tańczący z myślami tańczący z myślami
696
BLOG

Prowadził ślepy kulawego

tańczący z myślami tańczący z myślami UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Imigracyjne szczytowanie w Brukseli zakończyło się w piątek nad ranem i jeszcze tego samego dnia poszczególni uczestnicy nocnej gry dali wyraz satysfakcji, jaką osiągnęli na finiszu.

Nasz premier wyraził zadowolenie, że tzw. „przymusowa relokacja uchodźców” – jako zasada przyjmowania imigrantów – została całkowicie wyeliminowana z katalogu możliwych rozwiązań problemu przemieszczania (się) wewnątrz Unii przybyszów z krajów trzecich.

Została zachowana zasada, że polityka azylowa jest sprawą wewnętrzną każdego państwa Unii, a jakakolwiek reguła wspólna, obowiązująca wszystkie kraje Unii, może zostać uchwalona wyłącznie jednomyślnie.

Zniknęła upiorna wizja pociągów z azylantami, wysyłanych do nas przez niemiecką kanclerzycę i premier otrąbił sukces. Oczywiście nie było to jedyne postanowienie postanowienie szczytu – całą resztę trzeba wyczytywać między wierszami tryumfalnych oświadczeń tych czy owych, szczytujących mężów i żon stanu.

Przed wszystkim nie wykluczono całkowicie migracji wtórnej (relokacji) – z tym tylko, że przyjęto zasadę dobrowolności przyjmowania wtórnych migrantów przez nowe państwo przyjmujące.

Przyjęto również, co do zasady, że państwa członkowskie Unii nie uchylają się od wzajemnej pomocy w rozwiązaniu problemu migracji, szczególnie gdy napływ osób ubiegających się o azyl ma wymiar katastrofy humanitarnej.

Ustalono przy tym, że na obecnym etapie takie relokacje będą miały charakter porozumień dwustronnych – między krajem cierpiącym na nadmiar azylantów, a krajem wolnym od takiego problemu.

W duchu tego ostatniego ustalenia kanclerz Merkel ogłosiła w swoim kraju, że Niemcy będą negocjowały relokacje z państwami, które dotychczas sprzeciwiały się „odgórnemu”, unijnemu regulowaniu relokacji, pod rygorem sankcji.

(Nie wiemy, czy na szczycie zawarto twarde porozumienie o przystąpieniu do takich negocjacji przez czternastkę państw dotychczas obojętnych lub przeciwnych i nic nie wskazuje na to, by takie porozumienia miałyby być zawierane tylko między Niemcami a „czternastką” za twardą forsę - ale o tym potem).

Trzeba wiedzieć, że oświadczenie Merkel nie wynika z „podlizywania się” Seehoferowi, głównemu niemieckiemu rzecznikowi „europeizacji” tamtejszego problemu z nadmiarem azylantów. Wprost przeciwnie – jest to wyraz stanowiska „wojennego” wobec Seehofera.

Jest bowiem tak, że w federacji niemieckiej (Bundesrepublik – republika związkowa) polityka azylowa jest wyłączną kompetencją krajów związkowych.

Jeżeli rząd federalny chce prowadzić własną, jednolitą politykę azylową, to musi dogadywać się z rządami krajów związkowych, by te swoje decyzje dostosowały do polityki rządu federalnego. Głównym narzędziem takich negocjacji są pieniądze – czyli negocjacje, ile kanclerz federalny da rządowi kraju związkowego „za każdego przyjętego azylanta”.

Seehofer, do niedawna premier Bawarii, a dziś minister spraw wewnętrznych, dołożył do tego targu kolejny element – a ile dasz mi, Angela, na policję i urzędy federalne? Dziadek stanął okrakiem – jedną nogą na swoim dawnym, bawarskim urzędzie, a drugą na nowym, federalnym - i zagrał na nastrojach.

Na to Merkel – po ostatnim szczycie - rzuciła wyzwanie rządom związkowym:

- „mam parę miliardów na uporządkowanie problemów z nadwyżką azylantów. Uzgodniłam z czternastoma państwami Unii, że pogadam z nimi na ile i za ile chcą za ulżyć Niemcom – państwu federalnemu - z trudną do administracyjnego „obrobienia” nadwyżką azylantów. Wybierajcie – albo sami potraficie rozwiązać ten problem u nas, za nasze, niemieckie pieniądze, albo wydam je za granicą, w ramach współpracy z innymi krajami – już nie z wami, ale państwami UE, tak jak chce Seehofer”.

Wobec takiego, wewnątrz-niemieckiego dictum, rozmaite oświadczenia Polski, Węgier czy Czech niewiele znaczą – bo przecież są jeszcze pozostałe państwa Unii, gotowe negocjować dwustronnie warunki ulżenia Niemcom.

Dlatego rzecznik rządu federalnego w odpowiedzi na enuncjacje Polski, Czech czy Węgier, że te nie zawarły żadnego porozumienia z Niemcami wzruszył ramionami i złożył „wyrazy ubolewania”.

Zauważmy, że głosy naszych rządowych płotek „nie zawarliśmy żadnego porozumienia” są prawdziwe - w odniesieniu do dwustronnego porozumienia z Niemcami - podobnie jak głosy z Czech czy Węgier. Nikt ich nie zawarł - nikt nie kłamie.

Na naszym podwórku premier Morawiecki oświadczył tylko półgębkiem (ostatnio ma jeden sztywniejszy, drugi bardziej ruchomy), że Polska nie uchyla się od przyjmowania uchodźców.

Porozumienia w sprawie relokacji azylantów w Unii mają, w myśl ustaleń ostatniego szczytu, charakter dwustronny. Nigdy nie wiadomo, czy z taką propozycją nie zwróci się do Polski rząd Włoch – nie oferując za to ani jednego euro(lira).

Głupi falstart – czyli twarde „nie, nic takiego nie było” , wygłaszane przez rzeczników czy Suskiego – to tylko ponowna, tym razem idiotyczna samoeliminacja Polski z gry europejskiej.

Teraz już nic nie da się ugrać – liczą się tylko intencje i ich uznanie przez partnerów Wspólnoty. V4 jest już praktycznie V3, a znając rozsądek Czechów za chwilę będzie V2 - czyli prowadził zawzięty ślepy coraz bardziej kulawego tak, czy inaczej poza boisko.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka