W dzisiejszym "Dzienniku" (9-10.12.2006, str. 31) ukazał się tekst Macieja Mazurka "Dość zachwytów nad pseudosztuką". Autor nawiązuje do gdańskiej wystawy Donalda Kuspita, autora książki "Koniec sztuki". Tak książka jak i wystawa są wyrazem pewnego rodzaju kaca moralnego, typowego dla ludzi, którzy zabrnęli głęboko w jakiś jałowy spór i właśnie uświadamiają sobie jak bredzą.
Artykuł pana Mazurka polecam, choć z ubolewaniem stwierdzam że nie ma go na stronie Dziennika dlatego zasygnalizuję jego główne tezy. Tak Kuspit jak i Mazurek twierdzą, że tzw. sztuka nowoczesna zabrnęła w ślepy zaułek, nazywany przez niektórych chyba postmodernizmem, przez niektórych "pseudosztuką", a przez innych "artystycznym gównej" (Kuspit). Wyjaśnienie tego fenomenu według obu panów jest takie, że sztuka postmodernistyczna zmieniła swą funkcję z - mniej lub bardziej wyrafinowanego - zachwycania widza na jego indoktrynację polityczną, dawanie znaków i mruganie okiem.
Nowoczesne instalacje multimedialne czy mazy nie zachwycają techniką wykonania (zwłaszcza jeśli składają się z rzutnika, ściany i paru luster) ani pomysłowością. Zamiast tego coś znaczą - żeby jednak zrozumieć, co znaczą należy wysłuchać odpowiedniego guru, który znaczenie wyjaśnia. I ono staje się wersją oficjalną. Na przykład - walkę z patriarchatem, walkę z nierównościami społecznymi, walkę o prawa gejów itd. Kogo nie wzrusza maz na ścianie, ten prostak i nuworysz. Kto skutecznie uroni kroplę łez i zrobi cielęce oczy, ten intelektualista i zaangażowany.
Ja osobiście odnoszę wrażenie, że poza tym oznaczaniem nowoczesna sztuka to pęd do oryginalności. Każdy chce się wyróżnić. Tymczasem w rozleniwionej kulturze Zachodu nikomu nie chce się już wyróżniać przez kilkumiesięczne cyzelowanie obrazu olejnego. Jedyną metodą wybicia się jest bycie kontrowersyjnym. Nieznalska nie została wyniesiona na laickie ołtarze za wybitny pomysł i świetną technikę, tylko za kontrowersyjność swojej "sztuki". Czy ktoś jeszcze poza mną nie potrafił docenić natężenia bluzgów w prozie Doroty Masłowskiej?
Przykład postmodernistycznego hunwejbinizmu miałem też gdy zamykano warszawską knajpę "Le Madame". Znany blogger Galba opublikował wtedy kapitalne zestawienie "listu intelektualistów" ("Galeria Le Madame realizująca wyjątkowy program kulturalny i społeczny") i scenariuszy "sztuk" wystawianych w knajpie ("jedynym źródłem światła jest Malga, ma w ustach i w odbycie zapalone świece").
Gdy podjąłem ten temat na forum Zielonych 2004 (w rzeczywistości powinni się nazywać "Różowi") to wyjaśniono mi uprzejmie, że nie mnie, prostaczkowi definiować czym jest sztuka albowiem nie mam ku temu wykształcenia. Kazimiera Szczuka, Kinga Dunin - oto kto ma wyłączne prawo mówić mi co to sztuka... Kto ma ochotę i akurat nie spożywa posiłku może sam ocenić po fotografiach z tej sztuki, scenariusz też jest niczego sobie. Jak widać, lekko nie ma do postmodernizmu trzeba mieć silny żołądek...
Zaś Donalda Kuspita można doliczyć do długiego szeregu głośnych "renegatów" takich jak Oriana Fallaci (lewicująca dziennikarka, zwolenniczka multikulturalizmu i socjalizmu, obecnie zbluzgana przez feministki autorka książek "Wściekłość i duma" i "Siła rozumu") i Karin Struck (feministka, lewaczka, zwolenniczka aborcji, potem autorka książki "Widzę moje dziecko we śnie") Wszyscy oni wzbudzili wściekłość swoich kolegów po fachu pozostających pod odurzającym wpływem postępizmu.
A o modzie na "artystyczne gówno" obszernie rozpisuje się również Waldemar Łysiak w ostatnim "Alfabecie szulerów".
Przypisy:
1) Uczucie ocknięcia się i uświadomienia jałowości prowadzonego sporu znane powinno być każdemu uczestnikowi dowolnej dyskusji na forum internetowym. Zwykle przychodzi ono w momencie, kiedy w dyskusji dotyczącej - powiedzmy - najlepszych metod wędzenia kiełbas jeden z uczestników w bitewnym zapale porównuje argument swojego adwersarza do Hitlera, ideologi nazistów itd. Proszę się nie przejmować - zjawisko to jest normalne i ma nawet swoją nazwę: efekt czy też prawo Godwina.
2) Donalda Kuspita starannie zmieszano z błotem w Gazecie Wyborczej - w ciągu kilku dni pojawiły się tam aż cztery artykuły proponujące mu by odwalił się od "naszej" sztuki i jeden dość przychylny.
Sól w nasze rany, cały wagon soli
By nie powiedział kto, że go nie boli
Piach w nasze oczy, cały Synaj piasku
By nie powiedział kto, że widzi jasno
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka