarę nie „w coś, w kogoś”, ale „komuś”!

Izrael nie tyle wierzył „w Boga”, ile wierzył „Bogu”!

Pytanie – czy Bóg istnieje - nie istniało! Odpowiedź na nie była więc bezprzedmiotowa i nie mogła w ogóle zaistnieć w kontekście pojęcia „wiara”.

Nie istniało nawet pytanie, czy to, co Bóg w ten czy inny sposób Objawia jest rzeczywiście jego bezpośrednim przekazem! Istniała jedynie kwestia - czy człowiek Bogu ufa (wierzy) czy nie?

To niesłychanie ważne rozróżnienie – zwłaszcza na terenie religii – które czyni ją a priori w pełni aktywnym stosunkiem osobowym między Bogiem a człowiekiem (do sprawy tej wrócimy jeszcze kilkakrotnie).

Gdy jednak chrześcijaństwo znalazło się na ternie, wszechogarniającej ówczesny świat, kultury hellenistycznej, spotkało się z zupełnie odmiennym pojęciem „wiary”.

W tej kulturze człowiek nie mógł wierzyć „bogu”, bo po prostu nie istniał kontakt człowieka z hellenistyczną postacią boga, który jeżeli taki kontakt nawiązywał, to jedynie z jednostkami - które w ten sposób przestawały być tylko człowiekiem, a więc kontakt ten nie dotyczył właściwie człowieka jako człowieka, a już zupełnie nie ludzi jako ludzi.

Człowiek wprawdzie uważał, że żyje w świecie „urządzonym” przez boga (ściślej - bogów), w który ów bóg (ten czy inny) od czasu do czasu nawet czynnie ingerował, ale istnienia te funkcjonowały jakoby „obok” siebie. Można było więc jedynie wierzyć „w boga”, czyli wierzyć, że istnieje, lub nie. Żyć wobec boga, lub mimo niego, jak starali się to czynić filozofowie jońscy.

Ale z człowiekiem żyjącym w ramach kultury hellenistycznej, skoro zachodziła taka konieczność, można było się porozumieć jedynie za pomocą pojęć tejże kultury!

Nastąpiła więc daleko idąca transformacja (hellenizacja) używanego przez długie wieki pojęcia „wiara”, gdyż treści religii chrześcijańskiej (łącznie z tekstami Biblii) wyrażane były już w języku greckim, a więc i w ramach hellenistycznych pojęć. Powodowało to ogromne trudności nawet w ustalaniu normatywnej pojęciowości chrześcijańskiej, częściowo obowiązującej do dziś.

Natomiast Arystoteles uważał „wiarę” wyłącznie za swoistą metodę naukową. „Wierzę w to (temu), co powiedział Sokrates”, - Platon; - „Wierzę Arystotelesowi” itd.

Była to więc metoda – można nawet powiedzieć – czysto techniczna - zdobywania i przekazywania wiedzy.

Nie ma tu potrzeby śledzenia całego procesu kształtowania się obecnego pojęcia wiary w chrześcijaństwie. Wystarczy jedynie przypomnieć, że od chwili przyjęcia języka greckiego, jako narzędzia porozumiewania się w sprawach transcendentalnych (rozumianych jako coś poza światem materialnym),  wiara w Boga definitywnie zastąpiła wiarę Bogu. Dobitnym tego przykładem jest obowiązujące nas do dziś Credo (Wyznanie Wiary Kościoła Katolickiego), przyjęte na soborach w Nicei i Konstantynopolu, czym zajmiemy się później dokładniej.

Ostatecznego umocnienia tej pojęciowości dokonał św. Tomasz z Akwinu, który w swoisty sposób „ożenił” filozofię arystotelesową z chrześcijańską teologią. W teologii, system tomistyczny, a co za tym idzie i rozumienie pojęć (w tym pojęcia wiary), panował niemal niepodzielnie właściwie do Soboru Watykańskiego II, a więc niemal do naszych czasów. Vaticanum Secundum dopiero uznał niektóre nowsze kierunki filozoficzne i teologiczne za uprawnione w ramach refleksji i nauczania Kościoła.

Dziś (w pewnym uprawnionym uproszczeniu) możemy więc mówić o wierze jako łasce udzielonej człowiekowi przez Boga i… o wierze jako specyficznej podstawie dyskursu naukowego – a prościej – o uprawnionym nie tylko religijnie, ale także naukowo - sposobie postrzegania i opisywania świata.

Świadomość naukowa, że nie cała rzeczywistość domagająca się zrozumienia da się badać w myśl zasady „świat należy wyjaśniać wyłącznie na podstawie danych istniejących w świecie”, zakorzenia się w naukowej kulturze europejskiej od czasów mniej więcej Pascala. Zastanawiając się nad prawomocnością dowodu naukowego, zauważył on, że o takiej prawomocności może być mowa wyłącznie - w ramach systemu, w którym funkcjonuje dowodzone twierdzenie. Nie da się bowiem za pomocą pojęć np. kosmologicznych dowodzić twierdzeń na terenie biologii, a przynajmniej nie wszystkich!

Pascal, będąc raczej wielbicielem św. Augustyna niż św. Tomasza z Akwinu, rozumiał jednak doskonale myśl Akwinaty, że; - „Rozmowa na jakikolwiek temat z kimkolwiek ma sens tylko wtedy, gdy nasz rozmówca rzeczywiście chce się czegoś o danym temacie dowiedzieć! Gdy jest nim najpierw szczerze zainteresowany.” W przeciwnym wypadku rozmowa właściwie traci sens, a wszelka nasza argumentacja i tak została już uprzednio odrzucona. Takiemu rozmówcy i tak się niczego nie udowodni.

Na tej podstawie Pascal myślał o spójności ewentualnego dowodu z systemem w ramach którego  dowód miałby być przeprowadzany, lub zasadna teza postawiona. Rozumiał, że każdy nowocześnie pojmowany system pojęciowy, to przede wszystkim – wspólnota poszukiwań odpowiedzi, a nie próba wykazania jakiegoś bezsensu w myśleniu w ramach danego systemu pojęć.

Dziś już nikt nie ma wątpliwości, że niektóre pojęcia mogą nadawać się do pewnego interdyscyplinarnego użycia, jeśli ich ogólność funkcjonowania przyjmiemy (!!), a przynajmniej będziemy jej poszukiwać – bo i w bardzo odległych sobie dziedzinach niektóre zakresy pól badawczych bywają wspólne. Najlepszym przykładem z dziedziny nauki może być tu chociażby geometria nieprzemienna, czy logika parakonsystentna, będące wręcz codziennymi narzędziami najnowszych badań w fizyce.

Ta uwaga w sposób dość oczywisty likwiduje modny gdzieniegdzie i dziś jeszcze „separacjonizm” w myśleniu, zarówno teologicznym jak i naukowym, który stara się nam wmówić, że pomiędzy przedmiotem badania naukowego i teologicznego jest przepaść nie do przekroczenia.

Zgoda, że są to obszary w dużym stopniu z jakoby innych porządków. Ale już dla fenomenologa jest jasne, że nie można ich definitywnie oddzielić, a co dopiero w ramach hermeneutycznej metody badawczej.

Mamy zajmować się tu logiką wiary.

Już z tego względu jest oczywiste, że możemy się zajmować jedynie wiarą, jako sposobem kontaktu człowieka z otaczającą go rzeczywistością – atoli nie tylko rzeczywistością dostępną zmysłom!!

Wiarę, rozumianą jako łaskę, pozostawimy każdemu z czytelników z osobna, jako dar osobisty Boga, rozumiejąc jednocześnie, że obszary refleksji często będą tożsame.

Chodzi tu o to, że z owego daru łaski wynika również osobisty i niepowtarzalny stosunek każdego z nas z Bogiem i jako taki nie może, a przynajmniej nie powinien być – naszym zdaniem – przedmiotem wielostronnego dyskursu.

4. Logika, jako metoda

Idąc za, ugruntowaną już dziś w hermeneutyce, intuicją Pascala możemy stwierdzić, że i stosowana logika również tylko o tyle jest poprawna, o ile odpowiada pojęciowości i metodzie opisu systemu przyjętego w danym rozumowaniu!

Co do systemów pojęciowych; - współczesna nauka już na ogół powszechnie rozumie, że nie ma lepszych lub gorszych. Są tylko koherentne (czyli wewnętrznie uporządkowane, spójne), lub niezgodne z tą zasadą, które zazwyczaj się odrzuca w całości, traktując je w najlepszym razie jako wstępne hipotezy robocze.

Jednak nawet dla poważnego krytyka, system pojęciowy (i wynikająca zeń logika) oparty na wierze w istnienie Boga jako zasady organizującej ten system, nie jest pozbawiony wewnętrznej koherencji, podobnie zresztą jak i inne systemy naukowe, których przedmiotem badań są przedmioty spoza świata zjawisk materialnych, jak chociażby uczucia, czy zawartość dzieła sztuki itp., które mogą (muszą) również być przedmiotem naukowej refleksji. Warto tu przypomnieć sposób myślenia wielkiego polskiego filozofa, Romana Ingardena.

Różnica polega jedynie na tym, że w religii (teologii) - podstawa i wynik zarówno pytań, jak i odpowiedzi – jest dany. Jest nim Bóg i jego Objawienie.

Przedmiotem refleksji jest natomiast wszystko to, co znajduje się „pomiędzy” Bogiem, a jego Objawieniem, czyli cały ogromny, niezbadany temat wielorakich znaczeń Objawienia i stosunków zachodzących pomiędzy Bogiem a jego Stworzeniem (w tym przede wszystkim człowiekiem) w perspektywie wykraczającej poza czas „istnienia”!

 

Chodzi więc o refleksję - czym jest rzeczywistość w systemie współistnienia Bóg-człowiek-świat.

 

Gdy człowiek, jako podmiot logiczny uświadomi sobie, iż wiemy, że tylko Bóg JEST, a wszystko inne tylko ISTNIEJE, czyli tylko o Bogu możemy pomyśleć poza pojęciem czasu (skończoności), a o wszystkim innym jako o przedmiotach niekoniecznych, to właśnie znajdziemy się na terenie naszego systemu logicznego, w ramach którego będziemy się dalej poruszać.

Ta właśnie świadomość jest podstawą tej wiary, której logikę będziemy się starali ujawnić.

Poruszać się więc będziemy w ramach systemu, którego podstawą jest założenie – jak określiłyby to dzisiaj i nauki przyrodnicze, że; - „Bóg raczej jest niż go niema”.

Takie założenie jest często podstawą stanowiska uważanego już powszechnie za naukowe! Bez takiej możliwości wiele pól badawczych w ogóle nie mogłoby być otwartych! Nas, chrześcijan, odróżnia jedynie to, że założenie „raczej jest” zastępujemy przekonaniem, że JEST.

bartek123
O mnie bartek123

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo