Wojciech Mucha Wojciech Mucha
727
BLOG

23 marca. Dzień Przyjaźni Polsko - Węgierskiej

Wojciech Mucha Wojciech Mucha Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

23 marca to Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej.W tym roku uroczyste obchody organizuje Samorząd Województwa Csongrád w miejscowościach Ópusztaszer i w Szeged. Tydzień po Naszym Wielkim Wyjeździe na Węgry udają się prezydent Bronisław Komorowski oraz posłowie i senatorowie z polsko-węgierskiej grupy parlamentarnej. Warto jednak przyjżeć się bliżej kilku momentom z zeszłego tygodnia i posilić się o resume.

Mam przed sobą zdjęcie z 30 października 1956 r, na którym olsztyńscy studenci wyrażają protest przeciwko sowieckiej interwencji na Węgrzech. Młodzi ludzie w rogatywkach trzymają własnoręcznie wykonany transparent z napisem „Ręce precz od Węgier”. Patrząc na fotografie z ubiegłego tygodnia, na których pod takimi samymi transparentami przez centrum Budapesztu maszerowała blisko trzytysięczna grupa uczestników „Wielkiego Wyjazdu..” nie mam wątpliwości. 15 marca 2012 roku historia zatoczyła koło.

 

Mam nieodparte wrażenie, że tak jak mnie, wszystkim uczestnikom Wyjazdu, do końca życia pozostanie w pamięci słońce nad węgierskim parlamentem i niezliczone tłumy zawstydzająco wiwatujących na naszą cześć Węgrów. No bo co myśmy takiego zrobili? Przyjechaliśmy im powiedzieć, że nie są sami w trudnym dla nich momencie. To jak widać w dzisiejszych czasach nie takie częste. A może to po prostu ta niewidzialna i niewytłumaczalna do końca więź po raz kolejny dała o sobie znać? Ta przywoływana co rusz w obu językach legenda o dwóch drzewach, które rosnąc obok siebie splotły się korzeniami? Chyba tak - opowiadana na placu Lajosa Kossutha szczególnie prawdziwie.

Ale godne odnotowania są nie tylko te spektakularne obrazki, których polskie media głównego nurtu jakoś nie kwapiły się pokazać. To także drobnostki, jak zwykłe uśmiechy, czy serdeczności wymieniane z przechodniami. To czy artkuły w języku polskim, które można było znaleźć w prasie wyłożonej w pesztańskich pubach i kawiarniach. I atmosfera, której nie zepsuły nieliczne drobnostki, jak fakt, że taksówkarz który wiózł dziennikarzy „Codziennej” na konferencje prasową zawyżył cenę…dziesięciokrotnie.

Dziesiątki listów, które przychodzą na adres „Codziennej”, oprócz pozdrowień i podziękowań zawierają również… przeprosiny. „Za ewentualne nieżyczliwości czy złośliwe uwagi których mogliśmy doświadczyć ze strony jakichkolwiek Węgrów”. - Przepraszam za jakiekolwiek prowokacje. W imię Boga za Naszą i Waszą Wolność – pisze Istvan Salga. Nie ma powodów do przeprosin. Są do podziękowań.

Widok wiwatujących Węgrów, którzy ze łzami w oczach witali tych, którzy w Polsce często są w najbrutalniejszy sposób atakowani, był budujący, ale i smutny zarazem. Przedstawiani jako Czarna Sotnia i niejednokrotnie za wiarę odsądzani od czci musieli jechać do zaprzyjaźnionego, ale jednak obcego kraju, by spotkać ludzi, którzy myślą podobnie jak oni. By spotkać Starych Przyjaciół.

Co dodatkowo istotne, ostatni wzrost zainteresowania historią relacji polsko-węgierskich sprawia, że w poszukiwaniu relacji docieramy do ciekawych historii. oto dowód:

"Popieramy Bohaterski Lud węgierski, który walczy o swoją wolność i niepodległość. Żądamy w Polsce całkowitej niepodległości i suwerenności. Jesteśmy gotowi za to przelać krew. Precz z dyktaturą”.

Powyższy cytat z to fragment rezolucji wysłanej 30 października 1956 do KC PZPR przez… jednostkę marynarki wojennej stacjonującej na Półwyspie Helskim. Żołnierze żądali m.in. również wyprowadzenia wojsk sowieckich z PRL oraz nieświadomi nieuchronnego „zwycięstwa prowokacji” popierali Gomułkę, przekonani o szczerości jego intencji.
Najważniejsze jednak, że z wielu relacji z tamtego trudnego okresu wyłania się obraz niesamowitej więzi, która połączyła bratnie narody. Przekazy ustne, wspomnienia, ale i takie dokumenty jak wewnętrzne raporty komunistycznych służb specjalnych, z okresu węgierskiej kontrrewolucji i polskiej „odwilży” 1956 roku, dosłownie puchną od opisów polskiej solidarności z Węgrami.

I tak 16 listopada 1956 major bezpieki Roman Płysko zdając raport z sytuacji w kraju pisał: „W nocy z 13 na 14 listopada b.r. na terenie miasta Kielce dokonanych zostało 9 napisów o treści: „Walczymy o wolność Węgrów i naszą”, „Żądamy wolności dla Węgier”, „Precz z komunizmem”. Tej samej nocy w Gorcach „znaleziono 9 odręcznie sporządzonych ulotek o treści: Armia Czerwona mordercą Węgier” – relacjonuje przełożonym ubek. Każdy kto uczył się historii wie, czym w owym czasie mogli przypłacić autorzy tych napisów i ulotek.

Tak się składa, że euforia po zeszłotygodniowym spotkaniu w Budapeszcie splata się z przypadającym na dziś dniem przyjaźni polsko-węgierskiej. Szczególna to data, biorąc pod uwagę że zatwierdziły przed kilku laty ją oficjalnie parlamenty obu państw.

 Z tej okazji na Węgry udaje się z wizytą prezydent Bronisław Komorowski. To rewizyta. W ubiegłym roku w Polsce gościł z prezydent Węgier, Pal Schmitt. Doszło wtedy do skandalu dyplomatycznego, kiedy to kancelaria Bronisława Komorowskiego zwlekała z odsłonięciem tablicy upamiętniającej pomoc Budapesztu w udzieloną Polsce w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Zwlekano też z decyzją o uczestnictwie Bronisława Komorowskiego. Jak podają media stało się to z obawy na… reakcję Rosjan.

Dziś sytuacja jest całkiem inna – mówi Artur Górski, poseł PiS i wiceprzewodniczący Polsko- Węgierskiej Grupy Parlamentarnej, której przedstawiciele również wybierają się na Węgry – Widać inną atmosferę w porównaniu do zeszłorocznych, irracjonalnych obaw prezydenta Komorowskiego. To dobrze, bo Węgrom zależy, by pokazać, że mają szerokie poparcie - dodaje.

I jeszcze jedna sprawa, jakoś przemilczana w mediach:

W czasie, gdy Polacy wraz ze zwolennikami Victora Orbana podążali na Plac Kossutha, przez centrum miasta przeszła kilkutysięczna manifestacja nacjonalistycznej partii Jobbik,
która cieszy się na Węgrzech 18 % poparciem. Setki osób, głównie mężczyzn w wieku ok. 18-35 lat maszerowały przy dźwięku werbli i asyście Magyar Gardy (Węgierskiej Gwardii) – zdelegalizowanych w 2009 r., paramilitarnych oddziałów, uznawanych za partyjną milicję Jobbiku. W tłumie nacjonalistów dostrzec można było polskie flagi i proporce Obozu Narodowo-Radykalnego oraz członków Młodzieży Wszechpolskiej. Jobbik zorganizował obchody, w tym koncert hardrockowego zespołu P-Mobil na placu Deáka. Podczas swojego przemówienia prezes Jobbiku, Gabor Vona, zarzucił rządowi Orbana uległość wobec Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Niejako w odpowiedzi na te słowa, późnym popołudniem doszło do incydentu z udziałem członków innej radykalnej organizacji „Sixty Four County Youth Movement” (HIMV) HIMV domaga się m.in. rewizji Traktatu z Trianon, na mocy którego Węgry utraciły znaczną część swoich ziem. Kilkuset nacjonalistów na czele ze swoim przywódcą Laszko Toroczkaiem i posłem Jobbiku, Tamasem Sneiderem wdarło się do siedziby MFW i zostawiło w budynku swoje żądania, po czym przemaszerowało pod opuszczony budynek węgierskiej telewizji publicznej, na którym zawiesili flagi organizacji nacjonalistycznych, w tym flagę rządzącej na Węgrzech w średniowieczu dynastii Arpadów, używaną przed 1945 r. także przez faszystów. – To był bezprecedensowy akt pogardy dla międzynarodowej dominacji MFW. To dopiero początek –  powiedział Toroczkai, który jest znanym na Węgrzech działaczem nacjonalistycznym. Przewodził m.in. krwawo tłumionymi zamieszkami, do jakich doszło w Budapeszcie w 2006 r. w 50 rocznicę węgierskiej kontrrewolucji. Był też jedną z osób, do której tuż przed masakrą na norweskiej wyspie Utoya wysłał swój manifest Adreas Breivik. Po wszystkim wezwał nacjonalistów do rozejścia się. Warta odnotowania jest postawa węgierskiej policji, która pomimo gęstej atmosfery zachowywała się wzorowo. O prowokacjach, podobnych choćby do tych z warszawskiego Marszu Niepodległości nie było mowy.

Wszystkie incydenty miały miejsce na popularnym w Budapeszcie deptaku Szabadsag ter, nad którym góruje olbrzymi, całodobowo monitorowany przez policję, pomnik żołnierzy armii sowieckiej. Monument z niewiadomych przyczyn przetrwał do dziś i podobnie jak oddalona o kilkaset metrów siedziba MFW zdaje się rzucać na Węgry symboliczny cień, w którym kryją się nacjonaliści. Nie bez powodu jeden z napisów na transparentach głosił „1956-Tanki, 2012-Banki”.

Komentatorzy są zgodni: Tendencje nacjonalistyczne będą przybierały na sile, jeśli kryzys na Węgrzech będzie postępował. Przyznała to w rozmowie ze mną również Małgorzata Bucka, pracująca dla niemieckiej stacji ARD Polka, która w Budapeszcie kręciła film dokumentalny o sytuacji w kraju. W tym kontekście warto przypomnieć ostatnią decyzję ministrów finansów krajów Unii Europejskiej, którzy podjęli decyzję o zawieszeniu wypłaty 495 mln euro dla Węgier. Chodzi o pieniądze z unijnych funduszy spójności, które miały zostać przekazane w 2013 roku. Unia Europejska powinna zrozumieć, że im bardziej będzie sekować centroprawicowy rząd Fideszu, tym większym poparciem będą na Węgrzech cieszyć się nacjonaliści.Na powrót socjalistów Bruksela nie ma co liczyć. Wiec lewicowej MSZP, uznanej za  kontunuatorkę zbrodniczej partii komunistycznej przyciągnął w ubiegły czwartek zaledwie kilkaset osób.

 

Część powyższych informacji ukazała sie w "Gazecie Polskiej Codziennie"w bieżacym tygodniu.

 

WAU_classic('dy6ytciq3xmz')

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka