Piechuła Piechuła
435
BLOG

Polska kibolem stoi

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 1

Premier Donald Tusk wypowiedział kolejną już w tej kadencji wojnę. Tym razem, po pedofilach, hazardzistach i sprzedawcach dopalaczy, przyszła pora na kibiców.
A precyzyjniej rzecz ujmując, na zadymiarzy.

Owi zadymiarze, zwani ongiś kibolami, to po prostu stadionowi bandyci, stanowiący zagrożenie dla normalnych kibiców piłkarskich, a także dla samych drużyn i polskiej piłki nożnej jako takiej. Walka z nimi, w przeciwieństwie np. do wspomnianej już wojny z hazardem, nie budzi więc większych kontrowersji. Z przestępcami, którzy fizyczną przemoc przybrali sobie za swój atrybut, trzeba walczyć z całą bezwzględnością.

Jednak czy zamykanie stadionów dla wszystkich kibiców stanowi dobry środek w walce ze zjawiskiem okołopiłkarskiego bandytyzmu? Śmiem wątpić. Mieliśmy okazję przekonać się podczas zamkniętych meczów w Warszawie i Poznaniu, że kibice na takie spotkania i tak przychodzą. Stoją pod stadionami, manifestują swoje niezadowolenie, ich środowisko się konsoliduje. Tym sposobem zwykli kibice walczą ramię w ramię z kibolami, broniąc wspólnej sprawy.

Sami zadymiarze mają się przy tym świetnie. Co prawda nie demolują stadionów (co wbrew pozorom nie zdarza się tak często), ale nadal czują się panami na osiedlach i ulicach polskich miast. Problem kiboli, to bowiem nie tylko zadymy na stadionach w czasie meczów. To patologia dużo szersza, dająca się we znaki często ludziom kompletnie niezainteresowanym rodzimym futbolem.

Nie piszę o tej sprawie stojąc zupełnie z zewnątrz. Znam ludzi, którzy uprawiają ten – jak sami mówią – „sport”. Zagadnienie z lokalnej perspektywy opisywałem już 2 lata temu w jednej z regionalnych gazet. Przy tej okazji dowiedziałem się od kluczowych postaci w tym światku, że same mecze, gra na boisku, czy miejsca w tabeli są dla kiboli kwestią drugorzędną. Ważniejsze są tzw. „ustawki”, czyli umówione wcześniej bijatyki bojówek różnych drużyn. Liga kibolska funkcjonuje bowiem w dużym stopniu niezależnie od poczynań drużyn piłkarskich.

Tomek, bo tak miał na imię jeden z mężczyzn, z którym przeprowadzałem wywiad, nie był wcale człowiekiem z marginesu społecznego. Pochodził z tzw. dobrego domu, jego rodzice zarabiali zdecydowanie powyżej średniej krajowej, a on sam studiował w jednej z prywatnych uczelni. Na zajęcia często przychodził z podbitym okiem, zdarzało się, że opowiadał jak to wraz z kolegami musieli zatrzymywać swój samochód na środku ulicy, by złapać i pobić chłopaka, który ważył się chodzić po drodze w szaliku drużyny przeciwnej.

W ubiegły weekend znajomą studentkę i jej przyszłego męża zaskoczył widok ok. 50-cio osobowej grupy mężczyzn w kominiarkach idących w ich stronę. Mężczyźni zapytali przestraszoną parę, jakiej drużynie kibicują. Jak dodali, pytają bo dostali informację, że gdzieś w pobliżu mają „ustawkę” z kibolami z przeciwnej drużyny.

Historie te brzmią jak wyssane z palca. Takie sytuacje są przecież nie do pomyślenia dla każdego poczciwego nowobogackiego, mieszkającego sobie w zaciszu zamkniętego, monitorowanego osiedla. A jednak to nie moja literacka twórczość, lecz rzeczywista skala problemu quasi-piłkarskich bandytów. To prawdziwe historie, które nie miały miejsca na stadionach. To obraz, który najwyraźniej nie dociera do chronionej przez BOR Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Zamykanie stadionów to kara dotkliwa głównie dla typowych kibiców piłkarskich, takich ludzi, którzy na mecz przychodzą pokrzyczeć, poskakać, pokibicować. Bandyci, którzy od czasu do czasu organizują zadymy podczas meczów piłki nożnej, wobec zamkniętych trybun pozostają niewzruszeni. Nie są to bowiem stadionowi zadymiarze – jak twierdzi premier – a pospolici przestępcy, czerpiący satysfakcję z zadawania innym fizycznego bólu i wytwarzający w otoczeniu atmosferę uzasadnionego niepokoju. Są to więc jednostki wysoce szkodliwe społecznie.

Z tymi ludźmi, eufemistycznie zwanymi kibolami, nie da się walczyć zamykając stadiony piłkarskie. Tutaj potrzebne są działania o wiele bardziej zdecydowane i konsekwentne niż efektownie wyglądające w telewizji puste trybuny.

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka