W pamiętną sobotę wstałem około 07:30, wyprowadziłem psa, zaparzyłem kawę i jak wielu oczekiwałem transmisji z uroczystości w Katyniu. Wypiliśmy z żoną kawę, poszedłem pobiegać, wróciłem, wziąłem prysznic i kiedy wychodziłem z łazienki żona oznajmiła, iż media donoszą, że samolot z prezydentem na pokładzie miał kłopoty przy podchodzeniu do lądowania.
Ja wówczas powiedziałem, że jest nie do pomyślenia, że flota rządowa składa się ruskiego złomu. Dodałem, że kupią nowe samoloty, kiedy stanie się tragedia, bo wówczas władza przestanie się bać opinii ludu w tych sprawach. Kolejne – następujące szybko po sobie – wiadomości przygniotły.
Zginął Prezydent RP Lech Kaczyński. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek nie odczuwał smutku z tego powodu niezależnie od proweniencji politycznej. Zginęła, bowiem głowa państwa, a nie PiS mimo oczywistych konotacji. Czuję ogromne rozgoryczenie, kiedy ponownie da się słyszeć wartościowanie różnych odmian patriotyzmu, kiedy odbiera się komukolwiek prawo do odczuwania i uzewnętrzniania uczuć, kiedy postulatywne pojednanie przemienia się w polityczne zwieranie siły.
Lech Kaczyński nie był bohaterem mojej wizji polskiej polityki. Śmiałem się z lapsusów językowych, które popełniał, krytykowałem poddańczość wobec strategii kreowanych przez Jarosława Kaczyńskiego i socjalistyczne pomysły. Tak, tak uważałem i miałem do tego prawo. Tym niemniej szacunek do Prezydenta RP nigdy nie był dla mnie przykrym obowiązkiem. Szacunek do głowy państwa godnie piastującej urząd to, coś naturalnego i oczywistego. Tak mnie wychowano, tak ja wychowuję swą córeczkę.
Kiedy patrzę na kolejki na Krakowskim Przedmieściu nie czuję uniesienia, dumy czy radości. Odczuwam brak, który w nas drzemie, tęsknotę za zwykłym poczuciem wspólnoty, w kawiarni, na ławce w parku itd. Jest to możliwe, ale tylko pod jednym warunkiem: że w osobie siedzącej naprzeciw mnie w tramwaju, autobusie będę widział przede wszystkim człowieka, jednostkę która współistnieje ze mną na tym kawałku ziemi i niekoniecznie dąży do mej zguby.
Nie możemy dać sobie – w szczególności w tych dniach – wmówić, że ze względu na sympatie polityczne jesteśmy nieodwracalnie podzieleni na lepszych i gorszych Polaków. Najbardziej zadziwiające jest to, że te kryteria podziału wprowadzają do obrotu publicznego osoby, które o patriotyzmie mówią i piszą najczęściej. Czy niepopularność określonych wizji polski może być usprawiedliwieniem do takiego postępowania, czy może nam jakoś pomóc?
Powinniśmy odrzucać wszelkie próby antagonizowania nas samych przez osoby, które czynią to z pobudek politycznych. Na co dzień uczę studentów, którzy głosują na PiS, PO, SLD i PSL. W tym tygodniu rozmailiśmy o tych, którzy zginęli i wielokroć okazywało się, że gdzieś ktoś z bliższej czy dalszej rodziny znał zmarłego lub osobę mu bliską, że mimo zupełnie odrębnych poglądów ci ludzie spotykali się na konferencjach naukowych, biesiadach itd. Z dyskusji wynikało, że często różnice między nimi są wręcz fasadowe, tworzone by pożywić społeczeństwo i media.
Dlatego w duchu Żałoby Narodowej dbajmy o siebie nawzajem, tym bardziej, iż wielu z nas ostro reagowało na każdą propozycję wymiany floty lotniczej rządu. Każdy z nas nosi pierwiastek winy w sobie i to też nas powinno łączyć.
I shouted out "Who killed the Kennedy's?"
when after all it was you and me. – Sympathy for the devil.
Inne tematy w dziale Polityka