Pojednanie polsko - rosyjskie lansowane przez większość mediów było bez przerwy narażone na liczne nieporozumienia wynikające z codziennej współpracy organów państwowych odpowiedzialnych za wyjaśnianie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Już od pierwszego dnia, tj. od 10 kwietnia Rosjanie zagwarantowali sobie uprzywilejowaną pozycję i narzucili sposób badania, śledztwa oraz informacji.
Co było i jest przyczyną zadziwiającej, a dla niektórych haniebnej, inercji rządu, która doprowadziła do określonego projektu raportu moskiewskiego MAK? Bojażń przed gwałtownym pogorszeniem się stosunków polsko - rosyjskich? Strach, że wyjdą na światło dzienne wszelkie rządowe zaniedbania, które spowodowały tę straszną katastrofę? Obawa, iż Prawo i Sprawiedliwość przejmie władzę, gdy społeczeństwo uświadomi sobie, jak wielka przepaść dzieli Polskę rzeczywistą od tej ukazywanej w mediach?
Tak więc premier Tusk tupnął nogą, gdy zobaczył efekty kwietniowego pojednania. Komentatorzy zastanawiają się teraz, co było przyczyną nagłej zmiany jego postawy. Już wcześniej przecież miał okazję wiedzieć, co przygotowują Rosjanie, jednakże nie angażował siebie i swych ministrów nazbyt gorliwie w rozwiązywanie bieżących, narastających z każdym dniem, problemów.
Antoni Macierewicz (PiS) powiedział, że Donald Tusk zdaje sobie sprawę, że zabawa się kończy, i że Rosjanie przerzucą teraz winę na niego. "Stąd ta nielogiczność jego działania, stąd krycie Rosjan przez osiem miesięcy i nagły zwrot dzisiaj".
To są słowa posła PiS sprzed trzech dni. Dziś jednak możemy przypuszczać, że srożenie się premiera jest PR-owską sztuczką mającą przekonać społeczeństwo o jego sile i dbałości o polskie interesy. W ostatnim wywiadzie zamieszczonym w "Polityce" Donald Tusk mówi:
"Rosjanie nie są skłonni opisać zakresu odpowiedzialności, jaka jest po ich stronie. (...) Liczba prawdziwych przyczyn katastrofy jest większa po stronie polskiej, ale rozpoznajemy także przyczyny po stronie rosyjskiej".
Rosjanie mogą być zadowoleni.
Inne tematy w dziale Polityka
