lukasmaster lukasmaster
384
BLOG

Co z tym NATO i Rosją

lukasmaster lukasmaster Polityka Obserwuj notkę 25

   Wielu osobom marzy się nowa zimna wojna, prawdę mówiąc mnie też, oczywiście pod warunkiem że Polska znajdzie się po przeciwnej niż w poprzednia stronie. Tyle marzeń pora zejść na ziemię, NATO jest dziś instytucją słabą (czego Libia jest najlepszym dowodem ale o tym później) szanse na zamianę tego stanu rzeczy są małe choć istnieją.

    Sojusz krajów Europy i USA był spajany przez strach przed ideologią powszechnej szczęśliwości klasy robotniczej. Byliśmy świadkami historycznych pojednań francusko – niemieckiego, czy belgijsko – holenderskiego, nawet Turcję uznano za kraj europejski. Teraz spoiwo w postaci strachu zniknęło, nowego nie widać. Praktycznie cała Europa zachorowała na pacyfizm, tnie się wydatki na armię ogranicza fundusze na badania nad nowymi rodzajami broni. Za oceanem też ale w mniejszym stopniu.

    Libia w pigułce obnażyła słabość sojuszu, bo jeśli okazuje się że brakuje bomb na operację przeciwko Libii (kraju militarnie najsłabszego w Północnej Afryce) to aż strach pomyśleć co by było gdyby przeciwnik byłby nieco silniejszy. Usprawiedliwieniem nie może być fakt że NATO zostało całą sytuacją zaskoczone, w końcu arsenały muszą być gotowe na różne okoliczności, kłania się powiedzenie „chcesz pokoju gotuj się do wojny”, ani fakt że np. Wielka Brytania jest w trakcie reorganizacji własnych sił zbrojnych. Kraj ten właśnie wycofuje stare  lotniskowce i samoloty Tornado. Eurofighterów mają na razie niewiele a na nowe lotniskowce, F – 35, czy bezzałogowe bombowce Taranis przyjdzie jeszcze kilka lat poczekać.

    Przejdźmy teraz do kwestii  która nas w kontekście  NATO najbardziej interesuje czyli Rosji. Do tego bowiem sprowadza się problem o którym pisze Igor Janke i inni salonowi publicyści, otóż najwięksi członkowie sojuszu Rosji się nie boją i nie uważają tego kraju za zagrożenie dla swoich interesów, no i… po części mają rację. Rosja nie jest już tak silna jak ZSRR aby prowadzić politykę globalną, nie ma ani odpowiednich zasobów, ani ideologicznego paliwa. Jest jednak na tyle silna, aby w regionach które ją interesują (Europa Wschodnia czy Azja Środkowa) mieć pozycję dominującą, czy wręcz hegemoniczną. Najlepiej pokazuje to właśnie sprawa Libii, Kreml Kadafiego odpuścił uznając że nie ma sensu kruszyć o niego kopii, I tak nic by nie zyskali a mogliby dużo stracić.

    Głowy za to nie dam ,ale może właśnie o kształt rosyjskiej polityki zagranicznej toczy się zakulisowa wojna, między dwoma najważniejszymi politykami w Moskwie. Mam wrażenie że Putin chce Rosji jako gracza globalnego, Miedwiediew zaś powrotu do korzeni, czyli do obszarów będących sferą zainteresowań Rosji czasów carskich. Prawdę mówiąc, choć wielu może to zszokować, kibicuję w tym sporze Putinowi. Powodów jest klika, po pierwsze lepszy wróg którego znamy lepiej, po drugie obecny prezydent lepiej niż były wie że teraz interesy realizuje się raczej za pomocą „skalpela” niż „siekiery”, więc jest groźniejszy. Używanie siermiężnych metod na Ukrainie w 2005 roku przyniosło efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego.

     W końcu Rosja która ma mieć pozycję globalną to siłą rzeczy kraj który depcze po nogach różnych wielkim i silnym tego świata (Amerykanom, Brytyjczykom, Francuzom, czy Chińczykom). Nie bądźmy hipokrytami w końcu nie zależy nam na jak najlepszych stosunkach Rosji z USA czy Francją, raczej odwrotnie. Rosja która swoje interesy ogranicza do tzw. „bliskiej zagranicy” tych zatargów ma siłą rzeczy mniej, dla nas zaś jest szczególnie groźna. Dlatego wolę Putina i potem niech Kreml wysyła jeszcze częściej marynarkę do Wenezueli czy inwestorów do Phenianu drażniąc jankesów i Pekin.

    No dobrze a teraz co my możemy zrobić w NATO i poza nim. Bezdyskusyjnie potrzebujemy partnerów i to takich którzy sami mają z Rosją na pieńku. Dlatego też naturalnym wydaje mi się nawiązanie bliższych kontaktów z Japonią. Partner to co prawda odległy ale za to mający poważny spór terytorialny z naszym wschodnim sąsiadem. Innym sojusznikiem może okazać się Norwegia która od lat (jeszcze za ZSRR) ma niezamkniętą sprawę podziału stref ekonomicznych na Atlantyku. Regularne naruszenie tych terenów przez rosyjską marynarkę i lotnictwo pokazuje że na Kremlu sprawa ta jest ciągle aktualna. Kolejnym partnerem może być Turcja uważająca Kaukaz za swoją strefę wpływów.

     W krótkim okresie czasu istnieje możliwość ochłodzenia stosunków Rosji z Zachodem. Kluczem może okazać się Syria najbliższy sojusznik na Bliskim Wschodzie. Jeszcze do końca ubiegłego tygodnia byłem przekonany że żadnej interwencji nie będzie. Tymczasem Turcja radykalnie zaostrzyła stanowisko i jak donoszą portale zajmujące się sprawami wywiadu i wojskowości USA i Wlk. Brytania gromadzą flotę na wschodzie Morza Śródziemnego. I teraz najważniejsze dla Polski potrzebna byłaby solidna analiza i projekcja zachowania Rosji w przypadku interwencji w Syrii. Gdyby analitycy doszli do wniosku że odpuściliby Asada tak jak Kadafiego nie ma sensu się dalej sprawą zajmować. Gdyby ewentualna akcja wojskowa miałaby radykalnie ochłodzić stosunki Rosji z krajami NATO, to może warto by, mnie lub bardziej zakulisowo, za taką interwencją lobbować. W końcu im gorsze relacje Moskwy z Waszyngtonem, Londynem czy Paryżem tym lepiej dla nas.

     Istnieje jeszcze jedna możliwość NATO trzeba wstrząsnąć i wykazać (lub stworzyć) zagrożenie. Mam tu na myśli operacją (czy raczej klika operacji) po fałszywą flagą przeprowadzoną w kraju sąsiadującym z NATO (Ukraina?). Tyle że nie mamy odpowiednio sprawnych służb do tego typu akcji więc to czysto akademickie rozważania.

lukasmaster
O mnie lukasmaster

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka