Feterniak Feterniak
992
BLOG

Dramat trwa, a niestety zaczął się też polityczny cyrk...

Feterniak Feterniak Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 14


Ponieważ dość dorywczo mam okazję posiedzieć ostatnio w internecie, więc nie dane mi było do końca komentować na bieżąco to, co działo się w sprawie katastrofy w Borach Tucholskich od mojej ostatniej, poniedziałkowej notki. A działo się sporo.



Primo w poniedziałkowe popołudnie, pod ogromnym naciskiem społecznym obudziły się służby rządowe. Secundo w wolny wtorek, święto w pełnej okazałości pokazało się to z czego możemy być naprawdę dumni, skala ludzkiej solidarności i chęci pomocy. Tertio zaś, na światło dzienne wyszły szokujące informacje dotyczące systemu ostrzegania przed katastrofą z udziałem urzędników starostwa chojnickiego na czele.



Mam też kilka refleksji dotyczących medialnych reakcji na tę katastrofę. Niestety - tak media centralne, jak i duża część komentujących w Internecie kiepsko zdała ten egzamin. Zacznijmy od tego, że znaczna część komentatorów (nieważne, anonimowych, tu na salonie, czy tych znanych z mediów), potraktowała dramat w Borach, jako kolejny element politycznego ping-ponga. I tutaj nieistotne są polityczne sympatie, bo idiotycznie komentujących nie zabrakło tak po stronie rządowej, jak i opozycyjnej.


Może nie powinno mnie to dziwić, ale trudno zachować spokój, jak w reakcji na jak najbardziej słuszne pretensje poszkodowanych, czy merytorycznie komentujących, dotyczących braku ostrzeżeń, nieudolnej koordynacji na szczeblu wojewódzkim, czy braku pomocy wojska pojawiały się prymitywne kontrataki pokazujące wbrew elementarnej logice, że albo to nie są żadne problemy (hasła w stylu, po co tam wojsko), albo winni są inni ( stylu, że starostwo chojnickie nie przekazało ostrzeżeń, bo rząd nie zadbał o ich wiarygodność).



Tym bardziej warto merytorycznie przeanalizować to co się wydarzyło w tej sprawie! Osobiście, po tym mijającym tygodniu mam kilka ogólnych refleksji.


Na pewno zeszłotygodniowa katastrofa obnażyła niewydolność systemów ostrzegających przez zagrożeniami pogodowymi. Niewydolność tak techniczną, jak i co gorsza personalną. Abstrahując już od skandalicznego zachowania dyrektora odpowiedzialnego za zarządzanie kryzysowe w starostwie chojnickim (za które powinien natychmiast stracić pracę, a jego szef starosta podać się do dymisji), to z wielu relacji z innych powiatów ciągle przewija się motyw, że urzędnicy do końca nie potrafili prawidłowo zinterpretować otrzymanych ostrzeżeń, choć po prawdzie i ich treść wcale tego nie ułatwiała.


Jaśniejszą sprawą jest reakcja lokalnych ośrodków decyzyjnych na samą katastrofę. Warto odsłuchać wczorajszego wywiadu Radia Gdańsk z trzema wójtami gmin dotkniętych przez katastrofę, by sobie uświadomić z jaką ekstremalną sytuacją przyszło im i podległym im służbom przyszło im sie zmierzyć.


I jak mimo wszystko podołali. Do odsłuchania namawiam zwłaszcza tych, którzy sie tutaj dopytywali czemu w poniedziałek nie ma inwentaryzacji strat, a na stronach gmin są nieaktualne informacje.



  http://radiogdansk.pl/audycje-rg/nie-tylko-metropolia/item/64626-brak-lacznosci-nawolywanie-sie-strazakow-i-ponton-niesiony-pol-kilometra-tak-walczono-zaraz-po-nadejsciu-nawalnicy


Najjaśniej bez wątpienia zaświeciła tu gwiazda strażaków - zawodowych i ochotników oraz gminno-sołecka samoorganizacja mieszkańców, pokazująca, że hasła o pomorskiej umiejętności organizowana się nie są przesadzone.


Totalnie zawiodły administracyjne służby wojewódzkie. I to na dwóch poziomach: realnej pomocy oraz emocjonalnej - budowania poczucia wśród poszkodowanych, że władze działają i pomoc nadejdzie. Wojewoda Dariusz Drelich wyrósł tu na głównego, czarnego bohatera i choć może nie do końca słusznie, ale na pewno na własne życzenie. Najgorszy był chyba ten jego absolutny brak wyczucia sytuacji. Groteskowo wręcz w poniedziałek wyglądało, gdy po dramatycznych komunikatach w Radiu Gdańsk o przebijaniu się do kolejnych miejscowości, ofiarach, problemach z wodą i energią, miał miejsce wywiad z wojewodą, który koncentrował się na tym, że rząd wypłaci odszkodowania... Jego wypowiedzi w związku wsparciem wojska jeszcze bardziej pogłębiają wrażenie, że po prostu nie podołał i zasłużył na szybką dymisję.


 


Cała sprawa z pomocą wojska jest dość tajemnicza i wydaje się, że winnych tego oczywistego skandalu jest chyba więcej. Zacznijmy od tego, że nie ma wątpliwości, że wojsko powinno na miejscu być w sobotę. Zaś każdy, kto twierdzi inaczej, albo pojęcia nie ma o skali katastrofy, albo uprawia zwykły polityczny trolling.


 Mam tu osobistą refleksję. Przez dekady mieszkałem nad Wisłą na terenie zalewowym i dobrze pamiętam nie tylko wielkie powodzie z 2010, 1997, czy z 1980, ale także wiele innych mniejszych. Do 2011 roku w Tczewie stacjonował batalion saperów, który praktycznie zawsze, gdy istniała tylko groźba wylania stawiał się do pomocy. Z tego co pamiętam zazwyczaj owo "stawanie" objawiało się w pierwszym miejscu ze zwykłego "zwiadu terenowego" dokonywanego zazwyczaj na rozkaz samego dowódcy batalionu, bez oglądania się na zwierzchników. "Własna inicjatywa dowódcy", tak tępiona swego czasu w Armii Czerwonej w Wojsku Polskim na tym odcinku miała się wtedy dość dobrze. Rzecz jasna, gdy sytuacja robiła się poważna szły pisma, prośby i rozkazy po liniach decyzyjnych, ale to były papierki, które sankcjonowały jedynie przygotowane już na miejscu rozkazy.


 Przez te trzy dekady życia nad rzeką nie pamiętam by kiedykolwiek po pierwsze o pomoc wojska trzeba było się specjalnie dopraszać (wręcz zawsze miałem wrażenie, że to raczej wojsko się z nią wpraszało), a po drugie, by ktokolwiek odmawiał, czy nawet hamował zaangażowania żołnierzy na prośbę wyrażoną przez samorządowców.


Sytuacja, jakiej byliśmy światkami w mijającym tygodniu, dla mnie jest skandalem bez precedensu. I to na kilku poziomach. Jak źle jest z naszym wojskiem, skoro przez trzy dni nie tylko MON nie przejawił najmniejszej inicjatywy w sprawie wsparcia wojska, a gdy to się pojawiło, to jego działanie było początkowo gorzej niż mierne? I daleki jestem od wieszania psów na samym ministrze. Przecież mamy setki oficerów, urzędników, którzy w każdej armii przebierali by nogami by zaangażować się w pomoc. Jak przez lata obserwowałem to u nas nad Wisłą. Przebierali by nogami nie tylko ze względów humanitarnych, ale głównie dlatego, że w każdej armii nigdy dość praktyki, a cóż może być lepszym sprawdzianem dla saperów niż walka z żywiołem? A wszystko wskazuje na to, że nasze wojsko po prostu nie chciało się zaangażować i zrobiło to dopiero pod potężnym naciskiem opinii publicznej.


Nawet jak faktycznie, żołnierze nogą ruszyć na pomoc nie mogli bez pisemnej prośby wojewody (co jest kiepską wymówką, bo śmiem twierdzić, że wystarczyła by krótka rozmowa któregoś z wysokich urzędników  ministerstwa, czy nawet generała  z deklaracją, że wojsko tylko czeka by ruszyć z pomocą, by wojewoda takie pismo złożył już w sobotę) to pozostaje ogromny niesmak tej całej sytuacji.  I wniosek, że ta procedura nie zdała egzaminu!


 


Osobnym wątkiem jest  też kwestia stanu klęski żywiołowej. Z jednej strony sam mam wątpliwości, czy taki stan by w czymś realnie pomógł. Z drugiej absurdem jest, że w obliczu realnej klęski żywiołowej okazuje się, że istniejące w tej materii prawo jest nieprzydatne! Trudno sobie bowiem wyobrazić na dziś coś bardziej spektakularnego niż nawałnica nad Kaszubami. I skoro nawet w takim przypadku wszyscy lepiej zorientowani dość zgodnie wypowiadają się, że funkcjonujące przepisy, które miały ułatwić walkę z żywiołem, są nieadekwatne do tej sytuacji, to przepraszam, ale co to za idiotyczne przepisy? Adekwatne będzie, jak zniszczonych w ten sposób będzie kilka województw? Albo ofiar będzie kilka tysięcy? Mam niejasne przeczucia, że owe przepisy przewidziane są na taką sytuację, gdy zniszczenia będą tak ogromne, że nie będzie miał już kto pomagać...


 


Zaś na koniec  ogromnym niesmakiem odbieram próby atakowania przy tej okazji samorządów różnych szczebli. Już pominę litościwym milczeniem idiotyczne ataki na takiego sołtysa Rytla, czy burmistrz Czerska, których dokonują jacyś biedni  frustraci. Ale wyżywanie się na tym, że nikt nie robił inwentaryzacji strat, gdy większość urzędników gminnych w tym momencie z piłami w ręku udrażniało dojazd najpierw z własnych domów, a potem do budynków publicznych, płacze nad brakiem aktualizacji stron internetowych, gdy w gminach przez kolejne doby nie ma prądu, to jakaś aberracja. Podobnie jak idiotyczne próby obrony działań służb wojewódzkich przez atakowanie urzędu marszałkowskiego.


 

Notabene wręcz rozbawiło mnie dziś następujące zdarzenie. Najpierw wczoraj tutaj na salonie czytałem czyjś mądry wywód na temat win marszałka Struka, który przez cztery doby się ponoć obijał, niczego nie koordynował, ani podległych sobie służb na pomoc nie rzucił. Zaś dziś rano w Radio Gdańsk usłyszałem emocjonalną wypowiedź, cenionego skądinąd przeze mnie, Jacka Rybickiego, który pytany o grzechy wojewody uderzył w tony dokładnie przeciwne: zarzucił PO i marszałkowi wtrącanie się w nie swoje sprawy, zachowania pod publiczkę i ogólne "wciskanie kitu", bo katastrofą zajmować się powinna tylko strona rządowa, zaś samorząd wojewódzki co najwyżej może zbierać kasę na pomoc i nic więcej.  Nic dziwnego, że można się tu uśmiechnąć pod nosem, bo jak widać, dla niektórych "złe PO", co by nie zrobiło, to będzie źle (dla innych analogicznie jest z PiS). Towarzyszy temu jednak nieco smutniejsza refleksja, że niestety oczywiste "granie pod publiczkę" związanych z PO samorządów, jest i tak wartością dodaną wobec walkoweru jaki oddały służby wojewódzkie...


 


Najbardziej ogólną konkluzją tego wszystkiego jest dla mnie stwierdzenie, że dramat ludzi trwa, a politycy już odprawiają swój cyrk.  Jestem ciekaw czy ktokolwiek odpowie personalnie za swoją nieudolność i błędy? Czy tweetujący posłowie zgłoszą jakieś ustawowe propozycje ułatwiające walkę z tego typu kataklizmami? Czy ktoś w wojsku zapłaci głową za wtorkową nieporadność żołnierzy w Rytlu? No i w końcu, czy niektórzy z politycznie zacietrzewionych komentatorów tu na salonie, zrozumie, że w obliczu ludzkich tragedii można czasem odpuścić sobie ocenianie ludzi po partyjnych szyldach, a skoncentrować się na ich czynach? Od których tak wiele zależy.


 


Zaś na koniec uwaga techniczna. Przez parę lat prowadzenia tego bloga usunąłem bodaj trzy komentarze. Ale widząc bezwstydne próby wylewania swoich politycznych frustracji przy okazji tak dramatycznego tematu, jakie miały miejsce pod moją poprzednią notką, coś we mnie pękło i zacząłem kasować takowe bez najmniejszej litości. Padło ich ponad dwadzieścia. Nie mam nic przeciwko nawet bardzo krytycznym głosom wobec ludzi, instytucji, czy partii. Ale głosom w temacie i wnoszącym coś merytorycznego. Wypowiedzi świadczące tylko o politycznych sympatiach, czy frustracjach będę usuwał. Mnie interesuje tylko merytoryczna rozmowa na ten dramatyczny temat.


Feterniak
O mnie Feterniak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości