Samoobrona goes down. Tylko czemu tak późno?

Rok z okładem zabrało Jarosławowi Kaczyńskiemu rozbicie potencjalnej organizacji przestępczej... Tu minister, tam poseł... Jeden, drugi, trzeci...

Ale jest jeden bardzo interesujący aspekt całej tej sprawy... Powiedzmy, że schizofreniczny - nagle z koalicjanta Samoobrona stała się... No właśnie, czym?
Ale obrazek byłby niepełny bez przypomnienia, że to wszystko już było. Partia założona przez SB, partia przestępców, złodziei, łapówkarzy...

Co się takiego stało, że partia z partnera w budowie nowej, lepszej, zdrowszej i czystszej Czwartej Rzeczypospolitej przekształciła się w zbiór osób które trzeba pozamykać w więzieniach? Przecież niejeden ostrzegał że tak się ten mariaż właśnie skończy, nie raz przypominano że złodziej przy korycie złodziejem być nie przestaje...
Wróć. Jak najbardziej przestaje.
Według mnie złodziej na urzędzie państwowym to po prostu polityk. Co ciekawe: uczciwy człowiek zawsze może zostać politykiem, ale żaden polityk nie jest i nie będzie uczciwym człowiekiem.

Czy naprawdę potrzeba było afer żeby Samoobronę wysłać tam, gdzie jej miejsce - więzienie albo najgorsze i najciemniejsze zadupie? Bo, wbrew pozorom nie wystawiają one świadectwa Samoobronie, ale tym którzy "dali jej szansę".