W komunizmie nie tolerowano jakichkolwiek przejawów samodzielności myślowej – zwłaszcza w dziedzinie mediów. Prawda była jedna i dziennikarze musieli ją znać. I głosić ją. I w nią wierzyć.
W ostatnim czasie media – zarówno prywatne jak i te publiczne – oczyszczają swoje szeregi. Osoby, które swoimi poglądami nie wpisują się w linię partii rządzących, są z góry skazane na porażkę. Nie ważne przy tym są ich zasługi czy kompetencje – jeśli nie podzielasz poglądów władzy, nie ma dla Ciebie miejsca w mediach masowych.
TOK FM, stacja radiowa należąca do koncernu Agora S.A., wyeliminowała z grona swoich dziennikarzy Igora Janke. Jak tłumaczył sam zainteresowany – powodem zwolnienia miała być rozbieżność jego przekonań społeczno-politycznych z linią programową obowiązującą na antenie. Bartosz Węglarczyk sugerował jednak na Twitterze, że powody były nieco inne. Jakie? Dziennikarz Gazety Wyborczejstwierdził, że wie – ale powiedzieć nie może.
I chociaż zgodnie z podstawami teorii negocjacji taktyką „wiem ale nie powiem” posługują się najczęściej osoby zakompleksione, to w przypadku Igora Janke trudno nam – postronnym czytelnikom i blogerom – być w 100% przekonanym co do argumentacji którejkolwiek ze stron. Faktem jest jednak, że poglądy, jakie prezentuje redaktor Janke znacznie różnią się od tych, które na swojej antenie promuje radio TOK FM.
Jacek Sobala, dyrektor III Programu Polskiego Radia również stracił w maju swoją posadę. Na krótko przed swoim zwolnieniem Sobala wystąpił z wyraźnym politycznym manifestem na koncercie ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej.
O Jacku Sobali można powiedzieć dużo. Abstrahując jednak od wszystkich kontrowersji jakie wzbudza jego osoba, należy oddać, że za jego kadencji III Program Polskiego Radia dwukrotnie pobił rekord słuchalności. Programy wprowadzone w czasie, kiedy sprawował funkcję dyrektora, notowały znacznie wyższą audiencję niż poprzedzające je audycje.
Dlaczego Polskie Radio pozbyło się dobrego menadżera, a radio TOK FM zwolniło popularnego dziennikarza? Najbardziej oczywistym i rzucającym się w oczy powodem są poglądy oby panów.
Jak pisał Igor Janke – nadszedł czas żołnierzy. Dziennikarstwo w klasycznym rozumieniu tego zawodu, sprowadza się do informowania ludzi. Przekazywania wiedzy, informacji o zaistniałych wydarzeniach. W Polsce z taką profesją nie mieliśmy do czynienia nigdy. Dziennikarze zawsze pełnili służbę wobec swoich wydawców. Oni zaś, nader często w dzisiejszym świecie, zdają się wspomagać interesy świata biznesu i polityki. Czynią to wyjątkowo jednostronnie.
Poglądy, jakie wyznaje dany redaktor, nie powinny mieć wpływu na jego karierę zawodową. W jednej redakcji powinno znaleźć się miejsce zarówno dla osób o lewicowych jak i o prawicowych przekonaniach. Dotyczy to zarówno mediów publicznych, jak też prywatnych tytułów medialnych – zarówno TOK FM i Gazety Wyborczej, jak też w Dzienniku Gazecie Prawnej. To właśnie jest prawdziwa wolność słowa.
Mój znajomy pracuje jako dziennikarz w komercyjnej Telewizji Regionalnej Silesia. Ta założona przez developera budowlanego stacja boryka się z problemem nierentowności i zostanie najprawdopodobniej z końcem roku sprzedana koncernowi ITI. Dziennikarze już teraz skarżą się na panującą w tej stacji wewnętrzną cenzurę zabraniającą krytyki władz zaprzyjaźnionych miast. Obawiają się jednak, że za nowego właściciela będzie jeszcze gorzej.
Ktoś powiedziałby, że przecież takie zabiegi są niezgodne z prawem, że dziennikarz powinien być niezależny, dzięki czemu jego relacje będą rzetelne i w miarę obiektywne. Większości ludzi wydaje się, że swoista cenzura narzucana na ludzi mediów przez właścicieli stacji nosi znamię patologii i jako taka – powinna być surowo karana.
Nic bardziej mylnego – rzetelność dziennikarska została bowiem nakreślona w obowiązującej do dzisiaj ustawie z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo Prasowe stanowi w rozdziale 2, art. 10, ust. 2, że:
Dziennikarz, w ramach stosunku pracy, ma obowiązek realizowania ustalonej w statucie lub regulaminie redakcji, w której jest zatrudniony, ogólnej linii programowej tej redakcji.
Co de facto czyni z każdego reportera swoistą tubę propagandową, która – jeśli nie będzie chciała głosić treści ustalonych przez redaktora naczelnego – może zostać zwolniona, za nieprzestrzeganie linii programowej redakcji.
Taki los spotkał Igora Janke i Jacka Sobalę. Zwolnienie może dotknąć też każdego samodzielnego dziennikarza, który odważy się stwierdzić, że partia X czy Y nie ma w danej kwestii racji.
Prawo uchwalone w PRL-u gwarantuje uprzywilejowaną pozycję elitom politycznym, medialnym i finansowym. Ustawa Prawo Prasowe jest tworem niedemokratycznym, niegwarantującym w najmniejszym nawet stopniu rzetelności mediów. Wstyd, że taki autorytarno-socjalistyczny twór prawny jest obowiązującym prawem w Polsce na 22 lata po odzyskaniu suwerenności.
Inne tematy w dziale Polityka