Ortodoks Ortodoks
1500
BLOG

Kto ukradł ukraińskie złoto? Ci sami, co ukradli niemieckie.

Ortodoks Ortodoks Polityka Obserwuj notkę 17

Od kilku dni trwają spekulacje na temat losów ukraińskich rezerw złota. To znaczy "trwają" raczej w drugim obiegu. W polskiej telewizji czy radio nie trafiłem choćby na ślad dyskusji wokół tej kwestii. Ale to może dlatego, że nie oglądam telewizji zbyt namiętnie, a i radio włączone mam jedynie jadąc samochodem. Tutaj, to jest na Salonie, też trudno szukać notek o tej sprawie. Jeśli one są, to przelatują z prędkością światła w dół i giną skazane na zapomnienie.
 
Tymczasem sprawa nie jest bagatelna. I nawet wcale nie o Ukrainę w niej chodzi, a o problem znacznie poważniejszy. Ale wróćmy na razie do samej Ukrainy i jej złota.
Według oficjalnych danych ukraiński bank centralny posiada ok. 42 ton złota. To mało jak na standardy światowe. Rezerwy mocarstw liczone są w tysiącach ton. Te krajów mniejszej wagi - w setkach. Polska na ten przykład dysponuje nieco ponad setką ton. Z grubsza tyle co Rumunia czy Grecja.
 
"W branży" - jak to się mówi - krąży opinia jakoby ok. 30-35 ton złota z ukraińskich skarbców pofrunęło do Nowego Jorku, by tam znaleźć się w skarbcu bezpieczniejszym. Tym będącym pod kontrolą FED-u. Tyle plotki. Oficjalnie nikt nic nie wie. FED milczy i odsyła z pytaniami do Ukraińców. Ci niczego nie dementują, ani - co oczywiste - nie potwierdzają.
Po co miałby taki transfer się wydarzyć? Podobno po to, by Ruscy - jak już "wejdą" - obeszli się smakiem. Teoria jak teoria. Akurat Rosja ma swoich rezerw w złocie kilkadziesiąt razy więcej niż to co z ukraińskich skarbców miało wylecieć. Zawsze to oczywiście coś, ale bez przesady. Ja sądzę, że chodzi raczej o formę zabezpieczenia "pożyczek", które mają wpłynąć na Ukrainę w postaci "nowego Planu Marshalla". I tak Ukraina zostanie bez złota, bez pieniędzy, za to z długami.
 
Ze względu na swoją ilość ukraińskie złoto nie jest samo w sobie jakąś przerażającą wartością. Umówmy się - kulistość globu od tego nie zależy. Ciekawe jest tutaj coś zupełnie innego. To mianowicie, że wszystko co dzieje się wokół złota (tego w sztabach, stanowiącego rezerwy banków centralnych) jest owiane mgłą tajemnicy. Co tam mgłą. Tak naprawdę nie wiadomo o tym nic.
 
Jako memento posłużę się ciekawym przykładem. Jest to sprawa dalece bardziej elektryzująca, a więc tym bardziej nie istniejąca w oficjalnym nurcie medialnym. A dotyczy ona nie jakiejś tam Ukrainy czy Rumunii. Dotyczy Niemiec.
 
Otóż kilkanaście miesięcy temu Bundesbank zwrócił się do FED-u z uprzejmą prośbą o możliwość "audytu" stanu swoich rezerw zdeponowanych w nowojorskich skarbcach. Niemcy bowiem, tuż po wojnie, wytransferowały większość swoich rezerw za granicę. Trochę do Anglii, ale znacznie więcej do USA. Niby po to, by w razie - nomen omen - inwazji Sowietów ci obeszli się smakiem. Ale tak naprawdę dlatego, że wówczas powstawał nowy system walutowy świata oparty na dolarze, który oparty był z kolei na złocie. No i dlatego też FED - jako emitent dolara - zgarniał ze świata złoto, które miało być pokryciem krążących po globie banknotów.
 
Ale wróćmy do naszych czasów. Bundesbank postanowił zobaczyć jak tam ma się jego złoto w Nowym Jorku. Wyobraźcie sobie, że oddaliście na przechowanie swojemu koledze - bo ja wiem - kolekcję płyt. Nie macie warunków w swoim mieszkaniu, więc wywieźliście ją do kumpla. No i ten kolega po jakimś czasie popada w alkoholizm i hazard. Podobno ma też długi u mafii i w ogóle jest nieciekawie. To naturalnie plotki, ale cholera go wie. Zapewne zechcecie więc przynajmniej rzucić okiem na swoją kolekcję, czy wszystko z nią w porządku. No i słyszycie wtedy, że nic z tego. Do domu was nie wpuści, bo bałagan, żona nie uczesana, a w ogóle to właśnie wyjeżdża do cioci na imieniny.
Co robicie? No właśnie. Bundesbank zrobił to samo. To znaczy zażądał - o zgrozo - zwrotu rezerw. Nie wszystkich, spokojnie. Ale sporej części. Co Bundesbank usłyszał od FEDu?
 
Zgadliście. Usłyszał: "może innym razem". Zwróćcie uwagę, że chodzi tu o relacje FEDu z jednym z najbogatszy, najpotężniejszych i najbardziej wpływowych państw świata. Ciekawe co FED odpowiedziałby Tuskowi. Albo następcy Janukowycza.
 
Owo "innym razem" oznaczało konkretnie, że w ciągu 7 lat! Siedem lat na przewiezienie transportu złota z Nowego Jorku do Berlina! Piechotą i wpław zamierzają to transportować?
Ale trudno. Niemcy jakoś się z tym oswoili i czekali rok (!) na pierwszą transzę. Wróćmy do tego przykładu z płytami. Umówiliście się w końcu, że kolega zwróci wam całą kolekcję, ale przez 7 lat w ratach. W pierwszej racie (za rok!) miał zwrócić 4 płyt. Sądnego dnia przyjeżdża do was kurier i dostarcza… dwie. O co biega, zastanawiacie się? Pewnie tak samo zastanawia się Bundesbank.
 
Ale znów, nic to. Bierzecie swoje drogocenne płyty do ręki i… No to już jest przesada. Owszem, zgadza się i autor płyt, i ich tytuły, ale widzicie ewidentnie, że to nie wasze płyty! Wasze były z waszym podpisem, tak na wszelki wypadek. A te są po prostu nie wasze. Zastanawiacie się więc już nie tylko nad tym, gdzie są pozostałe 2 z obiecanej transzy. Ale też gdzie są do diaska WASZE płyty? I czyje trzymacie w ręku. I co w ogóle się dzieje z pozostałą częścią kolekcji? Powiem wam, że Bundesbank też się chyba zastanawia.
 
FED zwrócił tylko część pierwszej transzy. I to po roku czasu. Na dodatek było to złoto przetopione. To nie były te same sztaby i nie wiadomo gdzie są te oryginalne - niemieckie. Nie wiadomo też dlaczego nie przyszła cała transza, ani co się dzieje z resztą złota.
To zresztą nie jest pierwsza "wpadka" FEDu. Kiedyś zwrócili Anglikom kawałek "ich" złota. Także przetopiony. Okazało się później, że na dodatek sfałszowany o jakieś dwa karaty. FED jak widać w tańcu nie przebiera. Kroi jak leci.
Dlaczego tak się dzieje? Skąd te problemy z oddawaniem złota i jego przetapianiem? Są na to ciekawe odpowiedzi, ale o tym może w innej notce, co by teraz nie przedłużać.
 
Podkreślę raz jeszcze. Tu chodzi o Bundesbank, a nie jakiś banczek jakiegoś bantustanu. Jeśli Ukraińcy odesłali swoje złoto do FEDu to są idiotami. Ukraina w ogóle ma przerąbane. Jeden kawałek oderwą sobie Rosjanie, drugi wpadnie w łapy międzynarodowej banksterki. Potem będzie drenowanie z realnego majątku. Owszem, jakość życia Ukraińców na krótką metę może się poprawić. Na kredyt. Jak w Polsce na przykład. Ale następne pokolenia przytłoczone niespłacalnymi długami będą cierpiały biedę.
 
Ukraina to zasobny kraj. Ma wiele by stać się lokalnym mocarstwem. I właśnie dlatego nikt na świecie nie pozwoli, by się wybiła na samodzielność. Stół, przy którym zasiadają przedstawiciele mocarstw jest zbyt mały, by przyjąć kolejnego gościa. Wszystkich, którzy będą do roli mocarstwa, choćby lokalnego, pretendowali trzeba trzymać na krótkiej smyczy.
Wpędzać w długi, destabilizować, skłócać z sąsiadami. No i oczywiście ograbić. Na początek ze złota.
Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka