Dzisiejsze radiowe wiadomości i niektóre miejsca w sieci cytują dzisiejszy dziennik: "Komendant główny policji przygotuje mapę zagrożeń przestępstwami na tle seksualnym. Poznamy nie tylko nazwę miejscowości, ale także ulicy, na której mieszka skazany za pedofilię lub gwałt. Mapa ma być publicznie dostępna - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Pomyślałem sobie, że to bardzo ładnie. Sprawdzę w internecie i okaże się, że, dajmy na to, przy przecznicy do ulicy, na której mieszkam, żyje sobie człowiek, o którym policja wie, że to pedofil. Przypadkiem może okazać się, że tą ulica moje dzieci chadzają do szkoły. I że w ogóle ta ulicą chadzają.
Moja wyobraźnia pokazuje mi różne rzeczy. Na przykład taką, że jakiś lokalny możny "załatwia" sobie z policją, żeby taka informacja znalazła się na wspomnianej mapie. A ów możny akurat upatrzył sobie przy tej ulicy jakąś nieruchomość, tak przez przypadek. Widzę ceny posesji przy tej ulicy. Widzę też, jak pięknie zaczynają wyglądać w tym miejscu stosunki sąsiedzkie - no sielanka po prostu.
Ale zostawiając moją wyobraźnię na boku - jaka, do pani nędzy, jest tutaj rola policji ?!?! Na kogo policja składa obowiązek zadbania o zabezpieczenie się przed atakiem zboczeńca, na obywatela?! I przed kim ten obywatel ma się bronić? Przed tym brodatym po lewej, z którym mijam się czasem w osiedlowym sklepie, czy przed łysym dwa domy dalej, od któego pożyczałem ostatnio odśnieżarkę?
JAK MOŻNA WPAŚĆ NA TAK DEBILNY POMYSŁ ??
