a.zarzeczańska a.zarzeczańska
558
BLOG

Kim jest dziś pracownik?

a.zarzeczańska a.zarzeczańska Polityka Obserwuj notkę 80

Igor Janke poruszył dziś na swoim blogu ciekawe kwestie dotyczące kształtu systemu emerytalnego w Polsce. Tego systemu, o którym wczoraj nasz ulubiony premier - Donald Tusk - próbował nieudolnie debatować z przedstawicielami Otwartych Funduszy Emerytalnych. Tusk zrobił z siebie, przy okazji, obrońcę uciśnionych, grożąc wręcz zmianą systemu (niekorzystną dla OFE, rzecz jasna), jeśli owe fundusze nie zajmą się w końcu swoimi klientami - emerytami - a nie jak dotychczas - zyskami. Cóż, przynajmniej udawał, że myśli o obywatelach, chwała mu za to. Tak swoją drogą, korzystając z sugestii premiera, może i my byśmy zmienili Donalda Tuska, bo, jak wszyscy dobrze wiemy, rządzi sobie szczęśliwie od jakichś trzech lat, a jedynym efektem jego rządów będzie głupia podwyżka podatku VAT, tego podatku, który najbardziej uderza w biednych. Dziękujemy, Donaldzie. Ach, ale nie o Tusku miałam pisać, o nim pewno dziesiątki tekstów przewinęły się wczoraj przez salon.

 

 

Wrócę jednak do tekstu red. Janke, który pisze:

Bo trzeba zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. Trzeba wydłużyć okres pracy. Trzeba pójść dalej niż się poszło w emeryturach pomostowych. Trzeba ograniczać przywileje grupowe a przede wyrskim zrobić porządek z KRUS. Nie jestem ekonomistą i znawca problemów emerytalnych ale to widać gołym okiem i o tym od dawna mówią wszyscy, którzy się na tym znają. A tu rząd – po za pomostówkami – za które im chwała – nie zrobił nic.

 

Zrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn? Przyznam szczerze, mam z tym problem. Z jednej strony, tak, jak najbardziej, taki zabieg pomógłby zarówno sytuacji finansowej państwa - kobiety pracowałyby dłużej, dłużej płaciłyby składki, no i siłą rzeczy, krócej pobierałyby emeryturę - jak i, taką mam przynajmniej nadzieję, kobietom - które dzięki temu otrzymywałyby więcej pieniędzy (co jest głównym argumentem feministek). Z drugiej jednak strony myślę sobie, że, cholera, sama nie chciałabym (może inaczej - myślę, że nie będę w stanie) pracować do 65 roku życia! Proponuję wybrać się na pierwszą lepszą, ja wiem, neurologię i zabrać się, ot, nawet za coś tak pozornie banalnego jak kąpiel pacjenta w łóżku. I wtedy pomyślcie, czy będziecie w stanie robić to przez 40 lat, do 65 roku życia? W dzisiejszych warunkach, kiedy zasady BHP funkcjonują, w wielu przypadkach, tylko na papierze. Nie jestem do tego przekonana.

 

Wydłużyć okres pracy? Redaktorze Janke, a może ktoś w końcu, gdzieś tam na górze, wpadłby na pomysł, że lepiej inwestować w wydajność pracownika, w jego aktywizację zawodową, rozwijać satysfakcję z tego, co robi, aniżeli eksploatować go przez kilkadziesiąt lat? Nie oszukujmy się, praca jest ważnym czynnikiem kształtującym człowieka, towarzyszącym mu, no, przez większość życia, i to, w jakich warunkach ów człowiek pracuje, ma ogromny wpływ na to JAK pracuje. I jasne, niechże mężczyźni pracują do 70tki, ja chętnie popracuję do 65 roku życia (czy jak to tam chcą), ale niech to będzie praca w godnych warunkach! Niech to będzie praca przy odpowiedniej ilości personelu, zapewniająca pracownikowi bezpieczeństwo - tu proszę wrócić myślami do przykładu sprzed kilkunastu zdań, pracy w szpitalu. Niech to będzie godna i (!) pewna praca z godną płacą, która zapewnia bezpieczną przyszłość (nie jak dzisiejsze śmieciowe umowy cywilnoprawne). Niech to będzie w końcu praca, która nie wyzyskuje swoich pracowników, która ich nie przeciąża - wszak Polacy pracują najwięcej (czytaj: najwięcej godzin rocznie) w Europie i, tuż za Koreą Południową, najwięcej na świecie. Już w czasie Wiosny Ludów w 1848 roku protestujący górnicy okołowałbrzyskich kopalni potrafili wywalczyć skrócenie dnia pracy z 12 do 10 godzin (w sobotę do 6 godzin), a my dziś, w XXI wieku, borykamy się z problemem przepracowania. Naprawdę warto najpierw pomyśleć o warunkach pracy Polaków, bo, jak to się mówi : szczęśliwa pielęgniarka to szczęśliwy pacjent, i parafrazując, szczęśliwy pracodawca to szczęśliwy pracobiorca. I tacy szczęśliwy pracownicy z pewnością będą mogli pracować dłużej.

 

Ograniczyć przywileje grupowe? Może i tak. Ale kiedy myślę sobie o przykładzie z mojego własnego podwórka - przywilejach górników - nie jestem już przekonana do tego pomysłu. Tak, o tych pasożytniczych górnikach, którzy nic nie robią, podpijają sobie wódkę na szychcie, dostają za dużo pieniędzy, a przecież mają taką lekką pracę... Ale nie o tych górnikach, którzy 20-30 lat temu byli elitą na Śląsku, kiedy każdy chciał nim być, być, w tamtych czasach, naprawdę kimś. Myślę o tych górnikach, którzy dziś, pracując "na dole", 1000 metrów pod ziemią, zarabiają po 2 tysiące złotych, i którzy bez trzynastki czy talonów na węgiel mieliby, najnormalniej w świecie, trudności z utrzymaniem rodziny z dwójką czy trójką dzieci. I choć jestem zwolenniczką przywilejów ze względu na czynniki medyczne (czyli właśnie wcześniejsze emerytury z powodu ryzyka zdrowotnego występującego w miejscu pracy, a nie trzynastki i bony żywnościowe), tak nie wyobrażam sobie godnego życia górnika, w dzisiejszych czasach, bez tych cholernych trzynastek i bonów. Chociaż marzę o takiej sytuacji polskich górników, kiedy już nikt nie zająknie się i nie powie, że są pasożytami żerującymi na Polakach, a świat bez nich byłby piękniejszy i łatwiejszy. Bo kilkadziesiąt lat temu nikt nie odważył się tak mówić.

 

 

Też nie jestem, i najpewniej nigdy nie będę, ekonomistką. Igor Janke również nim nie jest. I pewnie większość z Was także. Ale każdy z nas jest człowiekiem. I myśląc o sytuacji pracowników, pomyślmy sobie wpierw, że to ludzie. Dopiero później pracownicy. Nie twierdzę, że mamy rozdawać pieniądze (pewnie pojawią się tu zaraz głosy, jakobym była tego zwolenniczką), ale po prostu szanujmy ludzi, bo naprawdę, da się.

 

Wcale nie wymagam cudów.

 

 

PS. Wiem, trochę uciekłam od tematu emerytur, a przeszłam do ogólnej kwestii pracy. Ale chyba od tego powinna zacząć się debata publiczna. 


 


 


 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka