Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski
119
BLOG

Z pozycji suwerena

Krzysztof Kłopotowski Krzysztof Kłopotowski Polityka Obserwuj notkę 0

 

     Kto ma media, ten ma państwo. Komu więc służą media w Polsce? Na pytanie redakcji Arcanów starałem się odpowiedzieć z pozycji suwerena. Mam jednak wrażenie, że popełniłem pewne nadużycie. Nie całkiem czuję się suwerenem w kraju, jak wielu ludzi mi podobnych tudzież może wielu moich czytelników. Zresztą, oceńcie sami. To wszystko są tylko hipotezy, dopiero do sprawdzenia przez badaczy.

   Tekst znajduje się w najnowszym numerze Arcanów, który już wchodzi do sprzedaży. Część materiału wziąłem ze swojego bloga, ale dopiero teraz, z Ameryki, ujrzałem problem w szerszej perspektywie.

Komu służą media w Polsce

   Wnikliwe pytania w ankiecie Arcanów na temat mediów i ocalenia przestrzeni publicznej dla poważnej debaty w Polsce domagają się równie wnikliwych odpowiedzi. Jest to trudne z powodu umysłowego zastraszania Polaków, żeby nie dostrzegali słonia stojącego w salonie.

 

   Pytanie pierwsze: Kto rządzi mediami? A czyż tego nie wiadomo? Odpowiadam będąc akaurat w Ameryce, gdzie mediami rządzą Amerykanie żydowskiego pochodzenia, którzy mają rewolucyjną misję wobec chrześcijańskiej kultury Stanów Zjednoczonych. W ramach tradycji "niesienia światła dla narodów" dążą do kilku celów:
1. Wpoić chrześcijanom poczucie winy za kulturę przenikniętą antysemityzmem, która umożliwiła Holocaust.
2. Ośmieszać i zwalczać kościół katolicki jako najpotężniejszą instytucję chrześcijaństwa winną wpojenia masom antysemityzmu i wykluczania Żydów.
3. Całkowicie oczyścić z chrześcijaństwa przestrzeń publiczną.
4. Podważać spoistość społeczeństwa chrześcijańskiego przez szerzenie indywidualizmu i relatywizację wartości, gdyż tylko w takim społeczeństwie mniejszość żydowska czuje się bezpiecznie.
5. Propagować multikulturalizm i masową imigrację z powodu jak wyżej.
6. Kwestionować dumę narodową kraju gospodarza jako przejaw patologicznego nacjonalizmu, też z powodu jak wyżej.
7. Propagować swobodę obyczajową, zwłaszcza seksualną i podążanie za przyjemnościami, bo taki jest popyt mas, a można na tym skorzystać powiększając swą przewagę.
   Program jest realizowany pod najszlachetniejszymi hasłami uniwersalnego humanizmu. Z obawą wymieniam te cele, gdyż brzmią jak zarzuty skłaniające do antysemickich odruchów. Trzeba więc pamiętać o długiej i zawinionej przez Kościół tradycji prześladowań Żydów i upokorzeń dla których brak nam wyobraźni. To usprawiedliwia atak na instytucje wrogiej kultury chrześcijańskiej. Łatwo zapominamy, że krzyż jest znakiem ich własnej, odwiecznej i realnej męki a nie - mitycznej ofiary odległego i ich zdaniem fałszywego boga.

Rywalizacja o wpływy i zasoby
   Badacz wpływu judaizmu na kulturę współczesną Kevin Macdonald twierdzi w swoim dziele "The Culture of Critique", że w podanych celach zawarta jest strategia ewolucyjna przetrwania Żydów jako odrębnej grupy etnicznej wśród innych narodów. Osłabia pozycję nie-Żydów w rywalizacji o władzę polityczną, pieniądze i wpływ na wyobraźnię mas. Powodujący fragmentaryzację społeczną i rozkład rodziny typ kultury - nie szkodzi jednak Żydom, gdyż mają głębiej wpojoną spoistość grupową i wartości rodzinne, między innymi dzięki przekonaniu o wyższości moralnej i umysłowej nad innymi ludźmi. Potwierdzają to niezwykłe osiągnięcia w nauce, sztuce i biznesie.
   Macdonald zastrzega, że nie ma dowodów, aby poprawa konkurencyjności była zamierzonym skutkiem dywersyjnych nurtów intelektualnych stworzonych przez Żydów: marksizmu, radykalnej lewicy, psychoanalizy i szkoły frankfurckiej badań społecznych, które przeniknęły kulturę Zachodu. Jest to jednak skutek realny i dla nich korzystny. Rewolucja antychrześcijańska odbywa się pod pięknymi hasłami wolności i tolerancji lecz jest to złudzenie rewolucjonistów. Realizują własne interesy, czasem nieświadomie a czasem świadomie oszukując siebie i innych szlachetnością motywów.
   Żydzi weszli do elity intelektualnej Stanów Zjednoczonych i nadają jej kierunek dzięki wysokiej inteligencji (przeciętny wskaźnik IQ wynosi 117, przy przeciętnej dla reszty 100), kreatywności i niestrudzonej pracy. Jest to więc zasłużona pozycja, zdobyta na wolnym rynku idei. Odnieśmy ten obraz do Polski z pytaniem jak sprawdza się u nas? Równie dobre rzeczy można powiedzieć o Polakach żydowskiego pochodzenia z jednym zastrzeżeniem: nader wysoką pozycję w mediach i kulturze zawdzięczają nie tylko swym talentom. Zawdzięczają także brutalnemu ich narzuceniu Polakom etnicznym w roli nowej elity, przez ZSRR. Zostali osadzeni przez armię sowiecką po wyniszczeniu i wymordowaniu tradycyjnej elity narodowej. To nieprawe wydziedziczenie bardzo utrudnia swobodną debatę budząc zrozumiały lęk przed odwetem.

Gazeta Wyborcza w strategi judaizmu
   Znacznie większa wolność słowa i nauki w Stanach Zjednoczonych umożliwia tam prowadzenie badań, o których w Polsce medioznawcy boją się pomyśleć. Dlatego pytanie ankiety o "żródła prądu ideologicznego, który popycha TVN i Gazetę Wyborczą" rozbija się o mur naszej niewiedzy. Rodzi też następne pytania. Na przykład, czy i w jaki sposób Gazeta Wyborcza realizuje strategię przetrwania judaizmu w polskim otoczeniu? Jest to interesująca hipoteza badawcza, gdy spojrzeć na siedem celów wymienionych na wstępie. Wyglądają znajomo z łamów Wyborczej. Jednak jest to tylko hipoteza. Należy zbadać środowisko, którego Gazeta jest emanacją i wizję społeczeństwa, jakie zamierza stworzyć w naszym kraju. Zanalizować światopogląd i program kierownictwa, źródła inspiracji, finanse, okoliczności zakładania redakcji i jej życie wewnętrzne i dopiero wtedy poddać ocenie polskiej opinii publicznej. Jako wzór może służyć opasły tom "The Trust", monografia "The New York Timesa", za którą autorzy Susan E. Tifft i Alex S. Jones dostali nagrodę Pulitzera. Kto napisze takie dzieło o GW?
   Pod względem wpływu na bieżącą politykę i stan naszej świadomości Gazeta jest zjawiskiem niemal bez precedensu. Może w czasach Rewolucji Francuskiej wychodził dziennik o podobnym znaczeniu. Może leninowska "Prawda" wczesnego bolszewizmu była tak ambitna przy tworzeniu "nowego człowieka", chociaż tylko jako tuba partii. Natomiast Wyborcza to samodzielny ośrodek władzy, który próbuje stworzyć nowego Polaka. Ma być przepojony poczuciem winy za Jedwabne, Marzec i pogromy, o których nie wolno mu zapomnieć, ale powinien puścić w niepamięć zbrodnie żydokomuny. Ma być zawstydzonym własnym narodem, letnio religijnym, rozwiązłym seksualnie indywidualistą i Europejczykiem ślepym na etniczne różnice interesów choć z wiadomym skutkiem dla rywalizacji o wpływy w świecie. Wywiad byłego pracownika Michała Cichego dla Dziennika na temat życia wewnętrznego i celach redakcji potwierdza hipotezę o realizacji w Gazecie ewolucyjnej strategii judaizmu, którą narzuca innym mediom. Dzieje się to z udziałem Polaków przekupionych, przestraszonych lub niedoinformowanych oraz garstki aniołów w ludzkiej skórze.
   W świetle tej hipotezy zarzuty pod adresem Wyborczej o zdradzie narodowych i społecznych ideałów Solidarności są uzasadnione lecz bezpłodne. Nie mogło być inaczej. Środowisko byłej żydokomuny, chciaż heroicznie wychodziło z komunizmu w latach 1970 i 1980 wiele dobrego robiąc dla Polski, to musiało obawiać się rozliczeń przez choćby część Polaków. A co najmniej podważenia swojej pozycji przywódczej przez niedobitki elity narodowej, które uszły z pogromu nazistowskiego i po wojnie komunistycznego. Dlatego Wyborcza podjęła próbę stworzenia nowego Polaka według programu judaizmu, który podałem wyżej na przykładzie Stanów Zjednoczonych. Gdyby Adam Michnik miał rzeczywiście decydujący wpływ na swą gazetę, to ten program byłby ważniejszy od pieniędzy. Ale to również tylko hipoteza wymagająca sprawdzenia przez rzetelne badania

Fałszywe znakomitości TVN 24
   Czy mediami rządzi tylko materialny interes? - pyta autor ankiety. Pieniądze są ważniejsze niż ideologia dla kierownictwa TVN, telewizji, która też wymaga zbadania biografii dysponentów, źródeł finansowania, sposobów rekrutacji kadr, założeń programowych, treści i warsztatu dziennikarskiego programów. Koncern ITI, właściciel TVN, zamierza wyprzeć Agorę, wydawcę Wyborczej, z pozycji głównego ośrodka demokracji medialnej w tym katolickim kraju. Nie darmo tworzy sobie telewizję religijną i kupił udziały w Tygodniku Powszechnym. Trzeba więc uważnie przyjrzeć się nowym rozgrywającym.
   Z braku naukowych opracowań polegam znów na intuicji. Sądzę, że kanał informacyjny TVN24 powstał dla podmiany życia duchowego przez widowiskowy spór polityczny dla półinteligentów oraz przerabianiu inteligentów na ludzi podobnie niedojrzałych. Wiemy, jak tam wygląda debata: Siedzą dwa lub trzy muppety w rzędzie, łapka na łapkę wyłożone na blat stołu i się przekrzykują pod okiem redaktora. Dramat jest potrzebą ludzką więc widzowie dają się złapać na ten wabik sporu. W nocy zaś "Szkło Kontaktowe" zaczyna zbierać brudną pianę dnia.
   TVN24 nie tylko obnaża jakość naszej klasy politycznej lecz jeszcze ją - obniża. Politycy stali się w Polsce "celebrities", jak w nieco szczęśliwszych krajach gwiazdy ekranu i estrady. Realna celebrity w przemyśle rozrywkowym musi się starannie stworzyć, mieć dorobek a przynajmniej wybitną urodę lub złą lecz kuszącą sławę. To wymaga pracy i charakteru, ciekawej osobowości, talentu. A politykiem, zwłaszcza posłem, może zostać byle kto z partyjnej nominacji. Czasem jest to pusty garnitur, jednak reprezentuje jakieś interesy sprzeczne z innymi. Wzbudza więc emocje, które prawdziwy celeb wywołuje dzięki osobistym zaletom i wadom. 
  Kto ogląda wieczorem TVN24 może mieć wrażenie, że bierze udział w dramacie obywatelskim ważniejszym, niż filmy czy seriale nadawane na innych kanałach o tej porze. Ale moim zdaniem głębszy wgląd w ludzkie potrzeby i świat daje publiczności fabularna fikcja. Dramat obywatelski miałby rzeczywiście większą wagę, gdyby dziennikarze byli bezstronni, wnikliwi i nie pozwalali w studio na pyskówki. Gdyby redaktorzy dbali o wyższy poziom umysłowy sporów, zyskalibyśmy uporządkowane informacje. Życie publiczne stałoby się przejrzystrze. Jest to w to interesie polskiej demokracji. Ale czy leży w interesie dysponentów TVN24? To dopiero wymaga zbadania. Nędza umysłowa jest sprzeczna z pierwotnymi zamiarami twórcy twórcy TVN, Mariusza Waltera. Może być tylko skutkiem rynku. Przecież manipulować umysłami można również na wysokim poziomie intelektulanym.

Polityka jako biznes rozrywkowy
   Przy braku solidnych opracowań medioznawczych muszę zdać się na blogosferę. W Salonie24 jeden z blogerów cytuje dokumenty z których wynika, że w TVN znalazły się pieniądze NFOZZ dzięki pomocy ludzi WSI. Jest to zeznanie Grzegorza Żemka oskarżonego w aferze NFOZZ. Z kolei Mariusz Walter był polecany w połowie lat 1980 generałowi Kiszczakowi przez rzecznika władz stanu wojennego Urbana jako zaufany fachowiec telewizyjny, który może robić propagandę PZPR i esbecji. (http://cogito.salon24.pl/77680,medialne-sluzby-informacyjne) Zanim jakiś badacz mediów wyciągnie z cytowanych na blogu dokumentów stanowcze a przykre wnioski, musi przeprowadzić krytykę źródeł, wykorzystać inne, umieścić w szerszym kontekście historycznym i docenić TVN jako promotora nowoczesności w zacofanym kraju. Lecz już można przyjąć hipotezę, że TVN24 celowo tworzy chaos informacyjny. Głośnym sporem zaspokaja potrzebę dramatu bez stawiania krytycznych wymagań. Daje wrażenie widzom, że biorą udział w czymś decydującym natomiast szumem odwraca uwagę od ważnych informacji, kto tu nimi rządzi. Kryje w ten sposób prawdziwy mechanizm życia publicznego.
   Jeśli wpis blogera jest trafny, to czy TVN może zależeć na przejrzystości polityki w Polsce? Jako twór fachowca jest bardzo dobra warsztatowo. Jednak czy uczciwa? Nie odmawiam hurtem uczciwości dziennikarzom TVN24. Na pewne tematy i w pewnych warunkach rzetelna prezentacja jest dla nich możliwa. Ale każdemu zdarzają się odchylenia od bezwzględnego umiłowania prawdy. Każdy może być rzetelniejszy w doborze tematów, rozmówców, sposobie rozmowy i wnikliwości. Także od tego zależy ogólna wymowa przekazu. Nie wystarczy, że do sporu zaproszą rzeczników stron jakiegoś konfliktu. Ważna jest także jakość tych rzeczników.
   Dlaczego być może porządni dziennikarze poszli na podejrzany układ z pracodawcą? Myślę, że dysponenci TVN24 przedstawili swój interes polityczny jako czysty biznes. Starczyło przymknąć oko, aby dostrzec tylko to, co wygodne, czyli - prywatna telewizja musi dbać o dużą oglądalność. Widzowie chcą dramatu bez wysiłku umysłu. Dajmy czego chcą. Chcą poczuć puls świata, więc dajmy wiadomości od rana do wieczora. Pragną komfortu cywilizacyjnego? To dajmy im posmak nowoczesności zamiast rzetelności, bo rzetelność wymagałaby natężenia od was woli i odwagi, zwłaszcza w kraju na niejasnym etapie przejściowym. Lepiej więc pokazywać szaleńca, błazna, hucpiarza w roli polityków, niż ludzi poważnych. Ta oferta dla półinteligentów jest kusząca także dla inteligentów zmęczonych po dniu pracy. Dzięki temu my sprzedamy reklamy a wy zarobicie na swoją zapłatę. W ten sposób celowo - ale jest to tylko hipoteza badawcza - obniżono wymagania wobec polityki, aby dysponentom mediów łatwiej było rządzić społeczeństwem przez skołowanych liderów opinii, którzy oglądają TVN24. Chętnie poznam dowód, że jest inaczej.

Czyje media, tego państwo
   Czy w demokracji parlamentarnej można rządzić na przekór parlamentowi? Nie można. A czy w demokracji medialnej można rządzić wbrew mediom? Nie można. Zaś na pytanie wprost ankiety, czy istnieje przestrzeń publiczna poza mediami, odpowiedź jest również negatywna. W świecie współczesnym - nie istnieje.
   W tym pytaniu odczuwa się jednak chęć zadania innego - o możliwość rekonkwisty przestrzeni publicznej przez polską elitę narodową. Niestety, odpowiedź musi być negatywna. Rekonkwista grozi śmiałkom polityczną śmiercią lub kalectwem. Obawa rekonkwisty jest wszak prawdziwym powodem nieubłaganej wojny kulturowej wydanej PiS przez postkomunistyczne media i akademię. Nie można wbrew tym środowiskom rządzić krajem należącym do Unii Europejskiej. PiS spróbował bowiem rekonkwisty terenu od byłej żydokomuny - co nie miało nic wspólnego z antysemityzmem i - odzyskania pola od byłej polkomuny, pomimo słabości politycznej i intelektualnej partii, przy wysokiej sprawności umysłowej zaledwie kilku jej przywódców. Dlatego rekonkwista nie mogła i może się udać. Niby jest rzeczą oczywistą, że naród dominujący liczbowo na swoim terytorium nadaje ton kulturze, lecz to niepisane "prawo" skutecznie podważyły w Polsce wielkie straty w czasie wojny i komunizmu poniesione przez warstwę ludzi dojrzałych umysłowo.
   Modelem stosunków polsko-żydowskich powinien być list naszych biskupów do niemieckich ze sławną frazą "przebaczamy i sami prosimy o przebaczenie". Obie strony mają sobie wiele win do wyznania. Wykluczmy z góry rekonkwistę. Mówmy raczej o kohabitacji i wzajemnej adaptacji. Odpowiedzią na polonizację Żydów niechaj będzie judaizacja Polaków, czyli przyjęcie tych cech judaizmu, które zapewniają sukces w nowoczesnym świecie. Polacy żydowskiego pochodzenia wywodzą się z rodzin nienawidzących i gardzących polskością. Ale w następnych pokoleniach wielu stało się patriotami i często cennym nabytkiem dla kultury i polityki polskiej, mimo mrocznej przeszłości przodków oraz własnej. Z kolei Polacy etniczni powinni przejąć szacunek dla wiedzy, staranne wychowanie potomstwa, solidarność grupową, przedsiębiorczość, stanowczość, twórczy umysł i ambitną samodzielność Żydów. Są to cechy, które wymienia Steven Silbiger w książce "The Jewish Phenomenon. Seven Keys to the Enduring Wealth of a People" z zachętą aby uczyć się sposobów sukcesu.
   Zmiana charakteru narodowego to proces długi i bolesny. Tymczasem konkurencja o władzę, wpływy i pieniądze jest już rzeczywistością. Trzeba więc poszerzać obszar debaty na ten temat. Nazywać publicznie rzeczy po imieniu, żeby poprawić swoje szanse nie dając się zastraszyć w rywalizacji o wpływy. Dlatego piszę wprost, jak objawiają się w mediach konflikty interesów między Polakami różnego pochodzenia etnicznego. Przestrzenią otwartej debaty są tylko wydawnictwa niszowe i blogosfera. Jednak ten, kto dzisiaj kontroluje obieg informacji głównego nurtu, straci z czasem na znaczeniu z powodu schyłku prasy a wzrostu zasięgu i roli internetu
   Co zawsze pozostanie niezastąpione, to szukanie i sprawdzanie faktów przez media i naukę. Potrzebny jest do tego kosztowny aparat dziennikarski i badawczy. Opinie są tanie. Łatwo je pisać na blogach. Ważne, aby wynikały z informacji rzetelnych. Dlatego nic nas nie zwalnia z twardej obrony wolności myśli, badań i słowa w instytucjach głównego nurtu kultury, gdzie powstaje wiedza narodu o sobie.

 

 

 


 

 

W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka