Gdyby PO i SLD zagłosowały dwa dni temu tak jak konfederaci i ziobryści nad nową ustawą o SN, zostałaby ona oczywiście odrzucona, natomiast w tym samym momencie rozpoczął by się zmasowany hejt na demokratyczną opozycję, że chcą zagłodzić Polki i Polaków w tak trudnym wojennym okresie pozbawiając ich pieniędzy unijnych, bo przecież podobno Unia dała zielone światło.
Przy okazji dostałoby się także Solidarnej Polsce oraz polskim nacjonalistom, więc suma summarum notowania partii Kaczyńskiego i Morawieckiego mogłyby wystrzelić w górę.
Ruch przeważającej części antyPiSu zmarnotrawił jednak te nadzieje.
Bo Senat wprowadzi tak mocne, prokonstytucyjne poprawki, typu sprawy dyscyplinarne w Izbie Karnej Sądu Najwyższego, prawo do orzekania w takich sprawach tylko dla sędziów z 7dmio letnim stażem czy likwidacja Izby Odpowiedzialności Zawodowej, że gdyby nie zostały odrzucone przez Sejm, sam PiS musiałby błagać Dudę o weto lub Przyłębską o wyrok kasujący ustawę, więc samemu na siebie wziąć winę, że tej gigantycznej forsy z Unii z nie ma.
Przy rozpatrywaniu poprawek przez Sejm kluczowa będzie postawa SP i Konfy, ale dobrze te partie wiedzą, że jak zagłosują przeciw nim to wchodzi w życie ustawa wedle pisowskiego życzenia i raczej nie ma co liczyć wtedy na weto Dudy, a TK pozostaje pod kontrolą Nowogrodzkiej.
Logiczne w takiej sytuacji i łatwe do zaakceptowania przez ich elektorat będzie tłumaczenie, że nie są za nową ustawą o SN ani z poprawkami Senatu ani bez nich, czyli wstrzymują się od głosu. Wiedząc, że PiS całą pozostałą robotę zrobi za nich, bo przy ich głosie wstrzymującym się przechodzą senackie poprawki.
I to PiS będzie się nadal tłumaczył, że forsy unijnej nadal nie ma, już prawie DWA lata, w tym trudnym wojennym czasie i wobec fatalnej i pogarszającej się finansowej sytuacji kraju.
