sprite sprite
263
BLOG

Rozwiązanie problemów z polską oświatą podstawową, z jej poziomem merytorycznym i moralnym

sprite sprite Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Wychodzimy tutaj z następujących przesłanek:  

  

1. ”Markę” polskiego kształcenia definiuje miejsce poza trzecią setką na tzw. liście szanghajskiej.  

2. Wybitne jednostki, młodzi Polacy o których czasem donoszą media, sukcesy swoje osiągają nie DLATEGO, że poziom kształcenia jest wysoki, ale głównie POMIMO tego poziomu, napędzani osobistymi motywacjami i pasją.  

3. Wykładowcy wyższych uczelni twierdzą, że z roku na rok nowy narybek prezentuje niższy poziom wiedzy, który zbliża się do dramatycznego, proszę popytać.  

4. Przedmioty ścisłe – leżą, bo są „za trudne” dla pacjenta systemu oświaty, a to one głównie generują innowacje i dobrobyt narodu, obecnie po szk. podstawowej to poziom (przepraszam) bliski debila,  

5. Efekt? Większość woli do „korpo”, albo do „Niemca”, albo nawet do McDonalda (tak, znam robiących tam karierę), bo „kasa” – taki horyzont. Nawet tekstowe zadania z matematyki (tak, tak!) w tym praktycznym kierunku przygotowują pacjenta,  

6. Strajkujący nauczyciele domagają się wynagrodzeń zbliżających się wysokością do pensji profesora uniwersyteckiego („ale jaja, ale jaja”, wiedzieli Państwo o tym? - pytam tych z odbiornikami Nielsena przyspawanymi do TVN),  

7. I tu zbliżamy się do sedna.  

  

Chcąc uporządkować segment uczelniany (analogia) Niemcy wkrótce po zjednoczeniu jednym aktem zwolniły wszystkich profesorów z NRD, i natychmiast rozpoczęły ponowny nabór z tej samej puli, ale z kluczem kompetencyjnym, wykluczając agentów STASI i im podobnych. W Polsce aż się prosi o podobny manewr w segmencie podstawowym - przy czym chodzi tu o metodę a nie o wymienione didaskalia.  

  

1. Drastyczna redukcja zatrudnienia, aby dostosować pensum do standardów EU, umożliwi gwałtowne podniesienie zarobków, do poziomu znacznie przekraczającego obecne żądania.  

2. W oświacie od dawna obowiązuje dobór negatywny: studenci, którzy nie dostali się na wybrane kierunki, lądują na znacznie łatwiejszych odpowiednikach pedagogicznych. To gwarantuje stały wzrost niekompenencji dydaktycznej na jednego ucznia w Polsce. Dlatego w okresie przejściowym, albo i docelowo, stworzenie szybkiej ścieżki kontaktu z uczelniami pozwoliłoby na gwałtowny skok jakościowy, ale i moralny (tak, wiem: uczelnie jednak, jakimi by one nie były, to jest zupełnie inny świat, poddawany zupełnie innym ciśnieniomm niż statystyczny „pokój nauczycielski” z problemami typu „jak najlepiej nazwać chomika”, co i tak ostatecznie robią dzieci).  

3. Co skłoni świat uczelniany do zainteresowania kształceniem podstawowym? Już było wyżej: zarobki, zbliżone do uczelnianych, stworzenie możliwości odpowiednio skonstruowanych stałych kontraktów finansowych dla doktorantów, może i profesorów. Czy doktoranci byliby zainteresowani? Coś mi się wydaje, że to pytanie retoryczne.   

4. Jedynie działając niestandardowo możemy się zmierzyć z tym całym badziewiem i ciągłą niemożnością. Tym sposobem szacunek do zawodu i „powrót etosu” zostanie wygenerowany dwutorowo: przy pomocy pieniędzy i gwarancji jakości. Czy zapłacimy za to? TAK! Policzmy to jednak dobrze: sądzę że zapłacimy znacznie mniej niż do tej pory i ze znacznie lepszym efektem.  

  

Taka propozycja. Na koniec wypada pozdrowić wszystkich strajkujących.  


sprite
O mnie sprite

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo