11 lipca będzie obchodzona rocznica Zbrodni Wołyńskiej. Ten dzień to swoisty sprawdzian dla polskich elit politycznych, w ważnym momencie, bo trzy miesiące przed wyborami parlamentarnymi. Niestety większa część polskiej sceny politycznej do tej pory była pogrążona w proukraińskim amoku. Celowali w tym politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy w 2014 roku na kijowskim Majdanie stali ramię w ramię z działaczami probanderowskich partii wykrzykując "Sława Ukrajini! Herojam sława!". Często przy tych właśnie słowach z rąk "bohaterów" z UPA ginęli w potwornych męczarniach nasi rodacy mieszkający na Wołyniu. Wielu Polaków było zdruzgotanych haniebną postawą partii Jarosława Kaczyńskiego. Jak ulał pasuje do takiej sytuacji stwierdzenie, że prezes PiS bardziej nienawidzi Rosję niż kocha Polskę, nie zważając na to jak bardzo obraził pamięć naszych pomordowanych rodaków. Pytanie jak teraz, w dniu rocznicy Zbrodni Wołyńskiej zachowa się partia, która ma wielką szansę rządzić Polską? Czy odda godnie cześć pomordowanym na Wołyniu rodakom? Jeśli tak, czy to nie będzie część kampanii wyborczej? A może politycy PiS będą woleli nie pamiętać o kresowej hekatombie rodaków, aby tylko nie drażnić naszych rzekomych braci Ukraińców? Od PO, PSL czy Palikota nie należy oczekiwać tego, że zachowają się godnie, ale od PiS, który kreuje się na partię patriotyczną jak najbardziej. Pozostaje mieć nadzieję, że Polacy dostrzegą to kto brał udział w obchodach rocznicy Zbrodni Wołyńskiej 11 lipca i wyciągną z tego wnioski jesienią przy urnach wyborczych.
