Adam Wielomski Adam Wielomski
125
BLOG

Kryzys przywództwa w polskim Kościele

Adam Wielomski Adam Wielomski Polityka Obserwuj notkę 5
W mediach trwa ostatnimi czasy dyskusja na temat kondycji polskiego Kościoła, a konkretnie jego hierarchów. Pojawiła się tu między innymi teza, że kryzys polskiego Kościoła wynika z tzw. kryzysu przywództwa.
    
Jest to teza z którą trudno się nie zgodzić. Po śmierci prymasa Stefana Wyszyńskiego brak jest przywódcy zarówno charyzmatycznego, jak i wyczuwającego trudne problemy polityczne, umiejącego przeciwstawić się apokalipsie nowoczesności. W kontekście tym charakterystyczne jest brylowanie w liberalnych mediach kilku „postępowych” biskupów. Dlaczego wszędzie tak bardzo nadreprezentowani są „postępowcy”? Dlaczego do mediów wypowiada się bezustannie abp Życiński lub bp Pieronek? W moim odczuciu nie wynika to tylko z niechęci mediów do tradycyjnego katolicyzmu i predylekcji do nagłaśniania modernistów. Prawda jest brutalna: nie ma kto się wypowiedzieć. Większość episkopatu w dramatycznych sporach światopoglądowych i politycznych zachowuje dziwaczne milczenie. Hierarchowie boją się powiedzieć co myślą, boją się krytyki liberalnych i lewicowych mediów. Dlatego nic nie mówią, ustępując pola grupce hałaśliwych „postępowców”.
    
Tymczasem Polska stoi wobec problemu walki o narodową tożsamość. Nad Wisłą rozgrywa się dramatyczna wojna cywilizacyjna; wojna między Cywilizacją Katolicką a Cywilizacją Oświecenia, której stawką jest zachowanie przez Polskę chrześcijańskiego charakteru. Spora część obywateli naszego państwa – a mam tu na myśli przede wszystkim wielkomiejską inteligencję – odpadła od świata tradycyjnej kultury Zachodu. Jest to grupa religijnie indyferentna, a katolicyzmowi w sumie wroga; to ludzie, którzy w większości nie rozumieją już świata katolickiego; jest on im obcy prawie tak jak islam. W najbliższym czasie stanu tego nie będziemy zdolni zmienić, szczególnie, że grupa ta uzyskuje potężne wsparcie z tzw. Europy. W tej sytuacji (nieistniejący) przywódcy polskiego katolicyzmu muszą podjąć dramatyczną decyzję: albo poddać się i stać się „humanistycznym stowarzyszeniem kulturalnym” (jak uczynił to Kościół w krajach zachodnich), albo podjąć rzuconą przez Cywilizację Oświecenia rękawicę i ustawić katolickie hufce na polu bitwy o Polskę. Tymczasem Kościół nie podejmuje w tej zasadniczej kwestii żadnej decyzji; boi się, zwleka. Nie ma kto wydać komendy i ustawić hufce w ordynku przed decydującą bitwą. A to bitwa dosłownie o wszystko. Dość powiedzieć, że nasz episkopat praktycznie milczy w kwestii tak istotnej jak agresja hominternu na Polskę, choć jego aktywiści nie tylko obrażają swoim zachowaniem i ideologią Boga, to w dodatku twierdzą, że Kościół musi pogodzić się z ich chorobą i uznać ją za „alternatywny styl życia”. Ale hierarchowie milczą...
    
Polski katolicyzm potrzebuje nie tylko przywódcy, który zajmie jednoznaczne stanowisko w kwestii wojny kulturowej, ale także w kwestiach politycznych. Nauka Soboru Watykańskiego II o samowycofaniu się Kościoła z polityki to jakieś zupełne nieporozumienie. Nie dość, że jest to pogląd niezgodny z tradycyjnym nauczaniem Kościoła i Magisterium, to myśl taka stanowi nonsens praktyczny. Poprzez ustawodawstwo – które rodzi się z decyzji politycznych – kształtowany jest katolicki lub alternatywny model społeczeństwa. Biskupi nie mogą być politycznie bierni, gdy ustawodawca narusza zasady prawa naturalnego! A więc Kościół nie może być bierny wobec polityki, gdyż to za jej pomocą są realizowane (lub nie) cele Jezusa Chrystusa w porządku doczesnym.

Nie może być tak, że hierarchowie boją się zabrać głosu w istotnych sprawach, gdyż drżą przed TVN, „GW” czy redakcją „Dziennika”. Biskupi są następcami apostołów, a tych posłano, aby nauczali narody, a nie trwożliwie chowali głowy w piasek. Ja rozumiem: biskupi to też ludzie, mają swoje lęki, słabości. Nie każę im dokonywać ataków kamikadze na liberalne media, ale winni zachować godność, a nie trwożliwie rozglądać się czy po swojej wypowiedzi nie zostaną uznani za „nietolerancyjnych”.

Dokąd żył Jan Paweł II, dopóty biskupi oglądali się na Rzym i postrzegali polskiego papieża jako naturalnego przywódcę polskiego Kościoła. Jego autorytet wyraźnie ich przygniatał, choć z drugiej strony był wygodny, gdyż oduczał podejmowania decyzji. Nie będę tu oceniał jak Jan Paweł II kierował polskim Kościołem – nie ukrywam w tej kwestii swojego krytycyzmu. Ale po jego śmierci została kompletna pustka. Hierarchowie zostali poddani medialnemu terrorowi, a nie obawiają się odzywać wyłącznie duchowni liberałowie i niszowe tygodniki tego środowiska. Kto dziś czyta „Tygodnik Powszechny”? Nikt, ale z braku stanowczego głosu Kościoła stanowiska tego pisma uważane jest za reprezentatywne dla polskiego katolicyzmu.

Adam Wielomski
www.konserwatyzm.pl

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka