Zebe Zebe
476
BLOG

J. Marx o szkoleniu młodzieży we Francji

Zebe Zebe Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Ten tekst znalazłem w sieci, na stronie sportu.  Myślę, że warto się z nim zapoznać. Tekst z roku 2005.

 

Od dziesięciu lat były reprezentant Polski, piłkarz Ruchu Chorzów, Gwardii Warszawa, RC Lens Joachim Marx jest dyrektorem ośrodka szkoleniowego francuskiej federacji w Lievin, koło Lens. Opowiada o kulisach systemu, który zapewnił francuskim piłkarzom mistrzostwo świata w 1998 roku i Europy dwa lata później oraz pracę w najlepszych klubach Europy.
Kiedy ja grałem w piłkę, zawsze marzyliśmy o tym, żeby w pucharach grać z drużyną francuską, bo z jednej strony był to atrakcyjny wyjazd na Zachód, z drugiej Francuzi byli do ogrania. Kiedyś przyjechałem do Nimes, tam gdzie grał Janek Domarski. Widziałem stadion i pytałem, czy to obiekt treningowy. To było coś strasznego. Tak samo było we Francji ze szkoleniem. Bardzo źle.

System
W 1974 roku Georges Boulogne, selekcjoner i kierownik techniczny reprezentacji, wydał plan szkoleniowy. Wszystkie kluby pierwszoligowe były zobowiązane otworzyć szkółkę piłkarską z internatem dla młodzieży w wieku od 16 do 19 lat. To się nazywało centre de formation. Nie wszystkie kluby tego chciały, bo nie stać ich było na internat, budynek klubowy itp. Ale musiały się podporządkować. Dziesięć lat później Francuzi zdobyli mistrzostwo Europy (1984).

Ale nie wszystko było wtedy dobre. Michel Hidalgo, który doprowadził do mistrzostwa, powiedział, że aby powtarzać takie wyniki, trzeba stworzyć warunki dla młodych: "Dziś we Francji w lepszych warunkach trenują konie niż młodzież" - stwierdził. I miał rację. Za moich czasów pierwszą sztuczną trawę posypywali piaskiem. Jak człowiek się przewrócił, to cała skóra zostawała na piasku. Ale to zaczynało się zmieniać. Dziś programem objętych zostało już 48 klubów zawodowych, czyli również te z II ligi.

Kiedy pod koniec lat 80. dyrektorem technicznym reprezentacji został Gerard Houllier, stwierdził, że Francuzom brakuje techniki. Rozpoczęto tworzyć szkółki już dla dzieci w wieku 13 lat. Houllier wiedział, że techniki nie da się nauczyć w późniejszym wieku, kiedy pracuje się głównie fizycznie.

Od 1974 roku istniało tylko jedno centre de formation francuskiej federacji w Vichy przeniesione potem do Clairefontaine, skąd wywodzą się Thierry Henry i Nicolas Anelka. W latach 90. zaczęły powstawać regionalne szkółki, jako jedna z pierwszych ta w Lievin, której ja jestem dyrektorem. Dziś francuska federacja ma osiem takich ośrodków. Mamy do dyspozycji dwa boiska, internat, salę gimnastyczną i szkołę w pobliżu.

Selekcja

Selekcja do mojej centre odbywa się w okręgach i podokręgach. Oprócz tego sam jeżdżę oglądać chłopaków. Kiedy przyjeżdża zawodnik na testy, to nie jest dla mnie nikim nowym, ja już paręnaście razy go widziałem. Wybieramy najlepszych zawodników z regionu. Zabieramy chłopaków na dwa lata ze szkółek Lens, Lille czy Valenciennes i szkolimy według centralnego planu. Potem oni muszą wrócić do swoich klubów. Te mają obowiązek podpisać z nimi kontrakt, ale bywa z tym różnie. Często kluby wypłacają rodzicom ekwiwalent kontraktu, a nie zatrudniają piłkarza. Mają wolne miejsca dla innych.

Im młodsi chłopcy, tym trudniej stwierdzić, czy ktoś się nadaje. Kto może zagwarantować, że 13-letni chłopak najlepszy w swojej grupie, będzie za trzy lata najlepszy u 16-latków. Trzeba do tego sporego doświadczenia, a i tak nigdy nie wiadomo, czy człowiek nie pominął kogoś zdolnego.

Kiedyś do szkółek federacji niekoniecznie trafiali najlepsi. Jean Pierre Papin nie mieścił się w trzeciej drużynie swojego rocznika w Valenciennes. Wypchali go do ośrodka w Vichy. Wrócił po trzech latach do Valenciennes, ale grał tam już tylko przez rok. Był za dobry i za drogi dla klubu. Kupili go Belgowie, bo wtedy oni byli bogatsi od Francuzów.

Nauka i trening

We Francji w szkole jest się od rana do wieczora, to jeden z powodów utworzenia szkółek piłkarskich. Wyobraźmy sobie, że chłopak uczy się do godz. 18. Potem rodzice muszą zawieźć go na trening na 19. Wracają do domu po 21, a jeszcze trzeba odrobić lekcje, trochę odpocząć. W szkółkach, gdzie jest internat, chłopak oszczędza na czasie, a chodzi do normalnej szkoły publicznej, wszystko jest tak zorganizowane, by miał do niej dwa kroki.

Do szkółek nie można rekrutować ludzi spoza okręgów. Ważne jest, aby chłopak po pięciu dniach treningów, wrócił do domu, odwiedził rodzinę. Na weekendowe mecze jedzie z domu. Zasada jest taka, że chłopaków nie odbieramy rodzicom. Bo to się źle kończy. Mamy początek września, a ja mam już dwóch chłopców, którzy chcą za wszelką cenę wracać do domu. Nie dlatego, że im się nie podoba, ale telefonują do domu od rana do wieczora.

Zajęcia to 75 procent techniki, 25 procent wytrzymałość i skoczność. Ale wytrzymałość i skoczność robimy z piłką. Przez cały tydzień nie mamy gierek, choć dzieciaki pytają się mnie co chwila: On va jouer? (Będziemy grać?). Ja im odpowiadam: W sobotę, tu jesteście po to, żeby się nauczyć.

Nie mam drużyny. Muszę mieć obowiązkowo dwóch bramkarzy. A poza tym mogę mieć samych obrońców, pomocników albo napastników. W tym wieku nie ma podstaw, by stwierdzić, kto będzie grał na jakiej pozycji. Pewne jest tylko, kto zostanie bramkarzem.

Wnioski dla Polski

Pracujemy na podręczniku wydanym przez francuską federację w 1988 roku. To nasza biblia. Rozpisane są treningi - na rok, miesiąc, tydzień. Kiedy zaczynałem tu pracę, musiałem podpisać zobowiązanie, że nie zdradzę naszych metod. Ale któregoś dnia sięgnąłem do szuflady i znalazłem polską książkę: "V konferencja unifikacyjna. Jachranka 1982". Tam jest wszystko to samo: technika, gra ciałem, metodyka. Polacy to nie głupi naród. Tyle że na etapie realizacji tego, co wymyślą, jest gorzej. Pytałem kiedyś polskich trenerów, czy znają tę książkę? Tak znamy - odpowiedzieli. A robicie? Nie, nie robimy. To ja mówię: trzeba wierzyć w to, co się robi.

Trzeba stworzyć naszej młodzieży warunki i pracować. Trzeba mieć boiska, aby na nich ćwiczyć technikę. Kiedyś na meczu młodzieżówek Francja - Polska jeszcze za prezesa Dziurowicza opowiedziałem o tym, co robię prezesowi Paszczykowi, ówczesnemu ministrowi sportu. On mi powiedział, że dawał na to dwa miliony dolarów, sześć razy więcej niż wynosi budżet jednego ośrodka we Francji (w Lievin wynosi on 350 tys. euro płacony via federacja przez ministerstwo sportu). Ale PZPN nie chciał wziąć tych pieniędzy.

www.sport.pl/sport/1,65026,2922690.html

Zebe
O mnie Zebe

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Rozmaitości