Ciotka Matylda o wolnościowcach

wyrus popełnił był notkę u siebie, starą ciotkę zablokował, żeby mu interesu nie psuła, więc muszę u siebie :P

Od kilku dni przez salon przetaczają się dyskusje, zapoczątkowane wpisem meharolnika, w którym narzeka on na opresję, jaka spotyka go ze strony państwa.

Stało się to okazją dla obecnaj na salonie grupy anarchistów rozmaitego autoramentu do  prezentacji swojej wizji świata, w którym państwo nie jest do niczego potrzebne.

Niestety, w żadnej z tych dyskusji wolnościowcy nie raczyli odpowiedzieć na żadne pytanie dotyczące tego, jak wyobrażają sobie rozwiązywanie kwestii, które dotąd rozstrzygało i rozstrzyga państwo.

Pytania o konkrety zbywane są wzruszeniem ramion i bezczelnym stwierdzeniem "nie wiem, nic mnie to nie obchodzi".

No to i ja odpowiem tym samym językiem - jak nie wiesz, jakie skutki będzie niosła proponowana przez ciebie zmiana, to jaja ogolić i do przedszkola, kontynuować naukę, a nie siać zamęt na poważnym forum.

Chcesz zakładać sektę, zostać guru - kup bezludną wyspę, albo tysiąc hektarów w Bieszczadach i zakładaj. poobserwujemy, jak ta wolność smakuje, może znajdziesz naśladowców.

Z podatków i obowiązków wobec państwa nie zwolnimy, to musiałbyś wywalczyć. Kwestie logistyki i równowagi sił litościwie pominę. Za to nie będziemy tam wysyłać patroli policyjnych, łapać przestępców, budować dróg, uczyć. Nie będzie nam przeszkadzać, że wszyscy przestępcy od nas będą łupić wolnych ludzi. Nawet jak obłupią do skóry, podatki zapłacicie. A jak nie, to się wam komunikację odetnie, postawi szlabany. Ruch w jedną stronę - kto chce do was, niech idzie, powrotu nie ma.