Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka
437
BLOG

Cywilizacja nad przepaścią

Albatros ... z lotu ptaka Albatros ... z lotu ptaka Społeczeństwo Obserwuj notkę 6

Czy można żyć bez strachu?

Codziennie media w czasach zarazy tak i obecnie "dołują" ludzi informacjami z TV, prasy i mniej z radia.

Szczególnie od marca 2020 - kiedy pierwszy Pacjent z Niemiec pojawił się w granicach Rzeczypospolitej.

Później się okazało, że jest to problem Światowej Plandemii COVID-19.

Obecnie wojna na Ukrainie i Agresja nienasyconej Rosji.

Puść wsiegda budiet sońce


Tamara Miansarowa Pust Wsiegda Budiet Sonce

Tekst piosenki: [polska transkrypcja] Solnjecznyj krug, njebo wakrug - Eto risunok malćiszki. Narisowal on na listkje I padpisal w ugolkje: REF(x2): Puscj wsjegda budzjet solnce, Puscj wsjegda budzjet njeba, Puscj wsjegda budzjet mama, Puscj wsjegda budu ja. Milyj moj drug, dobryj moj drug, Ljudzjam tak choczjetsja mira. I w tricacj pjacj sjerce apjacj Nje ustajot pawtarjacj: REF(x2): Puscj wsjegda budzjet solnce... Tisze, caldat, slyszysz, saldat,- Ljudzji pugajutsja wzrywaw. Tisiczi glaz w njebo glidzjat, Guby uprjama twjerdzjat: REF(x2): Puscj wsjegda budzjet solnce... Prociw bjedy, prociw wajny, Wstanjem za naszych malćiszek. Solnce - nawjek! Szescje - nawjek! - Tak pawjeljał czjelowjek. REF(x2): Puscj wsjegda budzjet solnce... ===================================== [oryginalna, rosyjska wersja językowa] Солнечный круг, небо вокруг - Это рисунок мальчишки. Нарисовал он на листке И подписал в уголке: REF(x2): Пусть всегда будет солнце, Пусть всегда будет небо, Пусть всегда будет мама, Пусть всегда буду я. Милый мой друг, добрый мой друг, Людям так хочется мира. И в тридцать пять сердце опять Не устает повторять: REF(x2): Пусть всегда будет солнце... Тише, солдат, слышишь, солдат,- Люди пугаются взрывов. Тысячи глаз в небо глядят, Губы упрямо твердят: REF(x2): Пусть всегда будет солнце... Против беды, против войны Встанем за наших мальчишек. Солнце - навек! Счастье - навек! - Так повелел человек. REF(x2): Пусть всегда будет солнце...


Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,tamara_miansarowa,pust_wsiegda_budiet_solnce.htmlObraz bardziej przemawia.

https://www.youtube.com/watch?v=faW5xcTuDOw

Kabaret Afera - Zawsze niech będzie słońce ( Пусть всегда будет солнце )


Rządzący tego Świata hipokryzji i zakłamania wiedzą co robią.


https://www.youtube.com/watch?v=3y7e_-asN0A

0:02 / 1:16:45

#globaliści #bestia #cywilizacja

CYWILIZACJA NAD PRZEPAŚCIĄ - Marek Tomasz Chodorowski /TALK SHOCK EVENT Gdynia 4 maja 2022/

Czy można żyć pogodnie i bez strachu w Polsce?
Można!image

https://web.archive.org/web/20140719084235/http://www.rp.pl/artykul/79940.html

image

Ludzie wybrani przez Boga do zbawienia

Janina Blikowska, Marta Tabiś 29-12-2007, ostatnia aktualizacja 29-12-2007 19:37

Mam komórkę i samochód, ale na Internet nigdy się nie zgodzę – mówi Jacob Martin. Jest głową jedynej w Polsce rodziny amiszów. Gdy sąsiedzi siadali do wigilii, Martinowie byli po obiedzie. Nie było choinki i prezentów. W tym domu jedynym świętem jest niedziela

image

Do Cięciwy, wsi położonej w gminie Dębe Wielkie ok. 30 km od Warszawy, trafić nie jest łatwo. Żeby dostać się do domu rodziny Martinów, trzeba pokonać cztery kilometry leśnych, wyboistych dróg, minąć kilka wiejskich chat i mieć wiele szczęścia, by się nie zgubić.

Przed piętrową, obitą blachą chałupę wychodzi Jacob, ojciec rodziny, 38 lat. Ubrany w jasną, wyprasowaną koszulę i sztruksowe spodnie na szelkach. Ma okulary i brodę, która jest obowiązkowa u żonatych amiszów. Tak jak chusteczki na głowie dla kobiet. Nosi je 40-letnia Anita, żona Jacoba, i obie córki. – Nakrycie głowy dla kobiet to ochrona duchowa, ale i zabezpieczenie przed złymi mężczyznami – tłumaczy Jacob. Mówi biegle po polsku, choć z wyraźnie amerykańskim akcentem.

Opowiada, że w Stanach Zjednoczonych, z których pochodzą on i Anita, zdarzyła się swego czasu historia, która potwierdziła niezwykłą moc chustek na głowie. – Jedna z kobiet z naszego zboru wsiadała do samochodu obcego mężczyzny. Głupia była, a ten kierowca chciał jej zrobić krzywdę. Jednak coś go w ostatniej chwili powstrzymało. Pozwolił pasażerce wysiąść – wspomina amisz. Twierdzi, że to za sprawą chustki, podkreślającej skromny wygląd amiszki.

Jacob buduje, rządzi Anita

Dom dla rodziny zbudował sam. Ale jego prawdziwym zarządcą jest Anita, kobieta o uśmiechniętej twarzy. Nie odzywa się niepytana, ale kiedy już mówi, to zawsze pogodnie. Jest w ciągłym ruchu, podczas naszej kilkugodzinnej wizyty ani razu nie usiadła, by odpocząć. Najpierw przygotowywała posiłek, potem zaś zajęła się szyciem.

Do Polski Martinowie przyjechali 14 lat temu z Pensylwanii w USA. Razem z dwiema innymi rodzinami dotarli do Cięciwy. Chcieli założyć w Polsce zbór. Jednak kiedy zostali okradzeni, większość z nich zdecydowała się wrócić do Stanów Zjednoczonych. Został tylko Jacob z ciężarną żoną i synkiem. – Nie było łatwo, ale nie ma co narzekać: mamy dobrych sąsiadów, pomagali nam zawsze, kiedy było trzeba – wspomina Jacob Martin.

To właśnie w hrabstwie Lancaster w Pensylwanii, skąd przybyli Martinowie, oraz w hrabstwie Holmes w stanie Ohio żyje większość z 200 tys. amiszów. Ich małe osady rozproszone są również w stanie Iowa, Michigan, Nowy Jork oraz w prowincji Ontario w Kanadzie. Na kontynent północnoamerykański amisze trafili w XVII wieku. Ta wspólnota religijna wywodzi się od szwajcarskich anabaptystów, a słowo amisz od Jakuba Ammana, szwajcarskiego anabaptysty, który nauczał, że członkowie zborów nie powinni nic zmieniać w swoim życiu i pracy. Chciał on, by przepisy religijne regulowały wszelkie sfery życia społecznego – począwszy od życia rodzinnego, a skończywszy na sposobie ubierania się czy strzyżeniu brody.

Amisze wierzą, że człowiek jest przeznaczony przez Boga albo do zbawienia, albo do potępienia. Jeśli Bóg kogoś wybrał, to trafi on do wspólnoty amiszów, bo tylko ona daje możliwość zbawienia. Obowiązkiem wybranych jest pobożne i sprawiedliwe życie. Każdy, kto nie stosuje się do zasad wspólnoty, jest z niej usuwany, a więc będzie potępiony. Członkowie wspólnoty, nawet rodzice, nie mają prawa się z banitą kontaktować, staje się dla nich martwy.

Dobrzy ludzie

Krzysztof Kurek, którego dom stoi najbliżej gospodarstwa amiszów, mówi, że to mili i spokojni ludzie. – Złego słowa nie mogę o nich powiedzieć, są pomocni i uczciwi – podkreśla.

Ks. Jerzy Mackiewicz, proboszcz parafii rzymskokatolickiej pod wezwaniem św. Apostołów Piotra i Pawła w Dębem Wielkim, na której terenie mieszka rodzina Martinów, przyznaje, że niezbyt dobrze ją zna. – Z tego, co wiem, ci ludzie są bardzo pozytywnie odbierani przez mieszkańców. Są pobożni i ambitni. Ze swoją wiarą nikomu się nie narzucają, nie są nachalni – mówi ks. Mackiewicz.

Małgorzata Pańczak, sekretarz gminy Dębe Wielkie, nie widziała jeszcze rodziny Martinów, bo w urzędzie pracuje od niedawna. – Ale z tego, co wiem, to ta dobra rodzina. Nie ma na nich żadnych skarg – dodaje.Wspólnoty amiszów w USA żyją tak samo jak ich przodkowie 400 lat temu w szwajcarskich wioskach. W ich domach nie ma prądu, telefonów, telewizji czy radia. Zamiast samochodu przed domem mają bryczkę i konie w stajni. Prowadzą typowe życie rolników z okresu przedprzemysłowego. Najbardziej konserwatywne grupy zakazują używania szelek, kolorowych koszul (można nosić białe), wysokich dachów w domach, zasłon w oknach i drzwiach, kotar, trawników. Włosy u mężczyzn muszą być odpowiednio uczesane, kobiet zaś przykryte stosownym czepeczkiem. Ale w domu Martinów są prąd, lodówka, a nawet komputer. Jacob używa też komórki. – To stary model, ale mi wystarczy – opowiada. I dodaje, że zbór, z którego pochodzi, nie jest zbyt tradycyjny.

https://zwierciadlo.pl/lifestyle/511278,1,rodzina-amiszow-w-polsce--jak-zyja-polscy-amisze.read

Janowem Lubelskim wszystko robili sami, amisze są samowystarczalni.

Nie mamy tu luksusów, ale nie są nam potrzebne. – Bogactwo nie ma wielkiego sensu – dodaje Jakub. – W tamtym roku kupiliśmy samochód, kosztował 3 tysiące, a jeździ tak samo jak ten za 300 tysięcy. – I nie muszę się bać, że ktoś mi zarysuje lakier. Tego nawet nikt ukraść nie chce – żartuje Anita. Martinowie nie rozumieją pogoni za bogactwem. – Ludzie gonią za luksusem, mylnie utożsamiają go ze szczęściem, a on daje szczęście na chwilę – mówi Martin. – Bogactwo przynosi tylko zmartwienie – wtóruje Anita. – Są trzy rzeczy potrzebne w życiu: jedzenie, ubranie i dach nad głową – mówi Jakub. – Święty Paweł pisał, że trzeba być zadowolonym, gdy ma się jedzenie i ubranie. Ale on żył w Grecji, tam jest ciepło. Gdyby żył tutaj, musiałby dodać jeszcze dom, który jest schronieniem przed wiatrem, deszczem, mrozem i śniegiem. – Jestem pewna, że Bóg nie ma nic przeciwko temu, że mamy ciepło – mówi Anita.

image

Z komputera i telefonu Martinowie korzystają tylko wtedy, gdy jest potrzeba. Dwaj najstarsi synowie mają telefony, ale nie smartfony. (Fot. Radosław Kaźmierczak)

Bez prądu i telefonu

Opowiadam im zabawną historię: – A jak się z nimi skontaktowałaś? – zapytała mnie moja siostra Ewa, która mieszka w Stanach i często kupuje u amiszów organiczne jajka, warzywa czy kaszę. – Jak to jak? Zadzwoniłam na komórkę! – odpowiedziałam. – To co to za amisze, skoro mają komórkę i może jeszcze prąd. Anita i Jakub śmieją się. – I miała rację, bo większość amiszów w Stanach jest ortodoksyjna. Nie mają telefonu, prądu, samochodu – wyjaśnia Jakub. – Jeszcze mój dziadek jeździł bryczką konną, ale już ojciec kupił auto – mówi Anita. Ortodoksyjni amisze do dziś jeżdżą konnymi powozami. – Są różne zbory i niektóre mają bardziej liberalne zasady – wyjaśnia Jakub. – My należymy do tego postępowego nurtu. Jakub podchodzi do własnoręcznie robionej drewnianej etażerki, otwiera drzwiczki i pokazuje komputer. – Nie mamy telewizora i radia, bo to zło – mówi Anita. – A z komputera i telefonu korzystamy tylko wtedy, gdy jest potrzeba. Dwaj najstarsi synowie mają telefony, ale nie smartfony. – A po co nam smartfon? Jest drogi, będzie żal, gdy się zniszczy w pracy – powiedzieli. Mają laptop, kiedy chcą połączyć się z Internetem, przychodzą do salonu i podłączają kabel. Dzieci nie ciągnie do mediów społecznościowych. Nie grają też w gry komputerowe, jak rówieśnicy. – Mają przyjaciół? – pytam. – Niewielu. Bo i wspólnych tematów mało – odpowiada Anita. – Nie dogadują się, bo mają inny sposób myślenia – dodaje Jakub. Zresztą nie chodzą do szkoły. Amisze uczą się w domu. – Sama nauczyłam ich wszystkiego, co potrzebne do życia – mówi Anita. – Matematyka, historia, przyroda… Anita uważa, że większość rzeczy, których dzieci uczą się w szkole, i tak im potem do niczego się nie przyda. – Ile wykształcenia potrzeba, aby być matką i żoną? Albo ojcem i mężem? Większość zawodów nie przynosi pożytku człowiekowi – uważa Jakub. Jako Amerykanie nie podlegają obowiązkowi szkolnemu, więc edukację skończyli na podstawówce.image

Joshua w pracowni stolarskiej, najstarszy syn w polskiej rodzinie amiszów. (Fot. Radosław Kaźmierczak)

Najstarszy Ruben dziś ma 25 lat, pracuje na budowie. 23-letni Joshua najpierw pracował u stolarza, a teraz przy produkcji kaszy. Pozostałe dzieci rodziny amiszów pracują w domu. Żyją z rolnictwa i ogrodnictwa. – I to wam wystarczy? – pytam. – A ile potrzeba? – pyta Anita. – Wszystko mamy swoje: jaja, mięso, warzywa, ser, mleko, mąkę, kaszę, fasolę. W sklepie kupuję tylko cukier, sól, ocet spirytusowy, bo jabłkowy mam własny, olej i drożdże. Chleb wprawdzie piekę na zakwasie, ale drożdże mam na wszelki wypadek. Staramy się używać to, co mamy. Nawet opał mają swój, z lasu. – Za prąd muszę tylko zapłacić – dodaje Jakub. – Ale to 100 zł miesięcznie. Niedawno Martinowie zaczęli płacić składki na KRUS, wcześniej nie mieli ubezpieczenia. – Najlepszym ubezpieczeniem i naszą emeryturą są dzieci – śmieje się Jakub, pokazując palcem na kuchnię, w której dzieci przygotowują obiad. – A nie wyrwą się wam kiedyś w świat? – pytam. – W gruncie rzeczy to jest ich decyzja – mówi Jakub. – Sama musisz zapytać – śmieje się Anita. – Zaraz siadamy do obiadu, to porozmawiasz.


Czym chata bogata u polskich amiszów

Dzieci ustawiają talerze, układają sztućce. Po chwili na stole stoi parująca miska z kaszą gryczaną, obok druga, z fasolą w sosie, i wielka micha tarkowanej marchwi z brukwią. I dzban wody. Siadamy. Słychać głos Jakuba: – Ojcze Niebieski, dziękujemy ci za ten dzień, dziękujemy ci za wszystko, co nam dajesz, dziękujemy ci za to jedzenie, które jest przed nami… Słychać rytmiczne uderzanie widelców o talerze. Jedzenie szybko znika. – Nie kusi was, żeby wyrwać się w świat? – pytam. – Byliśmy w Ameryce – mówi Joshua. – Ale nie podobało się nam. Zosia i Ilona też wróciły, mówią, że ich dom jest w Polsce. – Ja przez trzy lata tam pracowałem – opowiada najstarszy, Ruben. – Zarobiłem trochę pieniędzy, chcę kupić ziemię i założyć gospodarstwo, jak rodzice. Najlepiej blisko nich. – Anita, a nie chciałabyś, żeby któreś dziecko zostało lekarzem albo adwokatem? – pytam. Amisze są przeciwnikami studiowania, ale nie oni. – To ich decyzja – śmieje się. – Jakby chcieli iść na studia, to pomogę. Dobrze byłoby mieć lekarza w domu. – Ale adwokata nie – dodaje stanowczo. – Jak nie jesteś oszustem, nie jesteś dobrym adwokatem. Dzieci jednak chcą zostać na gospodarce. Dziewczyny, zanim wyjdą za mąż, może pójdą sprzątać albo opiekować się dziećmi. – A nie marzyłyście nigdy o tym, żeby zostać nauczycielką albo… baletnicą? – pytam Zosię i Ilonę. – My chcemy zostać matkami – wyjaśnia Zosia. To największe marzenie amiszek.image

Rodzina Amiszów przy wspólnym stole. (Fot. Radosłąw Kaźmierczak)

Amiszowskie dzieci są wychowywane przede wszystkim na żonę, męża i rodzica. – Tak chciał Bóg, to jest napisane w Piśmie Świętym – mówi Jakub. – Ale skoro pobieracie się w gronie wspólnoty, jak wasze dzieci założą rodziny? Nie ma tu, oprócz was, amiszów – pytam. – Dla mnie nie musi być amisz – mówi Zosia. Nie wie, gdzie pozna tego na całe życie. – Może w zborze – mówi. – To jedyne miejsce, gdzie chodzimy. Kiedyś, po filmie o nich na YouTubie, przyjechał kandydat do ręki Zosi. Gotów był nawet zostać amiszem. Ale dziewczynie się nie spodobał.


Życie amiszów zapisane w Piśmie Świętym

Jakub wyjaśnia, że życie amisza w Polsce opiera się na fundamencie wiary: zostałem stworzony przez Boga, żeby mu służyć. A służyć może pobożnym, uczciwym życiem, dobrymi uczynkami. – Ludziom się dziś wszystko pomieszało – dobro ze złem, grzech z cnotą, prawda z fałszem – wyjaśnia Jakub. – Nie mówię, że jesteśmy bez grzechu. Każdego dnia podejmujemy walkę z naszą grzeszną naturą. Codziennie po śniadaniu całą rodziną czytają Pismo Święte. – Nie interpretujemy, wszystko bierzemy dosłownie – tłumaczy. W Polsce nie mają kościoła, w którym mogliby uczestniczyć w nabożeństwie. – Jedziemy do Zboru Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan w Lublinie – mówi Jakub. – Kierują się podobnymi zasadami. To otwarty zbór, każdy może przyjść. – Każdy, kto jest ochrzczony – dodaje Anita. – U nas trójka jeszcze nie ma chrztu, bo amisze przyjmują chrzest, gdy są dorośli i świadomie podejmują decyzje. – Do zboru chodzę, żeby nauczyć się więcej o Bogu. Bo im go bardziej znam, tym lepiej wiem, czego ode mnie oczekuje – mówi Martin. Dopytuję: Wiecie, czego chce od was Bóg? – Mamy być jak Chrystus, naśladować go – mówi Anita. – Na przykład trzeba być miłym. Nie tylko dla tych, których lubimy – to akurat proste, ale również dla tych, których nie lubimy. – Bóg nie wymaga od nas wielkich rzeczy – dodaje Jakub.Stefan lubi zajmować się zwierzętami w rodzinnym gospodarstwie. (Fot. Radosław Kaźmierczak)

image

– Jesteście szczęśliwi? – pytam. – A co to jest szczęście? – odpowiada pytaniem Jakub. – Dla mnie szczęście to bycie zadowolonym z tego, co masz – podaje swoją definicję Anita. – Jak to osiągnąć? – dopytuję. Jakub ma niezawodny sposób – słuchać Boga, bo jest najlepszym drogowskazem. Wszystko opisane jest w Księdze Kaznodziei Salomona [zwanej również Księgą Koheleta – przyp. red.]. – Ten mądry i bogaty człowiek napisał o przemijaniu i względnej wartości dóbr ziemskich – wyjaśnia Jakub. – Salomon miał w życiu wszystko, wciąż próbował nowych rzeczy i wciąż nie był szczęśliwy. W końcu powiedział, że to wszystko, co zdobył, to „marność nad marnościami, wszystko marność”. Słowo „marność” odnosi się do rzeczy tymczasowych, pochodzących z „tego świata”. Na koniec nawet nasze największe sukcesy życiowe przeminą. – Wielkich marzeń nie mam – wtóruje Anita. – Są rzeczy ważniejsze niż życie. Życie to przygotowanie do wieczności.

Kim są Amisze? Amisze są odłamem anabaptystów, czyli protestanckiej wspólnoty chrześcijańskiej. Szwajcarski biskup menonicki Jacob Amman w 1963 roku uznał, że wyznawcy religii za daleko odeszli od swojej wiary i obyczajowości, i trzeba wrócić do korzeni. Stworzył nową wspólnotę, która od jego nazwiska została nazwami amiszami. Zapisane przez niego przepisy religijne regulowały wszelkie sfery życia społecznego amiszów – począwszy od życia rodzinnego, a skończywszy na: sposobie ubierania się, strzyżenia brody, rodzaju kapelusza czy guzików przy kapocie. Większość wyznawców żyje w Stanach Zjednoczonych, największe zwarte ich skupisko znajduje się w hrabstwie Lancaster w stanie Pensylwania.


LITERATURA

https://en.wikipedia.org/wiki/Jakob_Ammann

https://www.youtube.com/watch?v=hTJdUXf-lV4

Rezerwat - „Pust' wsiegda budet' sonce"

muzykatvp


Zespół Rezerwat podczas festiwalu Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze wykonał piosenkę „Pust' wsiegda budet' sonce"

Zakorzeniony w historii Polski i Kresów Wschodnich. Przyjaciel ludzi, zwierząt i przyrody. Wiara i miłość do Boga i Człowieka. Autorytet Jan Paweł II

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo