Wczoraj przeczytałem bardzo ciekawy art Aleksandra Halla gdzie znalazł się fragment w korespondując z moim wpisem o prawicowych bloggerach dwa dni temu.
Hall pisze: Przez lata grupa młodych, często utalentowanych i ideowych dziennikarzy sympatyzujących z prawicą czuła się upokorzona tym, jak szybko odzyskała władzę formacja wywodząca się z PZPR. Wypatrywała iskierki nadziei. Sympatyzowała z każdą próbą uruchomienia procesu, który mógł przynieść zmianę układu sił. Niektórzy "zacisnęli zęby" i mimo braku złudzeń co do Mariana Krzaklewskiego zaczęli głosić jego chwałę jako jednoczyciele prawicy, gdy tworzył się AWS. Rządy Leszka Millera - po ujawnieniu afery Rywina i innych afer - wzbudziły w tych ludziach tak wielki niesmak i pragnienie zmiany, że swoje nadzieje ulokowali w projekcie IV Rzeczypospolitej i koalicji Popis, która miała ją wprowadzić. Do dziś nie mogą rozstać się z tym projektem.
Czytając wpisy Kataryny czy Maryli lub przywołanego w poprzednim wpisie Free Your Mind`a można odnieść wrażenie że znów mamy do czynienia z podobną desperacją w znalezieniu kogoś kto przeciwstawi się "PZPR" (oczywiście w sensie towarzysko-biograficznym). Jak widać "upokorzenie" nie mija a nawet się wzmacnia wraz z biegiem lat i zacieraniem się pamięci o PRL.
Dziś obserwujemy podobny schemat zachowania jak w przypadku wyborów 1997 roku czy 2000. Wielu zacnych ludzi nie było w stanie "przeskoczyć samych siebie" i z uporem godnym lepszej sprawy angażowało się w popierania Krzaklewskiego, byle tylko zaszkodzić Kwaśniewskiemu. A to wszystko w imię tego "upokorzenia". Meritum nie było ważne, zresztą zawsze się znaleźli "ludzie użyteczni" umiejący wytłumaczyć czemu Rydzyk, Krzaklewski, Giertych, Łopuszański czy ostatnio Lepper są lepsi niż Kwaśniewski.
Tyle że do opisu Halla warto dodać jedną rzecz - w przypadku prawicy mamy do czynienia z podwójnym upokorzeniem. Pierwsze jego wymiar jest taki jak to opisuje Hall, że ludzie wywodzący się z PZPR tak szybko się podnieśli i zdobyli pozycje w nowej rzeczywistości i tego wielu nie może darować.
Lecz jest też drugi poziom - gdyby SLD prezentowało folklor w rodzaju tego jaki oferuje swoim wyborcom postkomuniści w Rosji, to upokorzenia byłoby łatwe do przełknięcia. Coś jak z Samoobroną, którą dziś środowiska prawicowe akceptują jako swego rodzaju "polską specyfikę" a nawet chcą pozyskać jako swój elektorat. SLD zaś wybrało zupełnie inny styl i treść dla swego działania, ani nie walczyła z reformami gospodarczymi ani z politycznymi. Zgadzał się na wszystkie ważne projekty ustrojowe, popierała UE i NATO, sojusz popierał je nawet bardziej niż wiele partii i osób z dawnej solidarności. SLD przez wszystkie lata wyłamywało się ze schematu "tępych komunistów" co nie chcą żadnych zmian i jedyne o co im chodzi to powrót do przeszłości. Znając ekonomiczne poglądy wielu młodych publicystów prawicowych jestem w stanie sobie wyobrazić wściekłość jaką wzbudziły słowa Millera o poparciu dla podatku liniowym - że nawet ten element programu SLD chce przejąc. Zresztą zawsze miałem wrażenie że niechęć braci Kaczyńskich do idei UE jest zależna od poparcia dla tej idei przez Kwaśniewskiego. Jakby on był przeciw to obaj bracia byliby skrajnymi euroentuzjastami.
W politycznej praktyce skutki takiej postawy najłatwiej dostrzec można było w UD/UW. Partia ta była niezmiernie dumna ze swojego etosu i programu. I rzeczywiście miała ku temu podstawy, jak żadna chyba partia po 1989 roku mogła się pochwalić politykami o pięknej karcie opozycyjnej. Z tym że miała problem polegający na tym że jej program był w wielu miejscach zbieżny z tym co prezentowało SLD. Lecz "Hallowskie upokorzenie" nigdy nie pozwalało tym dwóm partiom na nawiązanie porozumienia i podjęcia szerszej współpracy. UW w imię tego "upokorzenia" weszła w sojusz z AWS co skutecznie pozbawiało tą partię jakiejkolwiek wiarygodności w oczach jej wyborców (zwłaszcza w kontekście debaty konstytucyjnej i degrengolady w jaką popadł AWS w jej trakcie).
Dziś obserwujemy kontynuacje tego schemat działania - każdy byle nie SLD, a kiedy w jakiś magiczny sposób uznano że Kaczyński jest godnym następcą Krzaklewskiego, to każdy kto staje przeciw PiS jest "zdrajcą" - od Bartoszewskiego poczynają, na Tusku kończąc. Ciekawe jest tylko jak długo ta desperacja będzie trwać, kolejne pokolenia zdają się wyrastać w kulcie mitu "upokorzenia". Dziś tym ruchem steruje Kaczyński rozgrywając go do własnych celów, tyle że kiedyś może przyjść do władzy ktoś kto wykorzystując ten sam psychologiczny mechanizm kontroli zażąda o wiele większych ustępstw niż dziś żąda PiS. Coś jak ustawa o CBA do kwadratu (kiedy to Lepperowi wydawało się że to wszystko jest przeciw opozycji a nie koalicji).
Zakończyć można jeszcze jednym cytatem z Halla:
Po ludzku ich rozumiem. Nie przepadam za dziennikarzami i publicystami niemającymi własnych poglądów i sympatii politycznych. Nie powinny one jednak zabijać zdolności rzetelnej i trzeźwej oceny rzeczywistości. Gdy tak się dzieje, łatwo zmienić się w propagandystę.
Dzisiaj uczciwość intelektualna wymagałaby od rzeczników projektu IV Rzeczypospolitej i Popis-u analizy prawdziwych przyczyn fiaska tego projektu, a nie wysyłania apeli, by prawicowi politycy ponownie zaserwowali narodowi - po odgrzaniu - mocno nieświeże danie.
4RP i jej zwolennicy (czyli za co ich kochamy....):
woodya
Jesteś śmierdzącym gównem...
2008-06-07 20:14
mordotymoja
-------------------
Nie czytam Ciebie boś pożytecznym(albo nawet i przestępczym beneficjentem III RP)
Jedynie więc odnośnie tytułu: kojarzenie PiS-u z komuną to kurewskie bydlactwo medialne, na które się złapałeś jako michnikowski cyborg lub powtarzasz ten kurewski numer całkiem świadomie.
W pierwszym przypadku można Cię jeszcze próbować uświadomić, jesliś zaś drugim - **** Ci w ***.
2008-06-07 20:24
ArtB
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka