Ryszard Szewczyk Ryszard Szewczyk
728
BLOG

Matematycy nigdy się nie mylą?

Ryszard Szewczyk Ryszard Szewczyk Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

 

W lutym 2010 roku znalazłem przypadkiem w sieci tekst, który wzbudził we mnie nieco wątpliwości. Zapisałem je wtedy i zapomniałem. Przeglądając dziś notatki, odnalazłem ten tekst i postanowiłem poszukać odpowiedzi na powstałe wątpliwości. Może ktoś je wyjaśni lub wskaże odpowiednie źródło? „Oryginalny” polski tekst przeprowadzonej przez dziennikarza La Vanguardii rozmowy z Simonem Whitem zamieszczam poniżej. Niestety nie zapisałem wtedy adresu strony. Dziś jest dostępny na http://prawda2.info/viewtopic.php?t=8924.
 
Matematycy nigdy się nie mylą?
Według S. White’a świat powstał w wyniku wielkiego wybuchu 380 mld lat temu i od tego momentu, (podobno) ”fabryka czasoprzestrzeni” rozszerza się coraz szybciej, a początek ów możemy (podobno) zaobserwować dzisiaj dzięki temu, że dociera do nas światło z tego momentu.
 
Jeżeli rzeczywiście – jak twierdzi White – wszystko, co jest, powstało wskutek wielkiego wybuchu i późniejszej ewolucji materii, to znaczy, że światło wielkiego wybuchu, które jest „miękkie, aksamitne, jednolite…”, musiało „zacząć swoją drogę” zanim powstało cokolwiek innego, ale wtedy, gdy „był” już czas (sic! – ładnie brzmi: CZAS MA 380MLD LAT!?), a właściwie czasoprzestrzeń. A skoro tak, to logika podpowiada, że światło to musiałoby być cały czas „obecne” w każdym miejscu wszechświata, towarzysząc wszystkiemu, co na tym świecie powstaje, i płynąc z każdą jego cząstką dokładnie w takim tempie, w jakim czasoprzestrzeń ekspanduje. Nie może (chyba) płynąć wolniej niż ekspanduje wszechświat, bo wtedy nigdy by nie dotarło do żadnego z jego punktów. Nie może też (chyba) płynąć szybciej, bo wtedy musiałoby „wykraczać” poza czasoprzestrzeń, co jest (chyba) sprzeczne z założeniami teorii powstania wszechświata w wyniku wielkiego wybuchu. A skoro wszechświat rozszerza się – jak twierdzi White – coraz szybciej, to światło (chyba) nie może płynąć ze stałą prędkością 300 tys. km/sek. Jeżeli zaś rozumowanie to jest poprawne, to wynika z niego (chyba), że światło nie mogłoby nigdy przemieścić się między poszczególnymi punktami wszechświata, co z kolei (chyba) jest sprzeczne z doświadczeniem.
Czy rzeczywiście „Matematycy nigdy się nie mylą” ?
 
LaVanguardia

2009-10-12
Lluís Amiguet
Matematyka Wszechświata
Nasze oczy, a nawet wyspecjalizowany sprzęt astronomiczny pozwalają nam zbadać tylko niewielki wycinek Kosmosu. Jeśli chcemy dotrzeć dalej, musimy zaufać równaniom matematycznym – twierdzi Simon White, astrofizyk i badacz ciemnej materii, stojący na czele Instytutu Maksa Plancka.
Simon White: Jeśli pan zechce, dziś w nocy może pan zobaczyć przeszłość...
La Vanguardia: Bez teleskopu?
Jeśli nie będzie zachmurzenia, zobaczy pan Galaktykę Andromedy: to położony w największej odległości obiekt, jaki można dostrzec ludzkim okiem. Światło wysłane z Galaktyki Andromedy wędrowało do nas 2 miliony lat! Kiedy wyruszało, nasz gatunek jeszcze nie istniał. Być może któryś z naszych przodków z rzędu naczelnych zaczynał się podnosić na dwie nogi... A pan to zobaczy gołym okiem, na stojąco.
Obawiam się, że będą potrzebne okulary.
Przy użyciu dobrego radioteleskopu będzie pan mógł wejrzeć znacznie dalej w przeszłość i dostrzec czasy, kiedy nie istniała nawet Andromeda, ani żadna gwiazda, ani planeta, ani nic… Będzie pan mógł obejrzeć początek Wszechświata.
Niech pan nam pokrótce wyjaśni, jaki jest Wszechświat.
Jest ogromny, tak wielki, że nie umiemy nawet powiedzieć, czy jest nieskończony, ale wiemy, że miał swój początek i że było to ponad 300 miliardów lat temu.
Skąd o tym wiemy?
Bo możemy to zobaczyć, zmierzyć.
Jak można to zobaczyć?
Przez radioteleskop, który umożliwia zaobserwowanie na własne oczy światła z narodzin Wszechświata, czyli Wielkiego Wybuchu.
Jakie jest światło wszystkich prapoczątków?
Miękkie, aksamitne, jednolite... Szacujemy, że światło Słońca dociera do nas po 4 minutach. Możemy także zmierzyć CMBR (mikrofalowe promieniowanie tła), czyli fale pozostające w Kosmosie po tej pierwotnej eksplozji wszystkiego, i wydedukować, kiedy ona nastąpiła. Te fale są reliktem pierwszego światła, mają 380 miliardów lat. Kiedy powstawały, nie było jeszcze galaktyk, planet ani w ogóle niczego... Tylko coś w rodzaju jednorodnej mgły z helu, wodoru i światła
Jakie wnioski wysnuwa pan z tego widoku?
Że był jakiś początek, że Wszechświat wciąż się przeobraża i rozszerza. Cały czas...
Skąd pan to wie?
Stwierdził to Hubble: fabryka czasoprzestrzeni wciąż się powiększa.
Jak szybko?
Sądziliśmy, że grawitacja, przyciągając ciała do siebie, zmniejszy tempo tej ekspansji, ale kiedy udało nam się je zmierzyć, odkryliśmy, że w rzeczywistości Wszechświat rozszerza się coraz szybciej.
Dlaczego?
Z jednego powodu: siły antygrawitacyjnej. Nie wiemy jeszcze, czym ona jest; dlatego nazywamy ja „ciemną energią”.
Brzmi to jak jakaś astrofizyczna poezja.
Zdołaliśmy także obliczyć, jaka była masa galaktyk i wysnuć na tej podstawie wniosek, że jest jej znacznie więcej niż to, co dotychczas poznaliśmy. Tę nieznaną masę nazywamy „ciemną materią”. (…) Jesteśmy w stanie zobaczyć tylko 4 proc. Wszechświata. Reszta to ciemna energia i ciemna materia...
Czy kiedyś przestaną być ciemne?
Mamy nadzieję, że akcelerator cząsteczek – który uległ ostatnio awarii – przyniesie nam jakiś klucz.
Od cząsteczki do Wszechświata…
Wszystko ma związek ze wszystkim, jak w greckim symbolu Uroboros – wąż zjada swój własny ogon, co oznacza ciągłość przejścia od najmniejszego do największego.
Dlaczego został pan astrofizykiem?
Przez splot przypadków. Urodziłem się w Kornwalii, w miasteczku, gdzie szkoła była jedyną salą, do której schodziły się dzieciaki w każdym wieku.
Pewien dobry nauczyciel wysłał mnie do szkoły Korony Brytyjskiej w Londynie dla biednych, uzdolnionych dzieci. Kazali nam nosić dziwaczne mundurki, ale wykładowcy byli znakomici. Zwłaszcza od matematyki i łaciny.
Astronomia była specjalizacją rodzinną?
Nie wiem. Nigdy się nie dowiedziałem, kim był mój ojciec.
Zawsze fascynowało mnie, że Wszechświat jest posłuszny prawom matematyki. Newton wymyślił zwięzłą formułę, którą wyjaśnił sposób poruszania się planet. Zaobserwowanie tych zależności zajęło Keplerowi całe życie. (…)
Einstein opisał Kosmos matematycznie, ale irytowało go, że nie wszystko mu pasuje... Aż Hubble dowiódł, że Wszechświat się rozszerza. Wtedy Einstein doszedł do wniosku, że niezgodności w jego obliczeniach wynikały właśnie z tej przyczyny: Wszechświat nigdy nie jest taki sam. Matematycy nigdy się nie mylą.
Lubi pan matematykę?
Tak, zwłaszcza uwielbiam ten moment, gdy człowiek odkrywa nową zależność niczym Archimedes w wannie… Cóż za rozkosz!
A kiedy pan krzyknął „Eureka”?
Zdałem sobie sprawę, że aby wszystko pasowało matematycznie, musi istnieć ciemna materia, coś – jeszcze nie wiemy co – wyjaśniającego rzeczy takimi, jakie są.
Do czego służy astronomia?
„Wszyscy żyjemy w rynsztoku, ale niektórzy z nas sięgają po gwiazdy” – pisał Wilde. I w dodatku usiłują je wytłumaczyć – dopowiem od siebie. Do jedynego wyjaśnienia, jakie dopuszcza rzeczywistość, nie dochodzi się strzelając tylko rozumując. Dlatego odrzucam relatywizm kulturowy: nie każda kultura jest równie dobra.
Co ma pan na myśli?
Że kultury rozumu, demokracji i sprawiedliwości pozwalają wyjaśnić Wszechświat, zaś inne zdają nas na łaskę fałszywych tłumaczy zamysłów nieba.

Absolwent Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie (obecnie Uniwersytet Ekonomiczny). Tam uzyskany doktorat i habilitacja z zakresu finansów międzynarodowych. Przez pewien czas, do 2006 roku, kierownik Katedry Bankowości AE w Krakowie. Współzałożyciel i przez 9 lat rektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Bochni. W latach 2006-2014 profesor Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Aktualnie profesor nadzwyczajny Wydziału Zamiejscowego w Bochni Staropolskiej Szkoły Wyższej w Kielcach. Inicjator nowej dyscypliny naukowej, jaką jest Ekonomia personalistyczna. Publikacje dostępne na stronie www.szewczyk.net.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie