http://www.flickr.com/photos/81361062@N00/292427996/in/photolist-rQLE1-s4dR9-6nyvEu-6iSm63-53tehH-cZFLpE-Mg5Z4-2h2Syc-4dJJaJ-5jD
http://www.flickr.com/photos/81361062@N00/292427996/in/photolist-rQLE1-s4dR9-6nyvEu-6iSm63-53tehH-cZFLpE-Mg5Z4-2h2Syc-4dJJaJ-5jD
Instytut Kościuszki Instytut Kościuszki
610
BLOG

Quo vadis, Ukraino?

Instytut Kościuszki Instytut Kościuszki Polityka Obserwuj notkę 1

Ludzie na barykadach, szturm oddziałów specjalnych i strzały z ostrej amunicji, ranni i zabici, porwania, pobicia i zabójstwa. Nie jest to obraz z dalekiej Afryki czy Azji, ale wydarzenia na sąsiedniej Ukrainie.


Widzimy olbrzymią determinację ludzi, którzy walczą o swoją przyszłość. To protest narodu, który domaga się przystąpienia do Unii Europejskiej, i poprzez brutalne działania milicji zmienia się w protest przeciwko władzy. Nie zważając na mróz i prowokacje oddziałów specjalnych ludzie trwają w oporze. Nie zmienia tego fakt to, że władze wprowadzają surowe kary za demonstracje, padają strzały i giną opozycjoniści, a ranni są porywani ze szpitali i torturowani, brutalnie mordowani. Wręcz przeciwnie – następuje radykalizacja protestu, rewolucja rozlewa na zachodnią i centralną część kraju a władze decydują się na ustępstwa i upada rząd Azarowa. Ale opozycja chce ustąpienia prezydenta i zmian w konstytucji, więc protest trwa dalej.


Żeby zrozumieć wagę tego wydarzenia trzeba spojrzeć na kontekst. Ukraina to kraj dwujęzyczny, kilkuwyznaniowy, z olbrzymim rozwarstwieniem majątkowym, praktycznie bez klasy średniej, rządzony przez skorumpowaną klasę polityczną zdominowaną przez oligarchów. Na dodatek Ukraina sąsiaduje z Rosją, która uważa się za „starszego brata” Kijowa. Obydwa kraje są niezwykle mocno powiązane gospodarczo – rosyjski gaz i ukraiński eksport to czynniki spajające mocniej niż umowy stowarzyszeniowe. Dlatego protest w 2004 roku w obronie sfałszowanych wyborów to dla wielu obserwatorów wielka niespodzianka. Rewolucja wsparta przez skłóconych z obozem władzy oligarchów przynosi tym ostatnim władzę, jednakże „pomarańczowi” zaprzepaścili szansę na zmianę kraju. Dekadę po tym Kreml nie dopuści tak łatwo do straty kontroli nad Kijowem. Stąd brutalne działania służb i próba zastraszenia opozycji. Mimo to tzw. wariant białoruski na razie nie sprawdza się nad Dnieprem, próba sił trwa nadal.


Jak będzie wyglądał dalszy przebieg wydarzeń? Możemy jedynie rozważyć kilka scenariuszy:


Scenariusz pierwszy - władza dojdzie do porozumienia z liderami opozycji, ale nie zgodzi się na ważniejsze ustępstwa. Mimo wielu obietnic niewiele się zmieni,  ludzie Janukowycza zachowają kluczowe resorty, rządząca Partia Regionów wciągnie opozycyjną Bat’kiwszyznę i Udar w parlamentarne rozgrywki, a nacjonalistyczna Swoboda będzie wypychana na margines. Taki bieg wydarzeń spowoduje niezadowolenie Majdanu, który uważa się za prawdziwą reprezentację narodu, prawdopodobnie protestujący pozostaną na barykadach. Jest to scenariusz bezpieczny dla obu stron, ale konserwuje status quo; wygranym zostaje Moskwa, która ma największe wpływy i może nadawać ton ukraińskiej polityce – formalnie niepodległa Ukraina pozostanie w orbicie wpływów Rosji.


Inny scenariusz, podobny do powyższego ale pozytywny dla ukraińskiej państwowości to opcja porozumienia stron konfliktu, z tym że władza pójdzie na ustępstwa i ogłoszony zostanie termin nowych wyborów albo powołany rząd jedności narodowej. Nastąpią zmiany ustrojowe, ograniczenie władzy prezydenta, zmiany w sądownictwie i wznowienie rozmów stowarzyszeniowych z UE. Wariant możliwy jedynie przy olbrzymiej determinacji UE i USA, które podejmując prawdziwą ofensywę dyplomatyczną wpłyną na ukraińskich i rosyjskich polityków.


Ostatni wariant to opcja siłowego rozwiązania konfliktu. Władza licząc na zmęczenie protestujących może przeciągać rozmowy, i w każdej chwili (być może po igrzyskach w Soczi?) możliwe jest też przesilenie – zostanie wprowadzony stan wyjątkowy. Oznaczać to będzie wiele ofiar, pacyfikacji i przynajmniej kilka niespokojnych lat za naszą wschodnią granicą.


Który wariant jest najbardziej prawdopodobny – nie wiadomo. Komentatorzy i politycy często typują ostatni wariant, ale są bardzo ostrożni. Pytanie na ile „medialność” siłowego konfliktu nie sprawia, że jest tak często o nim głośno w mediach. Pojawiają się też hipotezy o wkroczeniu wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy. Rosja już pokazała podczas wojny w Gruzji, że nie zawaha się użyć siły w celu „ochrony” swoich obywateli, a tych na Ukrainie znajduje się sporo. Dlatego zarówno USA jak i UE powinny podjąć szereg stanowczych działań, które mogą zmienić bieg wydarzeń. Ostatnie działania polityków z tych krajów, a także rezolucja Europarlamentu dają nadzieję na przywrócenie ukraińskiej konstytucji z 2004 roku, co spowoduje (m.in.) osłabienie i zmniejszenie roli prezydenta. Co godne odnotowania – UE pokazuje zarówno kij, czyli sankcje dla osób odpowiedzialnych za brutalne represje, jak i marchewkę, czyli pomoc finansową i otwartą umowę stowarzyszeniową. I właśnie teraz jest czas na plan wzmocnienia ukraińskiej gospodarki, plan wyjścia z uzależnienia od rosyjskiej energii, programy stypendialne dla młodych i osłonowe dla starszych – działania te połączone z dyplomatycznymi staraniami mogą przynieść wymierne korzyści. Niezależna Ukraina, nawet z nacjonalistami przy władzy jest dla Polski mniejszym zagrożeniem niż Rosja z imperialistycznymi zakusami. A poza tym Ukraina to olbrzymi rynek zbytu, wielomilionowy rynek pracy, żyzne tereny, zasoby gazu łupkowego (…), więc integracja po prostu się opłaci!


Wydarzenia na Ukrainie to test zarówno dla UE jak i dla rządu RP, ponieważ, używając sportowej terminologii, po „pomarańczowej rewolucji” prowadziliśmy z Rosja 1:0, a teraz z własnej winy mamy wyrównanie. I jeżeli UE nadal będzie tak podzielona w kwestii polityki wschodniej, a polski rząd tak nieskuteczny w zabiegach dyplomatycznych, to możemy ze zdeterminowaną Rosją przegrać. Przegrana oznacza że w przyszłości trzeba będzie podjąć jeszcze większy wysiłek i ponieść jeszcze większe koszty żeby zabezpieczyć tą część Europy. Porażka UE obnaży kolosa o glinianych nogach, natomiast Rosja umocni się w roli światowego hegemona.

 

Jarosław Kożuch, ekspert Instytutu Kościuszki

Instytut Kościuszki

Facebook

Twitter

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka