Zamki na Piasku Zamki na Piasku
3580
BLOG

Oni są nie tylko niezawiśli. Oni chcą być nietykalni.

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 146

Jeżeli opozycja wyobraża sobie, że większość Polaków wystąpi przeciw zmianom w polskim systemie sądowym to popełnia, nie po raz pierwszy, błąd w ocenie sytuacji. Nie chcę teraz oceniać jakości proponowanych zmian - chcę tylko zauważyć, że zdecydowana większość z nas jest przeciwna temu, aby utrzymać status quo wymiaru sprawiedliwości. Taka postawa nie wynika z poparcia aktualnie sprawujących władzę, ale z faktu, że stan polskiego sądownictwa jest nie do zaakceptowania w XXI w. 

Nie chciałbym wracać do mocno wyeksploatowanego pojęcia "nadzwyczajnej kasty ludzi" jednak bez tego klucza interpretacyjnego nie jest możliwe w pełni zrozumienie niechęci do sędziów. Przytoczę więc opinię sędziów z Puław (woj. lubelskie), jaką ci wyrazili przy okazji sporu o tzw. kilometrówki. Przeczytajcie proszę: "Skarb państwa nie zapewnia sędziom mieszkań, hoteli, diet, darmowej komunikacji, nie zapewnia gwarancji pracy dla współmałżonka ani gwarancji edukacyjnych dla dzieci (...) nie zapewnia dodatków do energii elektrycznej, którą zużywamy" a nadto sędziowie "mają domy czy mieszkania obciążone hipoteką". Tylko w środowisku, które jest przekonane o swoim nadzwyczajnym znaczeniu mogły zostać sformułowane tego rodzaju poglądy, oczekiwania wobec podatników. Z tej postawy, co jest już nieuniknione, musi wyrastać bujny chwast  pychy, który w kontakcie z przeciętym z przeciętnym konsumentem usług sądowych objawia się w jego lekceważeniu. 

Druga kwestia, która mocno zniechęca do sędziów to nieumiejętność komunikowania w swoich orzeczeniach powodów takiego a nie innego rozstrzygnięcia w języku powszechnie zrozumiałym. Posłużę się przykładem prosząc o skupienie: "Mikroprzedsiębiorcy, mali i średni przedsiębiorcy w rozumieniu ustawy zmienianej w art. 12 w okresie od dnia 1 lipca 2016 r. do dnia 30 czerwca 2018 r. mogą przekazywać dane w postaci elektronicznej odpowiadającej strukturze logicznej, o której mowa w art. 193a par. 2 ustawy zmienianej w art. 1, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą, na żądanie skierowane na podstawie art. 193a, art. 274c par. 1 pkt 2 i art. 287 par. 1 pkt 3 ustawy zmienianej w art. 1, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą, oraz art. 287 par. 1 pkt 3 ustawy zmienianej w art. 1, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą, w związku z art. 31 ust. 1 ustawy zmienianej w art. 4, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą, a także art. 13b ust. 1 pkt 2 ustawy, o której mowa w art. 4, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą". Nawet dla doświadczonego prawnika jest to co najmniej skomplikowane. Uzasadnienia orzeczeń sądów są po prostu niezrozumiałe, pełne cytatów fragmentów orzeczeń innych sądów czy to apelacyjnych czy też Sądu Najwyższego lub poglądów doktrynalnych. Kompilacja i kopiowanie zamiast myślenia o uzasadnieniu odnoszącym się do realiów konkretnej sprawy. Używanie w nadmiarze języka prawniczego jest skutecznym ograniczeniem obywatelowi prawa do sądu. 

Kolejną kwestią, fatalnie wpływającą na sędziowską reputację, jest fakt wieku w jakim sędziowie rozpoczynają swoją karierę prawniczą. Bowiem, aby orzekać sprawiedliwie nie wystarcza ukończenie studiów, aplikacji, czytanie orzeczeń, komentarzy i ustaw. Potrzebne jest też doświadczenie życiowe zwłaszcza w wypadku orzekania w sprawach karnych czy rodzinnych. Zasada swobodnej oceny dowodów bez logicznego myślenia i doświadczenia życiowego powoduje, że ta ocena jest swobodna w innym znaczeniu niż to, które nadają akty prawne tj. swobodna a więc dowolna. 

Pochodną lekceważenia o jakim napisałem wyżej jest notoryczna niepunktualność posiedzeń i rozpraw. Na pozór jest to drobna rzecz, ale wyjątkowo irytująca, bo czas jest dla nas wszystkich coraz cenniejszym dobrem. Sędziowie nie są bogami, których czas nie obowiązuje. 

Na pewno Państwo nieraz zetknęli się z takim zdaniem - "wyroków sądowych się nie komentuje". To nie jest tylko pewien utarty zwyczaj społeczny. To zaczyna się od normy prawnej wyrażonej w art. 13.1 prawa prasowego z 1984 roku - Nie wolno wypowiadać w prasie opinii co do rozstrzygnięcia w postępowaniu sądowym przed wydaniem orzeczenia w I instancji. Złamanie tego przepisu jest zagrożone karą grzywny zaś sam przepis prawny, jak obserwujemy to naszej rzeczywistości, został skutecznie rozszerzony na wyroki wszystkich instancji. To trochę absurdalne zważywszy na tak mocno akcentowaną zasadę niezawisłości sądu. Ba! Ten przepis jest wręcz materialnym dowodem braku wiary w niezawisłość, gdyż niezależnie od tego, co prasa napisze sąd ma zadanie ustalić fakty i zastosować właściwe, adekwatne do danej sprawy, normy prawne. Kuriozalne jest to z jaką dbałością utrzymuje się przepis wywodzący się z PRL, jak został on doskonale wpasowany do poglądów na temat państwa prawa; można spotkać się z tezami, że zajmowanie stanowiska przez władzę wykonawczą lub ustawodawczą wobec wyroku sądu jest złamaniem zasady trójpodziału władzy. Mnie jednak bardzie przekonuje stanowisko w wyroku z 1979 r. Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który pouczył rząd brytyjski w sposób następujący: sądy nie mogą działać w próżni. 

Można w Polsce odnieść wrażenie, że zasada niezawisłości sędziowskiej urosła do miary dogmatu na wzór Świętej Trójcy lub niepokalanego poczęcia NMP, że wyrwała się wszelkim racjonalnym ocenom, że każda publiczna dyskusja o zmianach dotyczących ustroju sądów jest zamachem na niezawisłość. Każda myśl o zmianach i każda krytyka stanu obecnego jest prawie, że zbrodnią wobec zasady niezawisłości. Wielu z obecnych krytyków zmian w sądownictwie zapomina, że gwarancje niezawisłości przewidziane w Konstytucji są w całości zachowane zaś sama niezawisłość, o tym też się nagminnie zapomina, to na etapie orzekania podleganie przez sędziego wyłącznie władzy kodeksów i Konstytucji. NA ETAPIE ORZEKANIA. W ogóle sama postawa sędziów tak chętnie przyjmujących na swe głowy koronę władzy sądowniczej i mających się, w niektórych przypadkach, wręcz za koronę stworzenia, postawa niechętna jakiejkolwiek krytyce, gdyż to podważa ich autorytet to jakieś zapędy do totalitarnego myślenia. To jest jakiś syndrom i mentalność oblężonej twierdzy. 

Jeżeli wziąć pod uwagę to, co wyżej napisałem oraz to, czego jesteśmy świadkami a mianowicie:

a) jawne złamanie zasady apolityczności przez sędziów, ewidentne polityczne zaangażowanie wyrażające w tak komicznych innowacjach prawnych jak wprowadzenie przez sędziego I. Tuleyę, nie znanej polskiej procedurze karnej, "zasady owoców z zatrutego drzewa"

b) specyfikę polskiego środowiska sędziowskiego opisanego przez sędziego z 30-letnim stażem (niestety nie zgodził się na ujawnienie swoich personaliów): "To zjawisko (nepotyzmu) przybrało już tak monstrualną postać, że nikt nie śmie się mu sprzeciwić. Sądy stały się udzielnymi księstwami, miejscami, w których zatrudnia się swoich. Nie chodzi tylko o stanowiska sędziowskie".

c) przywileju nieznanego krajom Europy Zachodniej, ale dobrze znanego dawnym satelitom sowieckim czyli immunitet sędziego w sprawach karnych

d) przewlekłość spraw w sądach pomimo, że na tle porównawczym krajów Europy Zachodniej, polskie sądownictwo nie cierpi ani na brak kadry sędziowskiej ani na brak personelu wspomagającego pracę sędziów. 

e) wieloletniej, ugruntowanej niechęci środowiska sędziowskiego do usuwania osób, które hańbią swoimi zachowaniami urząd sędziego (proszę wybaczyć, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni)

f) orzeczeń o charakterze skandalicznym - dla mnie takim dobrym przykładem jest zasądzone zadośćuczynienie w kwocie 264 tys. zł od Skarbu Państwa na rzecz Ryszarda Boguckiego skazanego za zabójstwo, gdyż warunki panujące w areszcie "uwłaczały godności człowieka" i odszkodowanie na rzecz 23-letniej kobiety, która została porwana, zgwałcona i trwale oślepiona, aby nie mogła rozpoznać sprawcy przestępstwa w kwocie 200 tys. Innym skandalizującym orzeczeniem jest np. wyrok Sądu Okręgowego w Olsztynie, który uznał, że sformułowanie "polskie obozy koncentracyjne", które pojawiło się w niemieckim wydaniu "Focusa", nie naruszyło dóbr osobistych więźniarki niemieckich obozów p. Janiny Luberdy

to oczekiwanie, że Polacy masowo wystąpią w obronie polskiego wymiaru sprawiedliwości jest oczekiwaniem na Godota. To nie nastąpi. Nie jest to kwestia sporu politycznego. Nie jest to kwestią nagonki na środowisko sędziowskie. 

To przyzwolenie na zmiany dt. sądownictwa ze strony większości polskich obywateli wynika z tego, że sądy stały się zbrojną w przywileje strażą przed bramą prowadzącą do sprawiedliwości. Powszechne odczucie jest bowiem takie: sędziowie dawno zmienili niezawisłość w nietykalność i to w wyjątkowo złym znaczeniu tego słowa. 

Dlatego na Nadzwyczajnym Kongresie Sędziów, który odbył się w dniu 3 września 2016 roku słowa sędziego Nils Engstad, Przewodniczącego Rady Konsultacyjnej Sędziów Europejskich spotkały się z takim aplauzem: "Sędziowie powinni być powoływani przez ciała niezależne od politycznych".  Korporacjonizm w postaci czystej. 

Jeżeli tak miałby być to chyba lepiej zorganizować państwo prawa bez takich sędziów zaś samym sędziom stworzyć enklawę dla państwa sędziów. Bo sędziowie absolutnie wolni od suwerena to jest wyższa jazda na paragrafach. 

Kończąc,  jeden z bohaterów przywołanej wyżej sztuki S. Becketta wypowiada następująca słowa: "Oto właśnie cały człowiek, winę nogi zwala na but". Czy to nie pasuje jak ulał do gorączkowych pretensji sędziów do ustawodawcy? 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo