Gazeta Wyborcza dotarła do filmiku wiszącego na YouTube od pół roku. Przedstawia on operację uwalniania zakładników pojmanych przez terrorystów w Iraku. Jednym z uwięzionych był Polak, Jerzy Kos.
Wyborcza bezkrytycznie przyjmuje, że komandosi przeprowadzający akcję to słynne (chociaż jakoby nie istniejące) Delta Force. Ja bym miał wątpliwości, chociażby dlatego, że jak wspomina sam Kos żołnierze mieli naszywki z flagami. A Delta Force, podobnie jak np. GROM nie stosuje żadnych oznaczeń:
Bardziej prawdopodobne, iż to Navy Seals albo którykolwiek inny z licznej grupy amerykańskich oddziałów specjalnych. W sumie, wszystko jedno, ważne, że uwolniono zakładników (co zdarza się, przyznajmy, nad wyraz rzadko).
Ciekawi mnie jednak ciągle postać samego Jerzego Kosa:
Zanim przybył do Iraku jako pracownik wrocławskiej firmy budowlanej Jedynka był (jak się okazało później) kierownikiem słynnego lotniska w Szymanach. Akurat wtedy, gdy miały tam podobno lądować samoloty CIA z uwięzionymi terrorystami.
Jerzy Kos jest więc przypadkiem szczególnym, chociażby pod względem statystycznym. Został porwany w Iraku i wmieszał się w szpiegowską aferę w Polsce. Każde z tych zdarzeń osobno jest wyjątkowo, a on w ciągu kilku lat zaliczył dwa. To doprawdy zadziwiające i warte przypominania co pewien czas. Życie inżyniera nie musi być nudne.
Inne tematy w dziale Polityka
