Wisieńką na wczorajszym torcie festiwalu w Opolu miał być kabareton. Po ubiegłorocznym, udanym występie naszych kabareciarzy, ostrzyłem sobie zęby na tegoroczny występ Stanisława Tyma i jego ekipy. Pana Tyma cenię za jego komediowe role u mistrza Barei, i za słynny "program telewizyjny". Skład drużyny Stanisława Tyma wydawał mi się mocniejszy niż kadra Franka Smudy. Janda, Gajos, Zborowski, młody Stuhr, czyli same gwiazdy naszej estrady. Filiżanka mocnej kawy umilała mi oczekiwanie na kabareton, gdyż jak to zwykle podczas festiwali bywa, program imprezy nieco się przedłużył. Krótko przed północą na scenie pojawił się główny bohater Stanisław Tym, i .... Tutaj mam problem. Uważam się za osobę nie pozbawioną humoru. Lubię proste skecze, jak te które serwował nam Olaf Lubaszenko ( Poranej Kojota, Chłopaki nie płaczą ) jak i nieco inny rodzaj humoru, który prezentuje Monty Python. Tymczasem autor wczorajszego kabaretonu zaserwował nam ciężko strawny, żeby nie napisać że nudny show. Żal było patrzeć na Janusza Gajosa, czy Wiktora Zborowskiego których możliwości Tym nie wykorzystał nawet w połowie. Myślałem że to być może moja odosobniona opinia, ale coraz mniejsza widownia tego widowiska uświadomiła mi że tegoroczny kabareton był po prostu nieudany. Pod koniec operatorzy kamer nawet nie pokazywali bawiącej się widowni, jak to często ma miejsce podczas tego typu widowisk.
Inne tematy w dziale Rozmaitości