Marek Migalski Marek Migalski
1379
BLOG

O tym, kogo mam w dupie. Z wzajemnością, zresztą.

Marek Migalski Marek Migalski Polityka Obserwuj notkę 40

 Wczoraj i przedwczoraj zamieściłem na swoim blogu sprawozdanie z mojej rocznej działalności w Parlamencie Europejskim oraz w kraju (robię tak co rok i chyba jestem jedynym europosłem, który w ten sposób „spowiada się” systematycznie przed wyborcami). Zachęcam do zapoznawania się z nimi

 http://migal.salon24.pl/434484,rok-w-pe-podsumowanie-mojej-dzialalnosci-cz-i

http://migal.salon24.pl/434706,moja-aktywnosc-poselska-w-ostatnim-roku-cz-ii

 

Zachęcam także do przeczytania komentarzy – to prawdziwa krynica wiedzy o tym, czym są wyborcy i jak myślą. Przypomnę, że to blogerzy, członkowie „salonu”, najdociekliwsi z najdociekliwszych, prawdziwi obrońcy demokracji, sól demosu. Porażający jest ten poziom ignorancji, chamstwa, wulgarności, niewiedzy, głupoty. Ale przede wszystkim – brak zainteresowania tym, co robię jako poseł. Zupełnie to nikogo z czytaczy nie interesuje, mają to gdzieś, nie jest to dla nich istotne. Zadowoleni są ze swojego rechotu, który nazywają dowcipem; usatysfakcjonowani są swoimi uprzedzeniami i poglądami i fakty nie są im do niczego potrzebne. I to prawda nie tylko o tej garstce chamów i głupków, którzy upodobali sobie mój blog, jako miejsce do wydalania z siebie swoich obrzydliwości. To prawda także o wyborcach w ogóle – oni także nie wiedzą i widzieć nie chcą tego, co deputowany robi, jakie podejmuje działania, w czym jest aktywny. Czyli nie są zainteresowani tym, co stanowi o tym, czy jesteśmy dobrymi politykami, czy nie. Bo przecież nie występy medialne, nie pisanie bloga, nie aktywność na twitterze są istotą naszej pracy, ale właśnie to, co robimy jako „wybrańcy narodu” – za to, wszak, podatnicy, czyli właśnie wyborcy, nam płacą i to czasami, jak w moim przypadku, całkiem sporo. Ale to wyborców nie interesuje –swoją „wiedzę” o politykach czerpią z tabloidów, plotek, mniemań i swoich uprzedzeń. To pokazuje dramat współczesnej demokracji – wyborcy przestają być wyborcami. Nie wypełniają swoich obowiązków. Tak – obowiązków, bo wyborcy także mają swoje obowiązki. A najważniejszy z nich to posiadanie wiedzy do skutecznego, sprawiedliwego, rozsądnego, właściwego osądu polityków. A tego właśnie im się nie chce – wolą być kojeni infotainmentem, pławić się w swoich uprzedzeniach, oddawać się słodkiej drzemce sytych i zadowolonych z siebie głupców.

Ale jest jeszcze gorzej – bo to samo dotyczy także tych, którzy są opłacani za to, żeby elektoratowi dostarczać właściwej wiedzy o świecie polityki. Tych, których zawodem, ale także powołaniem, jest praca dla wyborcy, by podejmował dobre, przemyślane, racjonalne decyzje polityczne. Mam na myśli, oczywiście, dziennikarzy. Oni także nie zagłębiają się w takie rejony, jak sprawozdania z pracy posłów; im także wystarcza ich ocena, którą prowadzą na podstawie plotek, blogów, tabloidów, opinii kolegów. Oni także pogrążeni są w słodkim przekonaniu, że do wykonywania swojego zawodu nie trzeba pracowitości i dociekliwości, bezkompromisowości i wiedzy – wolą dawać upust swoim sympatiom i antypatiom, swoim uprzedzeniom i miłościom, swoim poglądom i światopoglądom. Dlatego oni także nie zaglądają do tego typu sprawozdań i podsumowań – nie są im potrzebne do tego, by opisać danego polityka, czy całą partię. Ich mniemania i ogólna orientacja jest dla nich wystarczającym narzędziem do wykonywania swojego zawodu. Wydaje im się, że własne przekonania, śledzenie tego, co napiszą inni, lub co napiszą politycy na twitterze, wystarczy do sprawiedliwego i prawdziwego osądu świata polityków. Zabiegani, zagonieni, źle opłacani, straszeni zwolnieniami, oddani swoim sympatiom politycznym i osobistym, wypowiadają sądy i rozdzielają oceny na prawo i lewo, bez poświęcania czasu na takie drobiazgi, jak analiza dokumentów, sprawdzenie pracy posłów, pogłębiona refleksja nad zjawiskami.  Oni, podobnie, jak sami wyborcy, nie wypełniają swoich obowiązków.

Piszę to nie dlatego, żebym miał ochotę się skarżyć. W dupie bowiem mam opinie prymitywów, zamieszczane pod moim blogiem i w dupie mam opinie ludzi, którzy nazywają się dziennikarzami, a tak naprawdę nie zasługują na to miano, bowiem dawno już zdradzili swój zawód. Piszę to po to, żeby pokazać tej garstce wyborców i tej garstce dziennikarzy, którzy wypełniają swoje obowiązki, jak są samotni i w jakich podłych czasach przyszło nam żyć. I może też trochę po to, by dodać im otuchy – że choć jest ich zdecydowana mniejszość, choć ich głos jest niesłyszany, a praca niedoceniana, to jednak dobrze, że są. Bo to daje jakąś minimalną nadzieję na to, że kiedyś to oni będą decydować o tym, jaka jest Polska. Ale – mówiąc bardzo szczerze, bo na taką szczerość zasługujecie – nie za bardzo w to wierzę. Ale róbmy swoje – wy swoje i ja swoje.   

P. S. Użyłem słowa „dupa”, ponieważ mam nadzieję, że dzięki temu problemem, który opisałem, ktoś się zainteresuje . Bo bez słowa „dupa”, to raczej nie ma na to szans. Takie czasy. Miłych wakacji, Polsko!

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka