Rozbawiony prezydent, oszczędny minister, błyskotliwa kariera generała i głowa psychiatry.
No nareszcie! Klich odetchnął z ulgą, Tusk poluźnił krawat, opozycja coś tam posapała że za późno i że cały rząd głów miał lecieć, a nie tylko jedna - ale w sumie też chyba leciutko zadowolona, bo przecież mantrycznym apelom po jakiejś chociaż części stało się jednak zadość. Ja natomiast, spoglądając na mocno przerzedzoną czuprynę byłego już ministra - i przypominając sobie krętą i stromą ścieżkę, po której targał nieporęczną tekę narodowej obronności - dochodzę do wniosku, że - kolokwialnie rzecz ujmując - z tym lotnictwem to od początku miał przegwizdane.
Obejmuje resort pod koniec 2007 roku, a już w styczniu 2008 rozbija się CASA. Jedna z pierwszych podjętych poważnych decyzji personalnych: dymisja dowódcy Sił Powietrznych, gen.Andrzeja Błasika. I od razu pudło. Prezydent Kaczyński nie zamierza podpisać dymisji Błasika, podobnego zdania jest Aleksander Szczygło - ówcześnie były szef Kancelarii Prezydenta i przyszły BBN-u, poprzednik Klicha na ministerialnym stołku. Facet, który pozbawił pilotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego możliwości odbywania szkoleń na symulatorach TU-154 bo były ruskie, a uniewinnionych niedawno żołnierzy z Nanghar Khel nazwał bandą durniów. Ale to zaufany człowiek Kaczyńskiego - podobnie jak Błasik, któremu duet Lech-Jarosław powierza w 2007 r. dowództwo Sił Powietrznych i w ciągu niespełna czterech miesięcy wręcza dwie nominacje generalskie, co w sumie daje niebotyczny wynik trzech generalskich awansów w ciągu dwóch lat. No i jak tu ruszyć takiego geniusza z zapartym poparciem? Zarzekającego się wielokrotnie, że wszystkie dyrektywy zalecone po katastrofie CASY zostały wprowadzone? Całkowicie impregnowanego prezydencką łaską na zarzuty rodzin ofiar wypadku CASY oraz wątki podjęte później przez dziennikarzy "Teraz my" i śledczych Rzepy? Awansującego jak na wojnie?
No właśnie... Na wojnie o zmiany w polskiej armii, rozpętanej pomiędzy Kancelarią Prezydenta a MON. Bo niepodpisywane dymisje to była dopiero część kłopotów Klicha - jak tu przeprowadzać reformę kadrową kiedy "dla równowagi" blokuje się również nominacje? Na przykład na 15 zgłoszonych nominacji Kaczyński podpisuje 3. Dlaczego? Dlatego, że ma taką konstytucyjną kompetencję. Zresztą nie tylko MON miał tego typu kłopoty: po którejś przepychance wokół nominacji generalskich dla oficerów podległych MSWiA, Schetyna stwierdził, że dla dobra kandydatów (do tej pory poniewieranych publicznie), do końca kadencji prezydenta Kaczyńskiego nie będzie zgłaszał nowych nominacji. Jaka była reakcja prezydenta? Był rozbawiony.
No i spotkali się w końcu w jednym samolocie: prezydent rozbawiony podstawianiem nogi polityce kadrowej rządu w kluczowych resortach, jego bliski w tym dziele doradca, a jednocześnie wyjątkowo oszczędny były minister obrony - który nielubianym ruskim nie dał zarobić na udostępnieniu naszym pilotom symulatorów tutki, oraz błyskotliwie zaawansowany generał, nieusuwalny dowódca Sił Powietrznych - osobiście odpowiedzialny za wprowadzenie w wojskowym lotnictwie większości zaleceń komisji powołanej po katastrofie CASY. Z jakim skutkiem - wiemy.
Głowę - na szczęście już tylko politycznie - położył też w końcu Klich, według mnie zresztą słusznie. Głównie za to, że nie potrafił zawczasu uderzyć pięścią w stół, skontrolować, obsobaczyć i sponiewierać nieudolnych, gnuśnych bądź zakłamanych dowódców czy szefów szkolenia tak, żeby sami porezygnowali z obawy przed medialną niesławą i publiczną infamią. Następcy wtedy musieliby się znaleźć, a los poprzedników byłby przestrogą. I co najwyżej prezydent byłby mniej rozbawiony.
wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-samolotu-casa/rz-dymisja-za-katastrofe-casy,1,3469761,wiadomosc.html
www.rp.pl/artykul/69745,599371-Zbierano-haki-na-corke-zmarlego-generala-.html
www.rp.pl/artykul/127585.html
wyborcza.pl/1,76842,6948817,Co_bawi_prezydenta__czyli_koniec_nominacji_generalskich.html
