Leki kupuję w aptece "Stokrotka".
Nie wiem, jak jest w innych aptekach, ale w tej panie farmaceutki nie noszą maseczek i zachowują się w stosunku do siebie familiarnie (od klientów odgradza ich szyba).
Jaka jest przyczyna? Niewiara w wirusa? Wiara w siłę swego młodego organizmu? Fundowanie pracownicom apteki testów na koronawirusa przez właściciela sieci "Stokrotka" (wydaje się to nieprawdopodobne, gdyż panie musiałyby przechodzić test codziennie przed rozpoczęciem pracy)?
Ale to, jaka jest przyczyna, to sprawa drugorzędna.
Chodzi o efekt propagandowy. Kto, jak nie służba zdrowia i farmaceuci powinni dawać przykład?
Karmieni takimi obrazkami klienci apteki stają się wdzięcznym materiałem do obróbki przez koronawirusowych sceptyków.
