Konkurs Stowarzyszenia Absolwentów PWr cz.3
Gdy już przejechaliśmy na nowe miejsce zamieszkania, to moje kontakty z Rokitą, a więc chemią, nabrały nowego nowego wymiaru. Już nie tylko słyszałem o tym wielkim "żywicielu" większości mieszkańców Brzegu Dolnego, ale zacząłem uczyć się go po zapachach i dźwiękach, jakie docierały do przyfabrycznego przedszkola, do którego odprowadzała mnie mama idąc do pracy.
Z przedszkola nie widziałem zakładu, ale trafiłbym do niego z zamkniętymi oczyma i to chyba była główna przyczyna tego, że któregoś dnia uciekłem wychowawcom i ruszyłem w swoją pierwszą samodzielną drogę do ... chemii. Szok, jaki przeżyli strażnicy na Bramie Głównej "Rokity" nie da się opisać. Najlepiej odda tą sytuację to, co zdarzyło się po tym jak usłyszeli moje nazwisko. Okazało się, że znają moją mamę, i że ona pracuje w budynku Straży Pożarnej, który stoi dokładnie naprzeciwko Bramy Głównej.
Strażnicy pogubili się całkowicie i puścili 5 letniego szkraba samodzielnie na teren Zakładu. Jak mama zobaczyła mnie w drzwiach swojego biura – o mało nie zemdlała.
Później wszyscy tak się przyzwyczaili do moich ucieczek z przedszkola, że traktowali to jako coś zupełnie normalnego. Do tego stopnia normalnego, że zakładowi stolarze zrobili dla mnie specjalne biurko i krzesło, żebym mógł się uczyć pisać i czytać, gdy przyjdę do mamy.
Po latach dowiedziałem się, że to właśnie w tym budynku były założone podwaliny pod naukę chemii i towarzyszących jej zawodów (mechanik, automatyk, elektryk), to jest, tu właśnie była powołana do życia szkoła zawodowa kształcąca kadry dla "Rokity", przekształcona w Technikum chemiczne i Zespół Szkół Zawodowych.
Informacja o moich pobytach w zakładzie szybko się rozeszła, a kadra inżynierska poczytywała sobie za punkt honoru zajść "przy okazji", do biura gdzie pracowała mama, żeby pointeresować się moimi postępami w nauce.
To tutaj właśnie usłyszałem historię o tym, jak Politechnika uratowała Rokitę i Brzeg Dolny.
Gdy w 1945 r. Armia Radziecka zdobyła miasto i Zakłady "Anorgana", to nikt nie zdawał sobie sprawy z wagi tej zdobyczy. Po kilku dniach, specjalna grupa szturmowa SS odbiła zakład z rąk Rosjan i przystąpiła do zniszczenia śladów produkcji w tych zakładach tabunu i sarinu – niszczono dokumentację i wylewano do Odry zapasy tabunu. Gdy Rosjanie ponownie odbili zakład, to wywieźli z jego terytorium wszystkie maszyny i urządzenia, a nawet fragmenty instalacji.
Polska była zainteresowana szybkim uruchomieniem "Anorgany", toteż w październiku 1945 r. przybyli do Brzegu Dolnego przedstawiciele Ministerstwa Przemysłu i przejęli fabrykę od miejscowej władzy. Decyzją Ministerstwa Przemysłu zakłady miały zostać odbudowane w przyspieszonym tempie.
Taka decyzja mogła wydawać się mrzonką, ale na szczęście, w niedalekim Wrocławiu, w 1945 r. pojawiła się grupa naukowców, która przystąpiła do organizacji życia akademickiego w tym mieście. Wśród nich była doktor chemii ze Lwowa, p. Zofia Skrowaczewska, która z jednej strony współorganizowała Wydział Chemiczny w strukturze utworzonej Politechniki, a z drugiej opracowała te procesy technologiczne, dzięki którym już w 1946 r., na bazie poniemieckich surowców, uruchomiono w Rokicie produkcję podchlorynu sodu.
To właśnie w tamtych latach w głowie małego brzdąca zrodziło się to fundamentalne pytanie:Dlaczego Politechnika, która chemikami kształci chemików, nazywa się Wrocławska, a nie Chemiczna?
Gdy dorosłem i przeczytałem opowiadanie B. Prusa pt. "Antek" to zrozumiałem, że umiejętność zadawania fundamentalnych pytań to cecha ogólna brzdąców biegających w krótkich spodenkach.
A gdy dojrzałem, to dotarło do mnie, że niektórym, w tym i mnie, ta umiejętność towarzyszy przez całe życie - o czym jeszcze będzie!
http://manipulatorzy.salon24.pl/136524,konkurs-stowarzyszenia-absolwentow-pwr
http://manipulatorzy.salon24.pl/136716,smarkata-narzeczona-i-kawaler-w-krotkich-spodenkach
Uwaga: Prawa autorskie do cyklu Konkurs "Politechnika Wrocławska w mojej pamięci" należą Stowarzyszeniu Absolwentów Politechniki Wrocławskiej.
Inne tematy w dziale Technologie