Zaledwie trzy dni przed spotkaniem Obama – Miedwiediew w Moskwie i przed wysoce prawdopodobnym podpisaniem tam porozumienia o redukcji arsenałów nuklearnych Rosji i USA – Francja postanowiła pokazać, że prowadzi w tej dziedzinie bardziej jawną niż inni politykę. Ministerstwa obrony i spraw zagranicznych urządziły bezprecedensową – jak wielokrotnie podkreślano – wizytę dla dziennikarzy w dawnych instalacjach służących do wytwarzania materiałów rozszczepialnych, czyli wzbogaconego uranu i plutonu.
Grupa zaproszonych dziennikarzy liczyła około 25 osób. To miło ze strony gospodarzy, że pamiętali również o korespondencie Polskiego Radia. Oprócz mnie byli jeszcze koledzy z paru największych francuskich gazet, korespondenci najważniejszych agencji (AFP, AP, Reuters) i jeszcze dziennikarze z kilku innych krajów.
Wizyta była dość paradoksalna – chodziło bowiem o pokazanie tego, czego już nie ma lub prawie nie ma. Francja, podobnie jak inne kraje posiadające broń jądrową (USA, Wielka Brytania i Rosja) zaprzestała już produkcji materiałów rozszczepialnych. Chiny do niczego się nie zobowiązały. Gospodarze tłumaczyli nam jednak, że te trzy inne jądrowe potęgi dalej utrzymują swoje instalacje, które służyły do produkcji wzbogaconego uranu i plutonu. Mogą więc tę produkcję wznowić. Francja chce dać innym przykład, wywrzeć też pewną presję, i dlatego poinformowała, że jej instalacje są w trakcie mocno zaawansowanego demontażu. Nasza wizyta była właśnie po to, byśmy mogli to naocznie stwierdzić.
Najpierw była zatem średnio wygodna i nieco odurzająca hałasem podróż wojskowym samolotem z Paryża do Orange na południu Francji. Potem autokar od Pierrelatte, gdzie z jedne strony sympatycznie nas witano, ale z drugiej strony wokół byli ustawieni panowie od ochrony, byśmy przypadkiem nie oddalali się od wyznaczonej trasy. Potem był krótki wykład na temat wzbogacania uranu, czyli na zwiększaniu zawartości izotopu 235 w porównaniu z uranem naturalnym. W tym wykładzie nie wszystko było jawne. Powiedziano nam, jaką zawartość tego izotopu otrzymuje się po pierwszym etapie wzbogacania, powiedziano nam, jaka jest jego zawartość po drugi etapie. Natomiast co do ostatniego etapu, pozwalającego na wytworzenie uranu nadającego się do zastosowań wojskowych, powiedziano nam, że uran jest tam wzbogacany w stopniu „wystarczającym”.
Potem jeden z szefów Komisariatu do spraw Energii Atomowej powiedział mi, że tej liczby wciąż szukają ci, którzy marzą o własnej broni jądrowej. Po co im zatem ułatwiać życie, skoro w internecie krążą liczby bardzo rozmaite, a więc na ogół fałszywe?
Po wykładzie przechadzka długimi korytarzami poprzez różne hale, w których uran był wzbogacany. Wszystkie hale już niemal całkiem puste, bo demontaż tych urządzeń trwa już od kilku lat. Potem dochodzimy do ogromnej i straszliwie hałaśliwej pracy tnącej i miażdżącej to, co jeszcze nie zostało całkiem zniszczone. I potem jeszcze pokazano nam kontenery z odpadkami, które są wywożone gdzieś do wschodniej Francji.
Po Pierrelatte zawieziono nas do pobliskiego Marcoule, a tam wdrapaliśmy się schodami na wysokość gęby wielkiego reaktora, w którym niegdyś uran był przekształcany w pluton. Najważniejsza część takiego reaktora to taki leżący poziomo betonowy cylinder o średnicy 20 metrów, którego ściany mają 3 metry grubości.
I tak po kolei pokazywano nam przez cały dzień, jakie to supertajne rzeczy znajdowały się tam, gdzie chodziliśmy sobie z niewinnymi minami.
Mogę zapewnić, że nie wywiozłem stamtąd przepisu na bombę atomową.
Powiedziano nam natomiast, że Francja postanowiła ograniczyć liczbę swoich głowic jądrowych do 300 i że nie zamierza zwiększać tej liczby. Stąd definitywne – jak powtórzono nam co najmniej 50 razy – zaprzestanie wytwarzania materiałów rozszczepialnych.
Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka