Ja wiem Ja wiem
292
BLOG

Kto na nich głosuje i dlaczego

Ja wiem Ja wiem Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Każdy ze zdziwieniem zadaje sobie czasem to tytułowe pytanie, myśląc oczywiście o partii, której nie lubi, nie akceptuje i nie rozumie. Zarówno wyborcy PiS zastanawiają się, czemu jeszcze ktoś ufa totalnym i głosuje na tych ... (i tu wszystko co najgorsze), jak i przeciwnicy PiS nie mogą się nadziwić, ilu obywateli bezmyślnie dało się kupić i popiera tych ... (analogicznie). Aby zrozumieć motywacje wyborców należy spojrzeć na ich wybory tak, jak oni je widzą, a nie ich przeciwnicy. 

W Polsce dominuje oddawanie głosu przeciwko komuś, a nie konkretnie na kogoś, bo najzwyczajniej rozsądnie nie chcemy się sfrajerować, a powszechnie wiemy, że nie warto ufać politykom. Wybieramy zatem zgodnie z przysłowiem "wróg mojego wroga..." najbardziej zawziętego przeciwnika naszego przeciwnika. Nie musi on być zatem święty. Wystarczy by był zawzięty i zdeklarowany, by stał się na czas walki naszym przyjacielem. Analizując motywacje wyborców trzeba zatem przetoczyć obraz, jaki mają swojego przeciwnika, a nie wybrańca.

Wyborcy opozycyjni do Prawa i Sprawiedliwości widzą ich nazwę i intencję w stylu Prawo boskie i nasza sprawiedliwość. Dla niewierzących prawo boskie to niemal synonim szariatu, a nasza sprawiedliwość to chłopska samowola. Porównywanie Kaczyńskiego do Piłsudskiego oprócz śmiechu wywołuje co najwyżej skojarzenia z zamachem na demokrację i przejęciem władzy siłą, rządzenie twardą ręką i to jeszcze z Sulejówka, czyli z tylnego siedzenia. Kpina z demokracji. 
Zatem głosując na totalną opozycję faktycznie wyborcy wierzą, że uchronią Polskę od religijnego fanatyzmu, totalitaryzmu i faszyzmu lub nacjonalizmu. Wolą przy tym wybrać pospolitych oszustów i cwaniaków, bo nie są tak groźni jak fanatycy i szaleńcy. Mogą być też postkomuniści, czyli nawróceni już europejscy socjaliści. Nie przeszkadza też gej, a nawet znany stary przedawniony pedofil, gdyby tylko kandydował, pod warunkiem bycia przeciwnikiem kościoła. Cel uświęca środki. Feministki, ekolodzy, wegetarianie, zboczeńcy i dziwacy mimo swojego fanatyzmu to nie fanatycy religijni, a wręcz zazwyczaj przeciwnicy kościoła. To wystarcza, by ich akceptować. Tolerancja w zbiorowisku wielu sojuszników to konieczność.

Wyborcy prorządowi w Platformie obywatelskiej widzą cwanych obłudników gotowych sprzedać ojczyznę. Pod płaszczykiem nowoczesności i europejskości chcą zatarcia granic i przeniesienia się za swoje zasługi do Brukseli. Kolejny twój ZSRR, ale zachodni.
Aby pokonać targowiczan warto zrobić coś wbrew wszystkim, przewrócić stolik, zerwać się z uwięzi i zaryzykować gniew sąsiednich imperiów, byle nie oddać się bez walki. Zawsze pozostaje przecież możliwość wytargowania lepszych warunków, zanim ulegniemy. Jako sojusznik nie przeszkadza nawet były bankier sprzedający kredyty indeksowane do Franka pod kłamliwą nazwą "kredytów walutowych", bo z całym światem się nie wygra, a pieniądze na wojnę są niezbędne. Nie przeszkadzają kapłani, którzy sami nie podążają w kierunku, który sami wskazują wiernym, byle tylko ilość szabel przy urnie rosła. Podobnie cel uświęca środki, dlatego sądy i konstytucja, albo będą współpracowały, albo pójdą pod nóż. 

Można dodać parę innych motywacji wyborczych, ale im bardziej niszowe, tym bardziej związane z konkretnymi nie zawsze czystymi interesami. Ważniejszy jest motyw przewodni dowodzący ich racji.

Zwolennicy opozycji pocieszają się, że należą do lepiej wykształconej, bogatszej i oświeconej grupy wyborców. Prawda jest jednak nieco inna. Podlegali indoktrynacji na studiach prowadzonej przez środowiska uczelniane, które podobnie jak w sądach są dość autonomiczną i nieczyszczącą się przechowalnią postkomunistycznych elit, czyli kiedyś wierzących w komunizm, a teraz oczywiście wierzących w socjalizm pod patronatem EU. Taką nową nowoczesność mają wciśniętą do młodych głów. Nic więcej od religijnego chłopa o polityce nie wiedzą, bo czytają tylko nagłówki i oglądają memy - taka to wyższość kulturowa naszych absolwentów. Bogatsi są, bo graniczą z bogatszym krajem, co usprawnia robienie interesów, lub faktycznie są zabieganymi przedsiębiorcami lub specjalistami, którzy nie mają czasu na zgłębianie polityki, więc co najwyżej czytają wygodne jednostronne streszczenia utwierdzające ich w studenckiej wyzwolicielskiej z ciemnogrodzkiego myślenia indoktrynacji. Część swojego majątku mają kosztem rodziny i innych niedocenianych przez nich wartości w życiu. Dzietność spadła do takiego poziomu, że albo sprowadzimy imigrantów z obcych kultur, albo sami przyjadą na czołgach, gdy zabraknie u nas rąk do trzymania karabinów. To już chyba każdy przyzna, że lepsza własna patologia, niż obca, ale tego jaśnie oświeceni nie ogarniają. Zajęci są dniem dzisiejszym.

Zwolennicy rządu natomiast to rdzenni Polacy, a nie przesiedleńcy niewiadomego pochodzenia. Są wierzący i moralni, co wystarcza, by stawiać siebie po stronie dobra. A jak to wygląda obiektywnie? Umiarkowane mieszanie się kultur daje zazwyczaj lepszy wynik, bo pozwala wyeliminować najgorsze zwyczaje nietolerowane przez innych. Tereny odzyskane nie są zatem przesiąknięte propagandą patriotyczną sugerującą, że obywatel jest dla państwa, zamiast państwo dla obywatela. To samo tyczy wiary. Już sama wiara według fanatyków jest ważniejsza, niż bycie dobrym ateistą, co całe szczęście nawet papież niedawno obalił. Świat nie jest taki prosty i czarno biały, że jest bezwzględne dobro i zło. Dla jednego coś jest dobrem, gdy dla innego równocześnie złem. Nie dostrzeganie dobra w przeciwniku, a zła w swoich szeregach jest na pewno nie jest dobrem dla społeczeństwa, a wynika z ograniczenia i egoizmu. Po tej stronie zatem dominuje staroświecka propaganda, czyli konserwatyzm jeszcze przed komunistyczny. Intencje znowu mają być dobre, ale idea jest tak wypaczona, że od korzenia rdzenni Polacy i katolicy przesiąknięci są nieludzkimi tradycjami (boskimi i wyższymi).

Czy obie strony są zatem siebie warte? Ja pisałem o motywacjach wyborców, nie polityków i grup interesów. Te natomiast mogą być dla Polski i Polaków lepsze lub gorsze, ale nie zawsze są jawne, by nie zniechęcić wyborców emocjonalnych.

Ja wiem
O mnie Ja wiem

Piszę tylko, co wiem lub się domyślam. Więcej można przeczytać w książce "Wielki Bum... cyk, cyk - dialogi Geda" zainspirowanej obecnycnymi wydarzeniami na świecie. https://drive.google.com/file/d/1ohAGz8iWa0_i1NfWcQSBxobp2fLbOy8H/view?usp=sharing

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka