Kurier z Munster Kurier z Munster
57
BLOG

To Miller z Kaczyńskim rozdają karty

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 2

 

Dobiegająca do końca kampania wyborcza ma dwóch rozgrywających. Pierwszy to Leszek Miller, drugi Jarosław Kaczyński. Przesadne byłoby stwierdzenie, że Grzegorz Napieralski jest w tym układzie marionetką, ale słucha się Millera i robi co może, aby wybory prezydenckie wygrał Kaczyński. Jest wiele symptomów, które ewidentnie wskazują na istnienie takiego właśnie scenariusza. Jak zachowa się przy urnach elektorat SLD? Tego nikt nie może być do końca pewien.

Miller i Kaczyński wbrew temu co się o nich sądzi są politycznymi pragmatykami, w rozumieniu walki o swoje partykularne interesy. I nie obca im jest filozofia makiawelistyczna. Zarówno Miller, jak i Kaczyński nobilitowali w przeszłości Andrzeja Leppera z tą tylko różnicą, że pierwszy uczynił go wicemarszałkiem sejmu, a drugi wicepremierem polskiego rządu. Obydwaj mają doświadczenie współpracy z „Samoobroną”, nie cofnęli się przed tym mimo presji opinii publicznej. Dlaczego mieliby zatem nie zawrzeć sojusz pomiędzy sobą?! W polityce nie ma rzeczy niemożliwych…

Jest pewien wspólny pakiet dobrze skalkulowanych politycznych interesów, który wręcz narzuca współpracę SLD z PiS-em. Ma w tym przypadku potwierdzenie stara politologiczna reguła, że nic tak ludzi nie dzieli jak wspólne rządzenie i nic tak nie łączy, jak wspólny wróg. A wróg jest jeden – monopolizująca polskie życie publiczne Platforma Obywatelska. Tego procesu obawiają się najbardziej zarówno w PiS-ie, jak i w SLD.

Z jakichś względów Miller i Napieralski postawili diagnozę, że opłaci im się poprzeć w wyborach prezydenckich Jarosława Kaczyńskiego. Jednym z głównych powodów była narastająca ingerencja PO w sprawy wewnętrzne Sojuszu. Platforma obstawiała w ramach SLD swoją własną frakcję na czele z Olejniczakiem, czyli tak naprawdę człowiekiem prezydenta Kwaśniewskiego. Start Napieralskiego w wyborach prezydenckich przynajmniej na jakiś czas rozstrzygnął walkę o przywództwo na jego korzyść i tym samym wzmocnił Leszka Millera. Pomocny okazał się układ z PiS-em w mediach publicznych. Poza tym zwycięstwo Komorowskiego w wyborach prezydenckich oznaczałoby również pośrednie zwycięstwo Olejniczaka i Kwaśniewskiego. Wygrana zaś Kaczyńskiego to ich porażka.  

Tło dawnej wojny pałacowej Kwaśniewski – Miller wyraźnie w tej kampanii występuje. Jednak widoczny jest jeszcze i inny aspekt… Kwaśniewski, Cimoszewicz, Kalisz, to zwolennicy tak zwanego historycznego kompromisu, który kiedyś otwarcie propagował redaktor naczelny Gazety Wyborczej Adam Michnik, a w ramach którego miało dojść do powstania wspólnej koalicji UW-SLD, czy nawet w maksymalistycznym wariancie jednego obozu politycznego. PO to w jakimś sensie sukcesorka UW. Miller zawsze był i jest przeciwny temu układowi, gdyż dla niego nie przewidziano tam żadnej roli.        

Drugi powód skrzętnej gry SLD, to postępujący od 2005 roku transfer lewicowych wyborców na stronę PO. Dzięki uwypukleniu samodzielności Sojuszu i dobremu wejściu w kampanią wyborczą proces ten został zahamowany.

Ale za motywami warunkującymi cichy mezalians SLD z PiS-em kryje się także i bardziej globalna strategia. Gdyby wybory wygrał Komorowski, to dotychczasowa polaryzacja polskiej sceny politycznej jeszcze mocniej się zaostrzy, a układ stanie bardziej czytelny: rządzi PO; PiS jest w opozycji; a SLD nie przebija się ze swoją polityczną ofertą, traci na wyrazistości, jest zepchnięte do narożnika. Zwycięstwo Kaczyńskiego nie osłabia polaryzacji PO-PiS, jednak w jakimś stopniu wikła PiS w rządzenie, tworzy sytuację wojny na górze dwóch najważniejszych ośrodków państwa. W takiej optyce SLD może przedstawić się jako tak zwana „trzecia siła”, partia rozsądku i stopniowo odbierać zaangażowanej w ostry konflikt z PiS-em – PO centrowych wyborców. Kluczem do zrozumienia gry SLD są wybory parlamentarne. Jednym słowem SLD paradoksalnie opłaci się, aby prezydentem został Jarosław Kaczyński

Grzegorz Napieralski nie poparł w drugiej turze wyborczej żadnego z kandydatów. Na kogo zatem pójdą głosować wyborcy lewicy? Odpowiedź na to pytanie kryje się w strukturze elektoratu SLD. Składa się on z trzech głównych grup. Cześć warunkowana bodźcami kulturowymi zagłosuje na pewno na Komorowskiego; cześć o wrażliwości socjalnej raczej na Kaczyńskiego; pozostaje jeszcze trzecia grupa osób blisko związanych z jądrem SLD, czyli tak zwanych „aparatczyków” i ich rodzin.

Partyjny aparat zrobi to co mu nakaże Napieralski, a mówiąc precyzyjniej, co da do zrozumienia. Członkowie SLD zagłosują zgodnie z domniemaniem woli Napieralskiego, kalkulując interes polityczny swojej własnej formacji i robiąc na złość Platformie Obywatelskiej.

 

Romano Manka-Wlodarczyk

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka