Leontinoj Leontinoj
235
BLOG

Zapora nie do przejścia

Leontinoj Leontinoj Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Wydarzenia ostatnich lat, uruchamiające zapomniane machiny imperialnych dążeń, nobilitują ofiarę wszystkich, którzy stawiali im czoła w latach minionych. Szczególne miejsce w panteonie odważnych i bezkompromisowych zajmują Żołnierze Wyklęci, którzy opór wschodniemu totalitaryzmowi stawili w chwilach jego największego tryumfu.

Odtwarzanie ich prawdziwych historii po latach przekłamań i fałszów stanowi swego rodzaju fenomen, zważywszy na fakt iż pamięć potomnych była wszystkim na co mogli liczyć podejmując swą beznadziejną walkę. Jedną z bardziej niesamowitych kart zapisanych w księdze pamięci Żołnierzy Wyklętych, jest historia majora Hieronima „Zapory” Dekutowskiego, którego rocznica śmierci przypada na pierwsze dni marca.

„Zapora” był rzadko spotykanym na naszej szerokości geograficznej przykładem uporu i zawziętości, które w połączeniu z osobistymi zdolnościami dawały materiał na nieprzeciętnego człowieka.Gdy przychodził na świat we wrześniu 1918 roku, Polska łapała pierwsze tchnienia po przeszło stuletniej zapaści, gdy w maju 1939 roku zdawał maturę, Rzeczpospolita doprowadzona była na szafot.  

 

Z Polski do Generalnej Guberni

  Henio wyrósł wraz z dziewięciorgiem rodzeństwa w Tarnobrzegu, gdzie dzięki wartościom pielęgnowanym w domu i przekazywanym w szkole, wzrastał w poczuciu przywiązania do ojczystej ziemi i powinności wobec niej. Szczególne miejsce zajmowała w jego domu postać najstarszego brata Józefa, który zginął jako oficer polskiego wojska w wojnie z bolszewikami w 1920 roku. Pomimo niekorzystnych warunków materialnych Hieronimowi udało się zdać maturę, jednak dalsze plany poszerzania swoich horyzontów na studiach rozwiała kampania wrześniowa. Do wojska zaciągnął się jako ochotnik. Po wkroczeniu Sowietów udało mu się przedostać na terytorium Węgier, a następnie do Francji, skąd po kompromitacji trójkolorowych w spotkaniu z Wermachtem uszedł do ostatniego bastionu antyhitleryzmu w Europie - Wielkiej Brytanii.

Na wyspach wstąpił do 1 Brygady Spadochronowej. Bardzo dobre wyniki na kolejnych etapach szkoleń pozwoliły mu awansować do elitarnego grona Cichociemnych, którzy swoje rozkazy wykonywać mieli terytorium okupowanego kraju. Z dzisiejszej perspektywy, obsypanej lukrem seriali wojennych desant Polaków na tereny zajęte przez Rzeszę odbierany jest często w kategoriach sentymentalno-romantycznych, tymczasem był to akt odwagi najwyższej próby, który obecnie trudno sobie wyobrazić. Najlepiej o jakości cichociemnego żołnierza świadczą liczby; po porażce Francji w 1940 roku w Wielkiej Brytanii przebywało ponad 27 000 polskiego wojska, wśród których tylko około 2 500 zdecydowało się zgłosić chęć powrotu na spadochronie do Polski. Z tej liczby testy pomyślnie przeszło jedynie 600, a w kraju ostatecznie wylądowało 316. Jednym z nich był Hieronim Dekutowski.

 

O wolność

Po udanym zrzucie we wrześniu 1943 roku udał się na Lubelszczyznę, gdzie zgodnie z przydziałem Kierownictwa Dywersji rozpoczął służbę w partyzantce. Poza walką z jednostkami regularnymi III Rzeszy, podejmował akcje ochraniające miejscową ludność jak również pomagał Żydom. Ponadto zwalczał donosicieli i kolonistów niemieckich, przywożonych na tereny Zamojszczyzny w miejsce wypędzanych Polaków. Skuteczność podejmowanych akcji i cechy osobiste przysparzały mu sympatię miejscowej ludności jak również oddanie podkomendnych. Dawał znakomity przykład swoją pracowitością i systematycznością, zabiegał o opatrunki i leki dla rannych, a wartownikom w okresie zimy oddawał nawet swój kożuch. Przez rok pracy konspiracyjnej zespolił pod swoim dowództwem kilkanaście oddziałów partyzanckich, w których co ciekawe – znajdowali się również Rosjanie.

Gdyby latem 1944 roku od wschodu wkroczyła armia USA, „Zapora” zapewne stałby się gwiazdą całego regionu z otwartą ścieżką kariery politycznej lub zawodowej w której mógłby rozwijać swoje liczne talenty organizacyjne. Niestety zamiast jankesów z coca-colą do Polski wtoczył się czerwony pomór niesiony na bagnetach radzieckiej armii.  

Dla „zaporczyków” oraz wszystkich innych partyzantów, klarująca się coraz wyraźniej sytuacja na terenach przejmowanych przez PKWN była osobistym i zbiorowym dramatem. Kilkuletnia leśna codzienność sprowadzająca się do wegetacji w leśnych ziemiankach współdzielonych z wszami, w chłodzie i głodzie, pod nieustanną presją niemieckich oddziałów była daleka od wizji przedstawianej we współczesnych produkcjach o naszych dzielnych żołnierzach z lasu. Oczekiwanie na koniec wojny i możliwość powrotu do normalnego życia były ogromne. Rzeczywistość jaką przyniosło radzieckie wyzwolenie była więc pod każdym względem przerażająca.

 

Za wolność

Co prawda instalujące się pod sowieckim parasolem nowe władze przez wszystkie przypadki odmieniały frazesy o wolności, patriotyzmie i budowie nowej [ludowej], stabilnej i demokratycznej Polski. Przy dźwiękach bałałajki rozchodzących się szeroko od morza po szczyty górskie wychwalano nowy sojusz w wielkim bratem ze wschodu, a propaganda w połączeniu z wielkim pragnieniem powrotu do normalności skłaniała do odstawienia broni i zajęcia się życiem. Z drugiej strony pięć lat ofiary polski podziemnej w narracji komunistycznych marionetek okazywało się warte mniej niż butelka ruskiego bimbru. Oddziały leśne stawały się z dnia na dzień bandami, partyzanci kryminalistami, patriotyzm Armii Krajowej przerobiono na czystej wody faszyzm, a sama organizacja podziemnego państwa szybko zmieniła szyld na zbiorowisko zaplutych karłów reakcji. Ujawniający się zaś koledzy nad wyraz często trafiali za kraty albo do piachu.

W pierwszym odruchu „Zapora” rozwiązał swój oddział, sam jednak przeszedł do głębokiej konspiracji. Widząc jednak grube szwy manipulacji, kłamstw i przemocy jakimi łatano niedomagania nowej ludowej władzy, powrócił do czynnej walki. Na początku 1945 roku objął ponownie komendę w lokalnych oddziałach. Na celowniku oddziałów Dekutowskiego znaleźli się Ubowcy, funkcjonariusze NKWD i KBW, konfidenci i poplecznicy nowej władzy. W podejmowanych działaniach po raz wtóry wykazał się niepospolitymi zdolnościami organizacyjno-logistycznymi. Najczęściej wspominany jest rajd jego oddziału z wiosny 1945 roku, w trakcie którego „zaporczycy” rozbili szereg posterunków UB, przejęli kilka samochodów ciężarowych, opanowali przejściowo Janów Lubelski oraz zarekwirowali urzędowe pieniądze (w lubelskim banku ponad dwa miliony złotych).

Czas płynął jednak nieubłaganie na korzyść aparatu państwa komunistycznego, co stawiało żołnierzy z lasu w coraz bardziej beznadziejnej sytuacji. Całonocne zimowe wędrówki mające zapobiec zamarznięciu są tylko namiastką warunków w jakich funkcjonowali oni przez szereg „powojennych” miesięcy. Akcje wymierzone w rozbudowujący się aparat komunistyczny trwały do początków 1947 roku, kiedy „Zapora” ograniczył działalność swoich oddziałów jedynie do samoobrony. W międzyczasie podejmował wysiłki na polu doprowadzenia do ujawnienia się jego żołnierzy, pertraktując z funkcjonariuszami komunistycznych służb, jak również zlecając ujawnianie się poszczególnych formacji. Namawiał swoich podkomendnych do opuszczania lasu w niewielkich grupach i prób zorganizowania sobie „normalnego życia”. Ujawnieniom towarzyszyły jednak wciąż aresztowania, nawet jeśli żołnierze przenosili się „do cywila” w inne części Polski.   

 

O pamięć

Po rozformowaniu i wydanym rozkazie ujawnienia z połowy 1947 roku, próbował z wąską grupą żołnierzy przedostać się na zachód, jednak nieskutecznie. W związku ze zdradą przy trzeciej próbie, dokładnie w czwartą rocznicę skoku na spadochronie do Polski, został aresztowany.

Ponad roczny proces, jakiemu następnie poddano dowódcę „zaporczyków” ukazał całą paletę bestialstwa i brutalności, jakie wlały się na tereny Polski po II Wojnie Światowej. Na rozprawę Hieronim Dekutowski dowleczony został w niemieckim mundurze, z powybijanymi zębami, pozrywanymi paznokciami i połamanymi kończynami. Sąd dotrzymał kroku śledczym i skazał go na śmieć. Po nieudanej próbie ucieczki, ostatnie tygodnie życia spędził w karcerze o wymiarach metr na metr. Mimo to wychodząc na egzekucję 7 marca 1949 roku pożegnał kolegów słowami „przyjdzie zwycięstwo”, a do więziennej piwnicy w której czekał kat poszedł żołnierskim krokiem.

Historia Hieronima „Zapory” Dekutowskiego sprowadzana w czasach słusznie minionych do kategorii kryminalnych i bandyckich, powoli odkrywana jest przed światem w realnym wymiarze. Doczekał się on już swojej ulicy w Tarnobrzegu, na której zluzował - co bardzo symboliczne – Aleksandra Zawadzkiego, z czasem doczeka się z pewnością powszechnego uznania i szacunku na które w pełni zasługuje. Krótkie życie majora jest bowiem kapitalnym probierzem wartości wolności i ceny jaką można zupełnie dobrowolnie za nią zapłacić.

  Warto zachować w pamięci sylwetkę tego dzielnego żołnierza, zwłaszcza w dniach, w których w naszym najbliższym otoczeniu spowszedniałe ostatnio prawo do wolności staje się na powrót przywilejem.

Leontinoj
O mnie Leontinoj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura