yadire yadire
869
BLOG

Znicze we mgle

yadire yadire Rozmaitości Obserwuj notkę 11

10 kwietnia 2010 roku przed godziną szóstą, po nocy solidnej, studenckiej imprezy, wyjechaliśmy do Warszawy z grupą moich przyjaciół, tak jak ja członków Młodych Socjalistów. Z powodu kaca droga minęła nam wesoło, pamiętam, że na zewnątrz panowała mgła i co jakiś czas siąpił deszcz. Jechaliśmy na kongres, zwołany właśnie na ten weekend.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, było już chyba po dziesiątej. Błąkaliśmy się po ulicach stolicy, nie mogąc odnaleźć drogi na ulicę Koszykową. W tym czasie zaczęli dzwonić do nas znajomi z Torunia. Ponieważ pochodzili z naszego wspólnego grona, sensacyjne doniesienia o śmierci prezydenta uznaliśmy za żart. Towarzystwo zawsze traktowało nas jako grupę niekoniecznie poważnych lewicowych świrów, dlatego żart o upadku rządu był całkiem realistyczny. 

Dowiedzieliśmy się od mieszkanki Warszawy. Wciąż nie mogąc trafić zapytaliśmy o drogę. Na odchodnym zapytałam z niedowierzaniem, czy doniesienia o wypadku są prawdziwe. Liczyłam na śmiech lub zdziwienie. Kobieta tylko skinęła głową i odeszła.

Pamiętam, że pierwszym, co przyszło mi na myśl, było skojarzenie z serialem Agnieszki Holland - "Ekipa". Pamiętam, że zakończenie serialu było tak nieprawdopobne, że ciekawe. I nagle stało się ono rzeczywistością, i to na taką skalę, jakiej nikt nie mógł sobie wyobrazić.

Mimo że znaleźliśmy się w samym centrum wydarzeń, mieliśmy ograniczony dostęp do informacji. Na blisko setkę osób, wyposażeni byliśmy może w dziesięć laptopów z połączeniem do internetu. Kiedy wszyscy się zebraliśmy i zmarłych uczczono minutą ciszy nie mieliśmy pojęcia, kto dokładnie znajdował się na pokładzie samolotu.

Potem dotarła do nas informacja, że była tam Izabela Jaruga-Nowacka, którą wielu z nas bardzo dobrze znało i podziwiało.

 

Tamten dzień pamiętam jako bardzo chaotyczny. Obrady kongresu zawsze wzbudzały emocje, tym razem nie mogliśmy nie myśleć również o wydarzeniach ze Smoleńska, nawet jeśli często głośno krytykowaliśmy poczynania rządu.

Pamiętam jeszcze, jak z częścią osób wyszliśmy z Koszykowej około 17, by udać się pod Pałac Prezydencki. Były tam tłumy, pamiętam słońce, pamiętam harcerzy układających kwiaty pod bramą, pamiętam samochody BORu próbujące przejechać wśród tłumu. Pamiętam też młodą parę wychodzącą z pobliskiego kościoła. Byłam bardzo zdenerwowana tym chaosem wokół, nie dotarło wtedy jeszcze do mnie, co właściwie się wydarzyło. Świadomość przyszła następnego dnia rano, kiedy po śniadaniu poszliśmy tam raz jeszcze. Tym razem panowała cisza, właściwie miałam wrażenie, że słyszę jak płoną znicze. Gdy podeszło się bliżej bram pałacu, można było poczuć unoszące się od nich ciepło.

To bardzo mocno oddziaływało na ludzi. Żałuję, że później zrobiono z tego wszystkiego polityczno-wyborczą szopkę.

yadire
O mnie yadire

Jaka jestem? Lepiej, niż jakikolwiek opis, odda to treść bloga. Z niej aż nadto po oczach bije mojszość.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości