Dla L.
Dlaczego Bóg zakazał Adamowi zjedzenia owocu z drzewa poznania dobra i zła?
W raju mężczyzna zobaczył całe stworzenie i rozpoznał się jako osoba w postawionej przed nim kobiecie. W miłości do niej i jej miłości do siebie miał dojrzewać aż do zjednoczenia ze swym Stwórcą.
Samo dobro dobrze jest poznawać: swoje istnienie, istnienie świata i wszystkich jego bytów – wszystko to jest dobre.
Czy można poznać zło i go nie osądzić?
Czy można osądzić zło i nie poczuć wstrętu, odrazy do siebie samego poznającego zło, czyli siebie samego łączącego się ze złem w poznaniu?
Czy można czuć wstręt do siebie samego i nie doznać głębokiego smutku i zagubienia z powodu utraty miłości do siebie?
Adam po „otworzeniu się oczu” ukrył się przed Bogiem, bo w sercu oskarżył Boga o zło, które ujrzał. Nie kochając jak Bóg, nie mógł zrozumieć wolności danej stworzeniu. Stanął w miejscu Boga i ten ciężar go przygniótł.
Czy w ogóle zło można bez krzywdy dla siebie „zobaczyć”, dopóki się nie jest zjednoczonym z Bogiem, dopóki się nie kocha jak On?
Adam poznał zło przed poznaniem Boga, na samym początku swej drogi ku dojrzewaniu w miłości. Boga poznaje się, stając się takim jak On, coraz bardziej się upodabniając do Niego. Adam zaczynał dopiero kochać. Zabrakło mu sił, by unieść utratę miłości do siebie samego i Boga. Oddzielił się od Boga. Pierwsze zranione uczucia kazały mu oskarżyć Ewę.
Pojawiło się Poczucie Winy i Lęk. Nie widział już Osoby Boga ani swojej osoby – bo tylko miłość daje Oczy do widzenia osób. Adam znalazł się w świecie cieni, nie widząc, lecz tylko doznając ciężaru swego przewinienia i uczuć winy i rozpaczy.
(Gdyby Adam nie był tak mały i umiał utrzymać miłość – mogłaby się pojawić skrucha. Skrucha pozwala żałować błędu i grzechu, widząc je jako wymierzone w osoby, nie w normy i przykazania. Skrucha dąży do przywrócenia relacji między osobami, nie skupia się na wymierzaniu sobie kary w postaci poczucia winy i autooskarżenia). Poczucie winy i rozpacz Adam odnosił odtąd nie do prawdziwego Boga i prawdziwego siebie, ale do wykrzywionych obrazów Boga i siebie. Nie mógł powrócić do Boga i do siebie. Tak powstały bóstwa, czyli zdeformowane wyobrażenia Boga, i religie, czyli ich kulty.
Grzech pierworodny przyniósł swe owoce i skutki. Świat nie wygląda tak, jak go zamierzył Bóg. Naruszony w miłosnym wymiarze relacji osób i Boga jest zdeformowany i zdegradowany. Ludzie żyją nie jak ludzie, ale na sposób roślin i zwierząt. Swoje ludzkie umiejętności wykorzystują do podtrzymywania tej degradacji.
Bóg jedynie może udźwignąć całą tę klęskę Swego zamiaru. Sobie wiadomymi drogami prowadzi całe stworzenie do Siebie, podnosi je i porządkuje, wlewając miłość w każde otwarte na przyjęcie serce.
Grzech pierworodny nie jest winą „jednego człowieka”. Biblijny opis to intuicja kondycji człowieka, nie „historia”. Ogrom zniszczeń w świecie miłości dotyka wszystkich ludzi, gdyż jesteśmy stworzeni jak naczynia połączone. Stąd wiele wieków przygotowań człowieka i wychowanie jednego małego narodu, by mógł wydać Mesjasza.
Jezus nie przyszedł z nową religią. Przyszedł z przesłaniem: że Bóg jest naszym Tatą (Abba). Że jesteśmy Dziećmi, które są za małe, by patrzeć na zło. Dlatego chrześcijaństwo nie jest jedną z religii. Jest powrotem do żywej relacji człowieka i Boga.
Każdy z nas przechodzi i upadek w raju, i historię zbawienia – już od poczęcia. Przechodzimy Stary Testament, żeby się wychować do przyjęcia przesłania Jezusa, wychować do wejścia w relację z naszym Ojcem, naszym Bratem Jezusem i Ich Miłością.
Chrześcijanie zaś są jak „źródła światła w świecie”, odsłaniają to, co Bóg robi dla całego stworzenia – w sposób niewidzialny.