Прес-службу партії Батьківщина
Прес-службу партії Батьківщина
Instytut Wolności Instytut Wolności
1164
BLOG

Tymoszenko – pani Trump?

Instytut Wolności Instytut Wolności Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Zastanawiając się nad tym, jaką prezydent może być Julia Tymoszenko, warto przywołać postać Donalda Trumpa. I nie chodzi tu tylko o podobieństwo w retoryce czy złotą fryzurę. Interesujące analogie można odnaleźć w sferze polityce zagranicznej. - pisze Maciej Piotrowski, ekspert Instytutu Wolności ds. Ukrainy. 


Czytaj więcej artykułów i sprawdź wyniki sondaży w projekcie #UkrainaWybiera: https://instytutwolnosci.pl/ukrainawybiera/


Anty- czy prokremlowska? Nieodpowiedzialna populistka czy dobra administratorka? Zależna od oligarchów czy niszcząca ich system? Chociaż Julia Tymoszenko jest obecna w polityce od 22 lat, to dzisiaj wielu obserwatorów nie wie, czego po niej się spodziewać. Jest tak, choć to jedna z najbardziej doświadczonych polityków w Europie. Tymoszenko dwukrotnie pełniła funkcję premiera Ukrainy, była też wicepremier (jeszcze w 1999). Ambicje prezydenckie przejawiała już w 2004, a próbowała je zrealizować w 2010 i 2014.

Tym razem, jej pozycja w wyścigu o najwyższą posadę nad Dnieprem jest wysoka jak nigdy. Tymoszenko lideruje w większości sondaży już od dwóch i pół roku (!). Dopiero ostatnie badania (koniec stycznia) pokazują, że szanse na zwycięstwo miałby również Wołodymyr Zelenski, ale jego elektorat jest dużo bardziej niepewny i chwiejny.

I mimo ostatnich sondażowych strat, to ona ma największe szanse na zwycięstwo w wyborach. To więc najwyższy czas, by zastanowić się, jaką prezydent może być Tymoszenko.

Dyskusja na ten temat już się w świecie zaczęła. Warty uwagi jest dwugłos zachodnich analityków: Andreasa Umlanda i Tarasa Kuzio, którzy publikowali swoje tezy m.in. na łamach New Eastern Europe, Atlantic Council, Vox Ukraine i Kyiv Post. Badacze ci spierają się, na ile niebezpieczna dla Zachodu jest postać Tymoszenko.

Kuzio widzi w niej populistkę, która planuje zerwać współpracę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (a za tym, jak pisze, ma nastąpić kryzys w stosunkach z Unią Europejską). Argumentuje też, że nie jest mile widziana przez administrację Stanów Zjednoczonych. Pisze o jej „antywojennym populizmie” oraz możliwości powrotu do wielowektorowości czasów Kuczmy (równoważenia wpływów Rosji wpływami Zachodu i vice versa). Jej rządy, wg Kuzia, mogą „doprowadzić do chaosu i niestabilności jak w czasach Juszczenki”.

Andreas Umland uspokaja i oponuje: pisze o tym, że Tymoszenko stworzyła najstabilniejsze ugrupowanie polityczne na Ukrainie, funkcjonujące od 1999, co jest wg niego „osiągnięciem i pozytywem dla ukraińskiej demokracji”. Umland przypomina, że partia Ojczyzna jest członkiem-obserwatorem w Europejskiej Partii Ludowej (Kuzio kontruje, twierdząc, że jej aktualne poglądy ekonomiczne przypominają bardziej europejski lewicowy radykalizm, czy też południowoamerykańskie eksperymenty, jak w Wenezueli). Niemiecki ekspert dostrzega też symbol progresu społecznego w tym, że prezydentem Ukrainy może zostać kobieta. Chwali ją za poważne podejście do kampanii: przygotowanie i szeroko zakrojone konsultacje programu – „Nowego Kursu Ukrainy”. 

  OSKARŻENIA USZTYWNIAJĄ KURS 

 

W celu przewidzenia potencjalnych efektów polityki Tymoszenko, warto zwrócić się do wspomnianej na początku postaci Donalda Trumpa. Co ich łączy?

Oboje są publicznie – słusznie czy nie – oskarżani o niebezpieczne związki z Kremlem. W kontekście Tymoszenko takie twierdzenia opierają się częściowo na domysłach i zmyśleniach, a częściowo na realnych faktach, jak jej zachowanie podczas rosyjskiej agresji na Gruzję w 2008. Oskarżanie byłej premier o współpracę z Rosją było w ostatnich miesiącach ulubionym motywem czarnego PR-u jej przeciwników, ale też analiz poważnych ośrodków. „Istnieje obawa, że głównym konsultantem i patronem politycznym Julii Tymoszenko w nadchodzących wyborach może się okazać Władimir Putin” – pisał wiosną Warsaw Institute. 

Donald Trump na zarzuty o związki z Rosją i dążenie do potencjalnego dealu z Putinem (nie rozważam tu, na ile były one związane z prawdą) odpowiadał dotąd nie retoryką, ale konkretnymi krokami w przeciwną stronę. Mógł tego nie chcieć, ale musiał być bardziej zdecydowany wobec Kremla, żeby te oskarżenia odeprzeć. Skutkiem tego było dozbrajanie Ukrainy Javelinami, czy też sankcje wobec Rosji. Wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, jego polityka nadal jest bardziej antyrosyjska niż np. działania Hillary Clinton jako sekretarz stanu (2009-13). 

Podobnie może być z Tymoszenko. Już na pierwszą falę krytyki odpowiedziała bilbordami przedstawiającymi jej twarz na tle flag UE i NATO. Także na inaugurującym jej kampanię „Forum Łączenia Ukrainy” kandydatka wiele mówiła o współpracy z zachodnimi sojuszami. 

Uważam, że ewentualna „prezydent Tymoszenko”, podobnie jak Trump, będzie musiała uważać na jakikolwiek krok, który można zinterpretować jako ustępstwo wobec Rosji. Za takie działania byłaby krytykowana bardziej niż bezsprzecznie prozachodni Petro Poroszenko czy Anatolij Hrycenko. 

Jest to istotne szczególnie dlatego, że Ukraińcy – jak pokazują badania – wybierają Zachód. 54% z nich zagłosowałoby dziś za wejściem do Unii Europejskiej, a tylko 9% chciałoby wejścia do rosyjskiej Unii Celnej (te i poniższe dane podane za badanie Rating Group z grudnia 2018). Opcja unijna wygrałaby w potencjalnym referendum w 20 z 25 obwodów kraju. Zwolenników NATO wśród Ukraińców jest 44% (przeciw jest 33%) i wygrywają oni w 17 z 25 obwodów.  

Warto też dodać, że na integracji z UE zależy 68% wyborców Tymoszenko (choć to nieco mniej niż u Poroszenki i kilku innych kandydatów). Ukraińcy, jak pamiętamy z 2013 roku, nie lubią, gdy bez ich woli zmienia się, czy też hamuje, geopolityczny kurs kraju. I nawet z okresu społecznej depresji (a w taki częściowo Ukraina wpada) łatwo ich wybudzić i zgromadzić na Majdanie.

Drugim ważnym podobieństwem Tymoszenko i Trumpa, jeśli chodzi o politykę zagraniczną, jest sprawa zaplecza politycznego. Mocne decyzje amerykańskiego prezydenta ws. Rosji częściowo kształtowali/wymuszali/realizowali republikańscy politycy i urzędnicy, tradycyjnie widzący na Kremlu wroga.

Za politykę międzynarodową w ewentualnym zespole Tymoszenko będzie odpowiadał Hryhorij Nemyria (wicepremier ds. integracji europejskiej 2007-2010) i Borys Tarasiuk (szef MSZ 1998-2000 i 2005-2007). To jedni z najbardziej doświadczonych ukraińskich polityków zajmujących się sprawami międzynarodowymi, nastawieni w pełni prozachodnio. І z pewnością, z nimi za plecami, Tymoszenko będzie trudniej podjąć nieodpowiedzialne decyzje w kwestiach międzynarodowych.

  DEMONTAŻ SYSTEMU – TYLKO CO PO NIM? 

Nie oznacza to oczywiście, że w mojej ocenie, Julia Tymoszenko za sterami Ukrainy będzie wiarygodnym i odpowiedzialnym politykiem, gwarantującym spokój i ciągłość przemian. Przede wszystkim niepokojące mogą być jej koncepcje w polityce wewnętrznej. Idea nowej konstytucji, kuriozalna propozycja systemu wyborczego, nowe instytucje jak np. Narodowe Zgromadzenie Samorządności złożone z „moralnych i duchowych autorytetów” – to świeże pomysły, bez większej tradycji w ukraińskiej debacie publicznej. 

Wydaje się, że za rządów Tymoszenko, Ukrainę czekałby okres turbulencji w polityce wewnętrznej. Efekt takiej sytuacji jest trudny do przewidzenia. 

Z pewnością rozpoczęcie projektu całkowitej przebudowy państwa nie odbije się neutralnie na kruchej dziś stabilności państwa ukraińskiego. Wymagałoby to olbrzymich finansów, poparcia międzynarodowego i zaufania obywateli, a także znakomitych kadr. Tylko niektóre z tych zasobów Tymoszenko posiada. Nie sądzę też, że taki system miałby szansę zadziałać lepiej niż obecny i że – jak twierdzi kandydatka – nowa konstytucja sama w sobie, z marszu zlikwidowałaby 80% zachowań korupcyjnych. 

Trudno rzecz jasna powiedzieć, ile z tych obietnic, pomysłów i haseł byłoby realizowanych w praktyce – bo Tymoszenko specjalnie je wyolbrzymia, przejaskrawia i ubiera w kiczowaty patos (co też wyraźnie łączy ją z Trumpem). Może przecież dojść do sytuacji, w której nowa prezydent obwini za brak efektów „oligarchiczny parlament” czy „wrogów z kraju i z zagranicy”. Niemniej jednak, chaos towarzyszący temu wszystkiemu, może nie wpłynąć pozytywnie na stan ukraińskiej gospodarki i wizerunek kraju za granicą. 

MIŁOŚĆ I NIENAWIŚĆ 

 

Ukraińcy dzielą się na tych, którzy kochają Tymoszenko i tych, którzy ją nienawidzą – tak jak Amerykanie Donalda Trumpa. W Polsce wielu z nas przejęło już wewnątrzamerykańską optykę, i przy ocenie każdej decyzji POTUS-a kieruje się emocjami i ideologicznymi sympatiami/antypatiami. Oceniając ukraińską politykę warto ich uniknąć i prowadzić spokojną dyskusję. Nie wpadajmy w panikę, powtarzając hasła o Tymoszenko jako szpiegu Putina. Ale też czytajmy jej program i słuchajmy wypowiedzi, by wiedzieć, co planuje w polityce wewnętrznej. Oparte o to dyskusje przyniosą nam więcej niż emocjonalne wypowiedzi .


Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego. Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka