jacek1962 jacek1962
758
BLOG

Czy to była katastrofa?

jacek1962 jacek1962 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Warszawa w wyniku powstania poniosła straty – ludzkie i materialne – tak wielkie, jakby zdetonowano nad nią bombę atomową. W tym sensie minister Sikorski ma rację, nazywając Powstanie Warszawskie katastrofą. Sęk w tym, że problem jest znacznie bardziej skomplikowany.

  
Niewątpliwie trudno nazwać sukcesem bitwę, zakończoną kapitulacją, kosztującą życie 200 tysięcy żołnierzy i cywilów, w wyniku której obrócono w perzynę 85% miasta. Nie wiem, który naród nie uznałby za katastrofę faktyczne zmiecenie z powierzchni ziemi swej stolicy. Jeśli poseł Hofman uważa, że tak nie było, to powinien natychmiast oddać się w ręce lekarzy. Może jeszcze nie jest za późno.
 
Ofiarę poniesiono straszliwą i właściwie – z dzisiejszego punktu widzenia – niewyobrażalną. Czy dało jej się uniknąć? Czy gdyby powstanie nie wybuchło, Warszawa by ocalała? Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Możemy jedynie gdybać, zastanawiając się, co by się stało, gdyby Rosjanie latem 1944 roku zajęli Warszawę (pomińmy tu kwestię, czy, wyczerpani ofensywą na Białorusi, mieli na to w tym momencie siły i środki). Co zrobiliby z kilkudziesięciotysięczną podziemną armią, która przywitałaby ich w charakterze gospodarzy?
 
To akurat łatwo przewidzieć – nie po Stalin powoływał PKWN, aby zarazem respektować przedstawicieli rządu RP. Jak rozwiązać problem z AK, pokazał już na Wileńszczyźnie i we Lwowie. Czytałem gdzieś, że Sowieci z okazji rychłego wkroczenia do Warszawy przygotowywali własną delegację powitalną, w postaci trzech dywizji NKWD. Co zrobiliby żołnierze AK, gdyby „sojusznicy” przystąpili do ich masowego wyłapywania? Pewnie stawiliby zbrojny opór i wybuchłoby powstanie…
 
Inny wariat tej sytuacji zakłada, że powstanie nie wybucha, a Armia Czerwona zatrzymuje się na linii Wisły. Czy Niemcy mogli dopuścić do tego, aby nawet nie na bliskim zapleczu, ale wręcz na pierwszej linii frontu istniało miasto pełne wrogiej ludności i uzbrojonych konspiratorów? Najprawdopodobniej już pod koniec sierpnia, gdy doszliby trochę do siebie po zebranych na Białorusi batach, przystąpiliby do masowej wywózki mieszkańców. Jeśli mieliby walczyć w Warszawie, musieliby ją całkowicie opróżnić z ludzi. Czy AK dałaby się wywieźć z miasta? Żołnierze odeszliby z cywilami, zostawiając całą broń i wypracowaną w podziemiu infrastrukturę? Jest to oczywiście do wyobrażenia, ale oznaczałoby zarazem faktyczną likwidację podziemnej armii i utratę przez nią wpływu na dalszy rozwój wypadków. Alternatywą był zbrojny opór.
 
Wydaje się, że w ówczesnej sytuacji powstanie było nieuniknione, czy to przeciwko Niemcom, czy Rosjanom. Tak samo jak katastrofa, którą przyniosło. Żołnierze AK i mieszkańcy Warszawy znaleźli się w sytuacji bohaterów antycznej tragedii i, jak Antygona, nie mieli dobrego wyjścia. Czy ich krwawa ofiara przyniosła jakiś plon, czy też okazała się całkowicie daremna?
 
Tu także nie ma prostej odpowiedzi. Poniesione w Warszawie straty przyczyniły się do tego, że Polska wyszła z wojny kompletnie zdewastowana, zrujnowana tak materialnie, jak intelektualnie. To wszyscy doskonale wiemy. Nie wiemy jednak, co myślał Stalin, patrząc na mapę z zaznaczonymi pozycjami swych zbliżających się do Wisły wojsk. Kresy już sobie wziął i pewnie zastanawiał się, co zrobić z resztówką za Bugiem. Czy planował dla nas taki los jak dla Bałtów i Polska miała stać się 17-stą Republiką Radziecką? Niewątpliwie odczuwał silną pokusę, aby przywrócić stan z czasów carskich, gdy „priwislanskij kraj” był integralną częścią imperium. Projekt z PKWN-em mógł być wczesnym etapem realizacji tego projektu, tak jak w 1920 roku komitet Dzierżyńskiego i Marchlewskiego. Ale najpierw musiał poradzić sobie z AK. W Wilnie i Lwowie poszło doskonale, gdyby ta sama sztuczka udała się w Warszawie…
 
Nie wiemy, czy tak właśnie myślał. Ale niewątpliwie desperacka powstańcza epopeja zrobiła na Sowietach wrażenie. Musieli zacząć się zastanawiać, czy chcą mieć tych szaleńców wewnątrz imperium. Może lepiej dać im chociaż namiastkę Polski, aby nie czuli się przyparci do ściany? A za pysk i tak będziemy ich trzymać, przy pomocy wypróbowanych polskich towarzyszy.
 
Teza, że dzięki Powstaniu Warszawskiemu uniknęliśmy losu 17-stej Republiki, nie jest nowa. Wydaje się jednak dość uzasadniona. Przez cały czas trwania komunizmu Rosjanie bali się Polaków i np. pilnowali, aby polska armia nigdy nie otrzymywała broni najnowszej generacji. Wiedzieli, że nie ma gwarancji, w którą stronę będzie strzelać. Dlatego tak naciskali na Jaruzelskiego, aby koniecznie sam „zaprowadził spokój w Warszawie”. Także to, że byliśmy najweselszym (i najluźniejszym) barakiem w obozie socjalistycznym też o czymś świadczy. Najwyraźniej bali się zbyt mocno docisnąć śrubę.  
 
Powstanie Warszawskie było katastrofą, ale nie tylko. Stało się naszą narodową traumą i mitem, niepisanym zobowiązaniem żywych wobec tych, którzy polegli. Poniesiona wówczas ofiara okazała się tak straszna, że nigdy – choć komuniści robili, co mogli – nie została zapomniana. Przesłanie powstania stało się czymś w rodzaju testamentu, który każde pokolenie wciąż odczytuje na nowo.
 
To, co się wtedy w Warszawie stało, do dziś jest ważne dla wszystkich Polaków. A kwestie definicyjne mają tak naprawdę drugorzędne znaczenie.
 
jacek1962
O mnie jacek1962

Mym zdaniem w życiu najważniejsza jest suwerenność umysłu. I tylko o nią warto dziś walczyć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura