Pięknie i długo uzasadniał ( ustnie) wyrok w sprawie o ekstradycję Romana Polańskiego sędzia Bogusław Mazur. Mówił tak pięknie i tak długo, że przekonał do swoich racji nawet kilku – wydawałoby się rozsądnych - publicystów. Jak napisał bloger Olafo – „Miałem to szczęście wysłuchać prawie w całości orzeczenia Sądu Okręgowego w Krakowie w sprawie Romana Polańskiego. Muszę powiedzieć, że już dawno nie słyszałem tak znakomitego uzasadnienia sędziego”, w notce zatytułowanej „.Miażdżące orzeczenie krakowskiego sądu w sprawie Romana Polańskiego”.
Ja nie podzielam zachwytu tych wszystkich, których wymieniony sędzia był w stanie przekonać. Zanim przedstawię moją opinię co do werdyktu sądu, przypomnę parę charakterystycznych spraw sądowych, które na pierwszy rzut oka nie mają nic wspólnego, ze sprawą Polańskiego pomimo pewnych, wydawałoby się, pozornych podobieństw.
Wszyscy znamy akcję pod tytułem „Dzień Ziemi”, w którym to organizuje się eventy (modne słowo) typu „sprzątanie Ziemi”. Otóż inicjatorem, pomysłodawcą i twarzą tej akcji był zapomniany dziś przez mainstream Ira Einhorn. Człowiek posiadający wpływy wśród amerykańskich polityków, artystów, pisarzy, aktorów, wielkiego biznesu – jego akcje sponsorował m.in. AT&T, Sun Oil i wiele innych uznanych firm. W roku 1970, kiedy inaugurowano pierwszy „Dzień Ziemi” w Filadelfii, Einhorna zobaczył cały świat w otoczeniu senatora Edmunda Muskie – którego gorąco wyściskał – Timothy Leary’ego, Asimova, Toflera, Allena Ginsburga, Jerry’ego Rubina i wielu innych „postępowych” amerykańskich postaci kultury i show biznesu. W 1977 roku zaginęła wieloletnia partnerka Einhorna. On sam zaś mówił, że odeszła od niego. Sprawy nie odpuściła rodzina zaginionej, przedstawiając prokuraturze niepokojące poszlaki. Musiało jednak upłynąć 18 miesięcy, żeby znalazł się prokurator odporny na naciski ze strony stronników Einhorna. W jego mieszkaniu znaleziono w skrzyni zwłoki dziewczyny. Einhorna zatrzymano, ale wkrótce został zwolniony za kaucją i uciekł do Europy. W 1993 roku skazano go zaocznie na dożywocie. W 1997 roku został zatrzymany we Francji i w 2001 wydany władzom amerykańskim. Podtrzymano wyrok dożywocia w roku 2002.
O.J. Simpson. W roku 1994 został oskarżony o zabicie swojej byłej żony, Nicole Brown, oraz kelnera z restauracji "Mezzaluna", Rona Goldmana. Został uniewinniony z zarzutu podwójnego morderstwa przez ławę przysięgłych w 1995. Sprawa wydawała się nie do obrony. Ława przysięgłych zdecydowała jednak inaczej po tym, jak obrona opublikowała nagranie prokuratora oskarżającego Simpsona, na którym wypowiadał kwestie o podłożu rasistowskim. To zdarzenie okazało się prowokacją, ale było za późno, by ława przysięgłych się o tym dowiedziała.
Michael Jackson i słynny proces z roku 2005 o molestowanie nieletniego chłopca. Do dziś nie ujawniono wszystkich dowodów, którymi dysponowała prokuratura. Prokurator okręgowy okręgu Santa Barbara w Kalifornii, Tom Sneddon, podejmował dwukrotnie działania przeciwko Jacksonowi w związku z jego domniemanym molestowaniem dzieci. Pierwszy incydent z 1993 zakończył się bez postawienia zarzutów, drugi (z końca 2003) doprowadził dwa lata później do procesu. Prawnicy Jacksona wykorzystali tę sytuację, spekulując o osobistych motywach działania Sneddona i pragnieniu zemsty na Jacksonie. Media chętnie temat podchwyciły. Jackson został uniewinniony od zarzutów.
I wreszcie sprawa Phila Spectora, producenta muzycznego, znanego ze współpracy z The Beatles. W roku 2005 został oskarżony o morderstwo podrzędnej aktorki, którą poznał w tym samym dniu, w którym ja zastrzelił we własnej rezydencji. Obrona utrzymywała, że to było samobójstwo, zarzucając równocześnie prokuraturze stronniczość i naginanie faktów. Powstał nawet film fabularny wybielający Spectora i jednoznacznie dyskredytujący działania prokuratury. Pomimo tej nagonki po sześciu latach Spector został skazany na dożywocie z możliwością warunkowego zwolnienia po 19 latach. Pomimo tego obrońcy chcieli doprowadzić do unieważnienia procesu i wyznaczenia nowego. W 2011r zdecydowano, że ponowny proces się nie odbędzie.
We wszystkich tych sprawach toczących się przed amerykańskimi sądami rzuca się w oczy działanie obrońców, wpływających jednoznacznie na opinię publiczną. Może za wyjątkiem sprawy Einhorna, którego ostatecznie poświecono na ołtarzu zapomnienia. Prokuratura, a nawet sędziowie, są przedstawiani, jako ludzie mściwi, nieobiektywni i stronniczy. Podobny mechanizm działa w sprawie Polańskiego.
Warto więc w tym momencie przypomnieć, że Polański został uznany winnym po tym, jak poszedł na ugodę z prokuratorem. Wyrok, który do dziś nie zapadł w jego sprawie miał być wynikiem tej właśnie ugody. Polański zdecydował się jednak na opuszczenie USA twierdząc, że prokurator może warunków ugody nie dotrzymać, a sędzia prowadzący sprawę to zaakceptuje. Do dziś nikt nie udowodnił z obrońców reżysera, że tak się mogło stać. To twierdzenie jest jednak absurdalne, gdyż ugoda została zawarta na piśmie. Ucieczka Polańskiego skutkowała zerwaniem ugody z prokuratorem, z winy Polańskiego. I o to właśnie teraz toczy się gra.
Słuchając ustnego uzasadnienia decyzji sędziego Mazura o „niedopuszczalności” ekstradycji, odniosłem wrażenie, że sędzia kierował się tylko i wyłącznie argumentami obrońców Polańskiego, nie wspominając słowem o zapisach, które znalazły się we wniosku strony amerykańskiej. Co więcej – pozwolił sobie niejako na krytykę systemu amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. To wystąpienie sędziego Mazura było stanowczo za długie i stanowczo za piękne. Opieranie się na materiałach nie mających charakteru dowodowego, czy też na dywagacjach obrońców Polańskiego, kompromituje sędziego Mazura. Odniosłem nieodparte wrażenie, że wspomniany sędzia – pomimo logicznego wstępu – stał się zwolennikiem teorii spiskowych, na których oparta jest większość argumentów obrońców Polańskiego. To jest po prostu żenujące, gdy sędzia w ustnym orzeczeniu podkreśla wagę jakiegoś zdjęcia, które nie jest dowodem. To naprawdę jest zawstydzające, gdy polski sędzia opiera się na plotkach podsuniętych przez obrońców Polańskiego, wiedząc zapewne, że ten „dowód” w obecnej sytuacji jest nie do zweryfikowania. Obrońcy Polańskiego mieli sporo możliwości prawnych w czasie, gdy przebywał on jeszcze w USA. Mogli zażądać zmiany sędziego i złożyć wiele, wiele innych wniosków procesowych. Dziś, gdy nie są stroną dla amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, mogą, co najwyżej straszyć. Jak widać straszenie amerykańskim systemem prawnym jest w cenie.
Cóż więc powinien zrobić krakowski sąd ustami sędziego Mazura. Wystarczyło, by sędzia Mazur odniósł się precyzyjnie do wniosku strony amerykańskiej i na to potrzebowałby „pi razy oko” pół godziny. Tak jednak nie zrobił i to jest w tej historii najbardziej kompromitujące.
Sędzia Mazur opowiedział nam długa bajkę na dobranoc, kompromitując po raz kolejny polski wymiar sprawiedliwości. Jednym słowem, „miażdżące orzeczenie krakowskiego sądu” autorstwa sędziego Mazura.
http://1990.salon24.pl/677168,miazdzace-orzeczenie-krakowskiego-sadu-w-sprawie-romana-polanskiego
Inne tematy w dziale Polityka