Według informacji "Dziennika" towary wyprodukowane z GMO zalewają polski rynek. Według niektórych szacunków nawet 70 proc. dostępnych na półkach produktów powstało z genetycznie zmodyfikowanych roślin.
Tak więc weto prezydenta niewiele zmienia.
Natomiast przegłosowanie ustawy o nasiennictwie - można nazwać aferą na miarę rywinowskiej. Ktoś, oczywiście nie wiadomo kto, dopisał do ustawy dwa słowa - "inne rośliny" i w ten sposób chciał tylnymi drzwiami wprowadzić GMO oficjalnie na polskie pola.
Ciekawe, że w tym samym czasie w mediach trwa oswajanie ludzi z GMO. W "Gazecie Wyborczej" Krystyna Naszkowska przekonuje, że GMO rozwiąże problem głodu:
"Tymczasem, chcemy tego czy nie, świat nie ucieknie od GMO, bo te rośliny są jedynym skutecznym sposobem walki z głodem. Trzeba zobaczyć w nich nie zagrożenie, ale szansę, która zapewni pokarm rosnącej liczbie ludności przy stale kurczących się obszarach rolnych".
Problem głodu nie polega na tym, że mamy za mało żywności, tylko, że głodujacych ludzi nie stać na jej zakup.
Jak pisze w swoim blogu Edwin Bendyk:
"Skończmy z hipokryzją i nie mieszajmy do dyskusji o GMO argumentu walki z głodem, bo rozwiązaniem problemu głodu jest rozwój gospodarczy w miejscach, gdzie głód i zagrożenie nim występuje. Do tego bardziej zaś niż eksport kosztownych i wymagających technologii nadają się takie rozwiązania, jak instytucje mikrokredytu, programy edukacyjne, wiercenie studni i otwarcie bogatych rynków na lokalne produkty rolne".
Tu nie chodzi o walkę z głodem, tylko o zysk korporacji produkujących ziarna GMO. Amerykański koncern Monsanto dostarcza 90% genetycznie modyfikowanych zbóż na świecie.
O tej korporacji powstał fim - "Świat wedug Monsanto", z którym warto się zapoznać:
