Lesnodorski Lesnodorski
93
BLOG

Praktyczne aspekty polityki miłości. Próba opisania sceny politycznej

Lesnodorski Lesnodorski Polityka Obserwuj notkę 0

Autoerotyzm jest najmniej wyrafinowaną formą seksu, ale jak widać wielce odpowiadającą rządzącym. Ot i cała tajemnica polityki miłości, której ogłoszeniu powinien towarzyszyć cytat mówiący, że tylko wzruszenie głównego jej architekta, nie pozwala ścisnąć nas za gardło. Chwilowo, oczywiście.

Głównym powodem tych refleksji jest chęć opisania politycznej sceny, której kształt majaczy w tle kandydatów na urząd Prezydenta RP.  Najbardziej płaczliwa jest dziś jej lewa strona. To oczywiście ani czas, ani pora by zastanawiać się nad niedomaganiami postkomuny. Rozbawiła mnie jedynie boleść red. Kolendy, która w rozmowie z białowieskim mędrcem Cimoszką, dawała do rozumienia, że wielce martwi ją fakt, iż tradycyjna lewica może nie wejść do parlamentu w najbliższych wyborach. Tak, pani Katarzyno, to se już może ne vratit, czemu nie zaprzeczy nawet p. Włodzimierz, nomen omen.

Postkomunie przytrafiła się rzecz najgorsza z możliwych, zakrawająca na zwykłą szyderę. Jest nią niezależna, rozsądna i zarazem bardzo ładna kandydatka, ukazująca archaizm ugrupowania, które do unicestwienia prowadzi własny serwilizm wobec panujących. Oczywiście nie jest prawdziwą teza, że w Polsce nie ma lewicy. Jej aktywistów oraz elektorat przejęła rządząca parta, która wiedzie nas ku podobnemu finałowi, jak nieboszczka PZPR.

No i jest też schyłkowa parta lewaków-dziwaków, której przewodzi Palikot. Reszta je kawior i kręci lody. Chyba, że myślimy o pozaresortowych emerytach. Ci mają nieco gorzej.

Serwilizm cechuje dziś większość ugrupowań wspierających obecnego prezydenta. Nawet z samą lewicą nie jest aż tak źle, żeby nie była w stanie wyłonić ze swych szeregów kandydata, który pod hasłami budowania „otwartego” społeczeństwa i przeciwstawienia się „konserwie”, nie zmobilizowałby resztki żelaznego elektoratu. Ale to mogłoby pokrzyżować wyimaginowany plan zwycięstwa Komorowskiego w pierwszej turze. Stąd również pozostałe partie politycznego mainstreamu wystawiły kandydatów nieznanych szerszemu ogółowi.

Ken i Barbie… To pierwsze skojarzenie na widok kandydata PSL i kandydatki popieranej przez SLD. Czy jest ono uprawnione w 100 procentach? Jarubasowi kandydowanie należało się jak mało komu. W świętokrzyskim to właśnie ludowcy odnieśli w ostatnich wyborach samorządowych spektakularny sukces, trudno byłoby zatem takiego diamentu i takich umiejętności nie oszlifować. (Przypomina mi się przy tej okazji wprowadzanie do pewnej firmy młodej adeptki zawodu, o której zanim się jeszcze pojawiła, mówiono że jest narzeczoną szefa. – Przyprowadziłem wam diament do oszlifowania – usłyszał od swego przełożonego jeden z kierowników. - Przepraszam bardzo, ale to nie ja będę ją szlifował – padło w odpowiedzi).

Ogórek stanowi całkowite przeciwieństwo impregnowanej postaci  kieleckiego marszałka Jarubasa, któremu - co pokazała ostatnia debata - można nalać wody do uszu, a on i tak będzie mówił, że świetnie słyszy. Popierana przez SLD kandydatka z pewnością zwojuje jeszcze niejedno, ale mało prawdopodobne, że właśnie z lewicą, która – jak słyszmy z ust Senyszyn, zdetronizowanej królowej piękności tego ugrupowania – gdy płaci za usługę, to chce aby była wykonana z określonymi figurami.

Pozycję PSL nadwątlić mogą w nadchodzących wyborach korzystniejsze wyniki narodowców czy Kongresu Nowej Prawicy pod warunkiem, że w ich programach pojawią się silne watki agrarne. Bo poza tym ludowcy są od lat świetnie przygotowani do swojej politycznej roli. Napotkany kiedyś przeze mnie jeden z wicemarszałków województwa stwierdził, ze  jest spokojny o decyzję wyborców:

- Jedno jest pewne, w wyborach wygra nasz przyszły koalicjant.

Zarys mgławicowej sceny politycznej AD 2015 odsłoniła nieco debata polityczna w telewizji, która ukazała szersze spektrum możliwości głosowania na rozmaite ugrupowania. Zyskał Kongres Nowej Prawicy, którego reprezentant - Jacek Wilk,  ma szansę stworzyć w wyborach do parlamentu rozsądną alternatywę dla stetryczałego Mikke, haniebnie, ale i prawdopodobnie zgodnie z jakimś planem, marnotrawiącego od lat nadzieje młodych wyborców, wierzących w idee wolnej gospodarki  i silnego obywatelskiego państwa.

Zyskali narodowcy. Zarówno ich wadą, jak i korwinowców, są silne sympatie prorosyjskie i przechodzenie do porządku dziennego nad agresywną polityką Putina, tytułowanego „ekscelencją”.  Prorządowe media w Polsce do grona antysystemowców zaliczają także Kukiza, który gotów jest pójść w koalicji z każdym, byle pokonać rządzących „gangsterów”. Bez zaplecza, z idee fixe w postaci JOW-ów, jest dzieckiem we mgle, które dopiero znalazłoby się w poważnych kłopotach, gdyby wygrało wybory. We wspomnianych mediach na miano antysystemowca nie zasłużył Braun, który postrzegany jest tam raczej jako wróg publiczny nr 1 i wzorzec politycznej niepoprawności, choć odwołuje się do tradycyjnych polskich wartości. W jakim stopniu ma on szansę stać się znaczącym elementem sceny politycznej – to ujawnią nam już wkrótce wyniki najbliższych wyborów.

Jedno jest pewne – niedawna debata spowodowała, że do elektoratu przedostały się za pośrednictwem mediów publicznych argumenty przemawiające za koniecznością systemowych zmian, na które już za cztery lata może być za późno. To wielka szansa dla najmocniejszej dziś partii opozycyjnej oraz samego Andrzeja Dudy, jej kandydata. Pojawiła się też nadzieja na uaktywnienie tych obywateli, którzy do tej pory nie brali udziału w głosowaniach. Warto wsłuchać się przy okazji w rozmaite rozwiązania, które formułowane są przez kandydatów.

Lesnodorski
O mnie Lesnodorski

Tylko prawda jest ciekawa. Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii. Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka