Tego samego dnia, co Johnny Cash, którego wspominałem w poprzednim wpisie, tyle że 43 lata temu, odszedł do tego lepszego życia Sergiusz Piasecki.
Obaj ci faceci mają zresztą więcej ze sobą wspólnego niż tylko daty śmierci. Obaj byli niepokornymi awanturnikami, obaj sięgnęli dna (Cash - narkotyki i ogólne upodlenie, Piasecki - a jakże, narkotyki, ogólne upodlenie, bandyterka, wreszcie kara śmierci zamieniona na więzienie), by potem sięgnąć gwiazd (Cash - muzyką, Piasecki - pisaniem swoim).
A więc Sergiusz Piasecki... Człowiek - legenda. Facet, którego życie starczyłoby za biografię kilku, jak nie kilkunastu osobom. Zresztą wszystkie niemal jego dzieła są w mniejszym lub większym stopniu autobiograficzne. Pochodzący ze zruszczonej rodziny, odkrył w sobie polskość. Pobyt w Rosji w czasach rewolucji ukształtował na całe życie jego serdeczny, zwierzęcy antykomunizm. Polski szpieg, potem przemytnik, wreszcie bandyta. Skazany na karę śmierci, zamienioną na dożywocie za zasługi dla polskiego wywiadu. W więzieniu objawia talent pisarski. Ułaskawiony dzięki wstawiennictwu wybitnych polskich pisarzy. Błyskotliwą karierę literacką przerywa wojna. W czasie okupacji wymyka się sowietom i w polskim podziemiu działa jako egzekutor (dziś powiedzielibyśmy "hitman") wykonujący wyroki na zdrajcach i człowiek do zadań specjalnych. Po wojnie musi uciekać za granicę. Na emigracji osamotniony wskutek nieprzejednanej nienawiści do komunistów (która objawia się między innymi krytyką pupilka salonów, Miłosza). Do końca niezłomny. Żyje skromnie, umiera na raka, nie skończywszy ostatniej części swych sfabularyzowanych wspomnień wojennych.
Cześć jego pamięci!
Prawicowy oszołom. Anarchokonserwatysta. Patriota polski i wrocławski. Znawca literatury fantastycznej i filmu. Entuzjasta Apple i MacOS-a.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura