Mój znajomy mawiał zawsze: „ten daje, kto ostatni daje”. Trawestując jego słowa można powiedzieć: ten wygrywa debatę, kto wygrywa ostatnią debatę… A ostatnią debatę przed wyborami prezydenckimi Anno Domini 2010, wygrał Jarosław Kaczyński.
Zaskoczenie może budzić fakt, iż dziennikarze przepytujący kandydatów (w tym przede wszystkim Katarzyna Kolenda-Zaleska z TVN) surowiej traktowali Komorowskiego. Może dlatego, że Komorowski operował na dużym poziomie abstrakcji i pewne kwestie trzeba było uszczegóławiać. A może był to bardziej chytry zabieg. Może chodziło o pokazanie, że Komorowski jest „demolowany” w publicznej telewizji, którą zarządza koalicja PiS-u z lewicą. Przeciętni wyborcy mogą dokładnie nie rozróżniać, kto, gdzie i w jakiej stacji pracuje. W każdym bądź razie Komorowskiego dziennikarze czepiali się z większym natężeniem niż Kaczyńskiego.
Co do występu kandydatów? Komorowski tym razem nawet w wymiarze wizerunkowym przekombinował. A przez to był nienaturalny. Jego trik z podaniem ręki na początku debaty do potęgi nienaturalny. Instrumentalizacja gestu mogła być czytelna nawet dla mało wyrobionych politycznie wyborców. To samo tyczy się zakończenia i „spektaklu” z podpisaniem konstytucji. Zbyt częsta powtarzalność tego typu zagrywek spowodowała, że Komorowski stał się sztuczny. Jest w polityce pewna granica aktorstwa, której przekroczenie powoduje, że polityk przestaje być poważny.
Merytorycznie Komorowski całkowicie się „zaplątał”. Jednak mniej wtajemniczeni politycznie wyborcy mogli tego nie zauważyć. Na tym polega jego szczęście. Gdyby porównać wypowiedzi Komorowskiego z jego wcześniejszym poglądami, to pokazał się on jako polityk niekonsekwentny i niewiarygodny. Ale przede wszystkim przeciwny reformom, co dla inteligenckiej części elektoratu Platformy może mieć jakieś znaczenie. „NIE” dla prywatyzacji służby zdrowia; „NIE” dla likwidacji KRUS-u; „NIE dla zmiany systemu emerytalnego. Wszystkie niezbędne projekty modernizacyjne państwa na „NIE”. Jedyny czytelny przekaz to „zgoda buduje”, „należy współpracować”, „będę łączył a nie dzielił” i właściwie do tego cała retoryka Komorowskiego się sprowadzała. Za mało konkretów. Za dużo uników oraz trików. Jednym słowem: przerost formy nad treścią.
A Kaczyński? Wizerunkowo dobrze zrobiły mu okulary. Wiedział kiedy je trzeba założyć, a kiedy zdjąć. Powtórzył nawet prawie identycznie ten sam gest, który wykonał Zbigniew Chlebowski podczas słynnych zeznań przed sejmową komisją śledczą w sprawie hazardu. Wizerunkowo Kaczyński o wiele lepszy niż podczas wcześniejszych debat.
Merytorycznie dość konkretny, choć również momentami demagogiczny. Częste zachwalanie własnego rządu może być przez wyborców odebrane ambiwalentnie… „Samochwała w koncie stała”. Chociaż z drugiej strony enumeratywne wyliczenie pewnych osiągnięć miało jakiś sens. Wzmocniło wiarygodność dokonań.
Jednak najsilniejszym atutem Kaczyńskiego była dynamika. Pod tym względem zyskał może nawet nie tyle w stosunku do Komorowskiego, ale do samego siebie z poprzedniej debaty. W ten sposób poprzez operację porównawczą (samego siebie z samym sobą) zaniżył występ Komorowskiego. Nawet jeżeli Komorowski wypadł na takim samym poziomie, jak podczas ostatniej debaty, to widzowie zauważyli przede wszystkim progresję występu Kaczyńskiego. Niewykluczone, że spindoktorzy zadbali celowo o wytworzenie takiego dysonansu poznawczego… W socjotechnice podobne manewry są nierzadko stosowane: egzemplum Chlebowski spocony i Chlebowski zretuszowany, przebierający koszulę.
Kaczyński wygrał debatę. Czy wygrał na tyle przekonująco, aby zwyciężyć w drugiej turze wyborów (?) – trudno powiedzieć. Na pewno „nie znokautował” Komorowskiego. Z odrobieniem strat może mieć więc problem. Kaczyński jednak wygrał debatę przede wszystkim w tym sensie, że była to ostatnia debata przed wielkim finałem wyborów prezydenckich i to wrażenie u wyborców już pozostanie. W świadomości społecznej może zadziałać syndrom ostatniego wrażenia… W tym kontekście Kaczyński wygrał.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka